Cierniowy krzew

ks. Tomasz Horak

Uważajcie, drzewa, kogo namaścicie jako króla nad sobą...

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Iluż to mamy kandydatów na jeden fotel prezydenta? Znanych i mniej znanych, osobowości bardzo różnych, nawet opcje polityczne zdają się w tym mniej istotne. Pogubiłem się mimo środowej „debaty”. Nie ja jeden pewnie. W tym wszystkim przypomniała mi się starożytna przypowieść. Owszem, zapisana w Biblii, ale jest to wyraźnie tekst wyrosły z ówczesnych wydarzeń. Okrutnych zresztą. Bardziej dociekliwych odsyłam do źródła: Sdz 9, 6-15 (dobry komentarz w Wikipedii). Bibliści bajkę o cierniowym krzewie obwołanym królem uważają za tekst polityczny. Chociażby Gerhard von Rad uważa ją za utwór o świeckim charakterze, w którym krytyka instytucji królestwa nie wynika z motywów religijnych, a społecznych.

Koniec końców królem zostaje obwołany cierniowy krzew. Inne drzewa odrzuciły dawane im propozycje. Drzewo figowe na przykład powiada: „Czyż mam się wyrzec mojej słodyczy i wybornego mego owocu, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?” Tak i za naszych dni znalazłby się może – i to niejeden – kandydat oprócz tych zgłoszonych. Mają swoje miejsce w życiu i nie są skłonni pójść i kołysać się ponad drzewami. A obwołany królem cierniowy krzew i tak kłamał – nie mógł ani cienia dać, bo taka była jego mizerna uroda, ani groźby spalenia cedrów spełnić nie był w stanie – w lasach libańskich tego krzewu po prostu... nie było. Pozostałe drzewa kłamliwą groźbę mimo uszu puściły. Jesteśmy tacy sami, mimo upływu wieków.

A życie wciąż nas stawia wobec zadań o zbyt wielu niewiadomych. Jednak nie może to być usprawiedliwieniem dla odsunięcia się od dokonania wyboru. Czyniąc tak, dalibyśmy większą szansę rozmaitym krzewom cierniowym. I byłby to przyczynek do spełnienia się groźby „niech ogień wyjdzie z krzewu cierniowego i spali cedry libańskie”. Pilnie więc baczyć trzeba, by na gładkie kłamstwa nie dać się nabrać.

Szczególnie niebezpieczne są kłamstwa objawiające się z dnia na dzień. W poniedziałek coś zostało nazwane czarnym, we wtorek już nabrało w ustach kandydata blasku, a we środę jest już bialuteńkie i obiecujące. Takich metamorfoz było już co nieco w bieżącej kampanii. Jeśli któremuś kandydatowi trafiło się to niejeden raz – nie liczy się on dla mnie. No i oczywiście „rozmiar” wyborczego kłamstwa. Może dotyczyć jakiejś drobnostki (co i tak jest czarną plamą), ale może dotyczyć sprawy fundamentalnej i przyszłościowej. Ocena jest oczywista. Pierwsze kłamstwo to jakby kleks na karcie papieru. Drugie – to już nie kleks, a utopienie czegoś w kałamarzu albo i beczce smoły.

Cierniowy krzew strasząc ogniem, skłamał słowem. Było to kłamstwo dotykające jego natury – pomiędzy cedrami Libanu owe krzewy nie rosły. Mówienie, że się jest innym, kimś innym niż widać to gołym okiem, to niebezpieczny rodzaj kłamstwa polegającego na ukrywaniu swego wnętrza, swojego wartościowania moralnego, ekonomicznego, społecznego. Takie kłamstwa zawsze były i są wyjątkowo szkodliwe. Życie człowieka jednak więcej mówi niż jego słowa. Dlatego nie zawsze warto słowom wiarę dawać. By niespodziewanie ogień nie wyszedł z krzewu cierniowego i cedrów nie spalił.

Dlatego uważajcie, drzewa, kogo namaścicie jako króla nad sobą...