Uczę się mówić „kocham cię”

Barbara Gruszka-Zych ,wysłuchała

GN 28/2020 |

publikacja 09.07.2020 00:00

W domu ściągam obrączkę, bo nie lubię niczego nosić na palcach – mówi Anna Kasprzyk. – Kiedy wychodzę, nawet po mąkę do sklepu obok, zawsze ją wkładam. A przedtem całuję.

Anna Kasprzyk – żona, mama trojga dzieci, katechetka, blogerka – z rodziną. Roman Koszowski /Foto Gość Anna Kasprzyk – żona, mama trojga dzieci, katechetka, blogerka – z rodziną.

Ucałowanie obrączki jest też momentem, kiedy błogosławię mojego męża Zbyszka i myślę o nim. Bogu dzięki, że przez 16 lat naszego małżeństwa jeszcze mi nie zginęła. Mam takie ceramiczne serduszko, gdzie ją chowam. Zdarzyło mi się, że kiedyś zapomniałam ją założyć i zorientowałam się dopiero, gdy przywoływałam windę. Wtedy poczułam, jakbym nie miała ręki. Dzięki niej czuję się osadzona w życiu jak drzewo, które wie, gdzie ma korzenie. Ludzie, widząc ją, orientują się, że mam męża. Dla mnie jest przypomnieniem tego, co ze Zbyszkiem przeżyliśmy. Bo nasze małżeństwo to dla mnie punkt odniesienia.

Odpowiedni

W czasach kiedy studiowałam pedagogikę opiekuńczą i katechetykę na Ignacjanum w Krakowie, miałam przekonanie, że jeśli mam być uczciwa wobec siebie, nigdy nie powinnam wyjść za mąż. W najbliższym otoczeniu nie widziałam szczęśliwych małżonków. Wydawało mi się, że po ślubie wszystko, co dobre między nimi, się kończy. Przestałam tak myśleć, kiedy poznałam Zbyszka. Po prostu znalazłam odpowiedniego człowieka. Dzięki niemu uwierzyłam w moc sakramentu małżeństwa. Po trzech miesiącach znajomości poprosiliśmy księdza o pierwszy wolny termin ślubu. Zdecydowaliśmy się tak szybko, bo wydawało nam się, że znamy się od zawsze. Mieliśmy tyle wspólnego, liczyły się dla nas te same istotne sprawy. Od początku ważne było dla nas okazywanie sobie czułości i bliskości. Często przytulam męża, całuję go, mając świadomość, że oboje tego potrzebujemy. Kiedy zdarzają się trudniejsze momenty, mówię mu, że potrzebuję więcej uwagi, albo proszę, żeby mnie przytulił, pocałował w kark. Nauczyłam się nie czekać, aż się domyśli, że tego chcę, ale mu to komunikuję. Zbyszek też się dopomina: „Przytul mnie, pocałuj, potrzebuję cię”. O takich rzeczach trzeba mówić, a nie czekać i narzekać, że skarpetki rzucił nie tam, gdzie trzeba, że nie zauważył mnie w kuchni, że nic nie mówi o miłości. Przecież on też jest zmęczony, a ja nieraz rzucam kieckę byle gdzie albo nie zauważam, że kupił tokaj i chce ze mną dłużej posiedzieć. Natychmiast znajduję czas, kiedy mi sygnalizuje: „Zależy mi na tym, żebyśmy razem pobyli, pijąc go”.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.