Ogień i krew

Marcin Jakimowicz

GN 40/2020 |

publikacja 01.10.2020 00:00

Jego relacja z Tym, który zawołał z krzyża w San Damiano: „Idź i odbuduj mój Kościół”, zawstydzała braci. Ten, który mówił o sobie „simplex et idiota” („prosty i niewykształcony”), rzucił ogień na pogrążony w potężnym kryzysie Kościół.

Ogień i krew Carlo Crivelli, Krew Chrystusa zbierana przez św. Franciszka, tempera na desce, ok. 1490-1500

Ilekroć czytam ten tekst, myślę o nim i tęsknię za jego świętym radykalizmem. „Bóg nie znajduje już ust wystarczająco czystych i bezinteresownych, aby przez nie przemówić – boleśnie diagnozuje współczesny Kościół Paul Evdokimov. – Wszystko jest straszliwie skompromitowane, do tego stopnia, że role się odwracają: Kościół jest sądzony przez świat. Chrześcijanie zrobili wszystko, aby wyjałowić Ewangelię; można powiedzieć, że zanurzyli ją w neutralizującym płynie. Stępione zostało wszystko, co uderzające, wykraczające poza zwyczaj, wstrząsające. Religia stała się nieszkodliwa, spłaszczona, grzeczna i rozsądna – i przez to niestrawna”.

Tak, za każdym razem, gdy czytam tę rozdzierającą serce diagnozę prawosławnego teologa o soli, która traci smak, myślę o św. Franciszku. O ogniu, który rzucił na pogrążony w potężnym kryzysie w jego czasach Kościół. Jego radykalizm zawstydza dziś nie tylko tych, dla których największym problemem jest brak dostępu do wi-fi, ale i 30 tys. jego duchowych braci w brązowych, czarnych i szarych habitach.

Idiota?

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.