publikacja 04.06.2020 00:00
Droga do bycia kawalerem maltańskim, choć długa, jest otwarta dla każdego praktykującego katolika, który chce realizować misję obrony wiary i pomocy potrzebującym.
JEAN ERICK PASQUIER /east news
Pomoc maltańska jest stale obecna w Lourdes.
Widzimy ich czasem podczas kościelnych uroczystości. Ubrani w czarne szaty z białym krzyżem na piersiach wyglądają bardzo dostojnie. Wydają się wtedy postaciami z innego świata, innej epoki. Ale kiedy popatrzymy na ich codzienną działalność, dostrzeżemy, że mocno stąpają po ziemi. Prowadzą szpitale, centra pomocy, warsztaty terapeutyczne. Koordynują prace ponad tysiąca wolontariuszy, a ich służbę medyczną spotykamy także na rozmaitych wydarzeniach masowych, zwłaszcza na pielgrzymkach. Kim są członkowie Zakonu Maltańskiego i skąd się wywodzą?
Nie tylko zakonnicy
Związek Polskich Kawalerów Maltańskich obchodzi właśnie swoje stulecie, ale obecność Zakonu Maltańskiego na terenie Rzeczpospolitej sięga dużo głębiej w przeszłość, bo aż do XII w., kiedy to książę sandomierski Henryk nadał mu komandorię w Zagości k. Wiślicy. Kawalerowie obsługiwali wówczas szpitale i hospicja dla ubogich na terenie Śląska. Pełna nazwa Zakonu brzmi: Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana Jerozolimskiego, ale jest też zwany Rodyjskim i Maltańskim. Jego członków nazywa się czasem także w skrócie joannitami, szpitalnikami albo kawalerami maltańskimi. Korzenie ich działalności tkwią w szpitalnym bractwie rycerskim, założonym w Jerozolimie w XI w., jeszcze przed wyprawami krzyżowymi, przez pobożnych włoskich kupców z miejscowości Amalfi. Zbudowali oni w pobliżu Grobu Pańskiego hospicjum dla pielgrzymów przybywających z Europy. Tam zaczęli wcielać w życie swoją dewizę: Tuitio fidei et obsequium pauperum. To znaczy: „Obrona wiary i pomoc potrzebującym”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.