Krew zasiewem pokoju

Joanna Kociszewska

Niezwykle trudno zgodzić się na bezradność wobec zła. Zaakceptować zagrożenie. Niezwykle trudno powiedzieć „nie” agresji, zemście, profilaktycznemu atakowi.

Krew zasiewem pokoju

Wszystkie ośrodki, organizacje, instytucje, przywódcy i wierni chrześcijańscy są pełnoprawnymi celami dla mudżahedinów wszędzie tam, gdzie można ich dosięgnąć – stwierdza Al-Kaida. Na pogrzebie zamordowanych w ostatnim ataku w Bagdadzie księży odczytano papieski telegram. Benedykt XVI apeluje w nim, aby krew ofiar stała się zasiewem pokoju i odnowy.

Dwa stwierdzenia. Dwa spojrzenia. Dwa światy.

Nie odpowiadać złem na zło, nienawiścią na nienawiść, jest bardzo trudno. Zwłaszcza wówczas, gdy groźba brzmi absurdalnie i dotyczyć może tak naprawdę każdego z nas, wszędzie na świecie. Zwłaszcza wtedy, gdy równocześnie okazuje się, że znalezienie bomby w samolocie wcale nie jest takie proste, nawet jeśli wiadomo, że się w nim znajduje. Co dopiero, gdyby takiej informacji nie było?

Niezwykle trudno zgodzić się na bezradność wobec zła. Zaakceptować zagrożenie. Niezwykle trudno powiedzieć „nie” agresji, zemście, profilaktycznemu atakowi. Sposób by się zapewne znalazł, tylko doprowadziłby do potwornej, masowej zagłady.

Przeżywamy w Kościele czas szczególny: czas który ma nam przypomnieć, że śmierć nie jest końcem. Jest tylko bramą do nowego, wiecznego życia. Bramą do świata, w którym miłość, a nie nienawiść, zwycięża.

Kilka dni temu obserwowałam w jednej z telewizji próby oswojenia śmierci, zdystansowania się do niej. Tyleż rozpaczliwe co puste. Przed śmiercią nie da się uciec. Tą, która dotyczy ludzi wokół nas i tą, która zagraża nam samym. Można ją zbanalizować, zagłuszyć, wyśmiać, ale ciągle zostaje ten podskórny strach, który mówi, że nie jesteśmy bezpieczni w naszym trwaniu. I właśnie ten strach nie pozwala odpowiadać dobrem na zło.

Przecięcie łańcucha wzajemnej nienawiści, zatrzymanie zła na sobie i nie oddawanie go dalej wymaga odwagi. Tej, która płynie z nadziei, że ani śmierć, ani życie, ani jakiekolwiek stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga. Paradoksalnie: podobna nadzieja pozwala terrorystom zabijać. Można bez lęku czynić potworne zło. Nie da się go pokonać żadnym działaniem, którego motywem jest lęk, a celem próba jego wywołania. Jedyny sposób, to przestać się lękać i czynić dobro.

Tak by krew ofiar stała się naprawdę zasiewem pokoju.