Kapelani szpitalni w Polsce

KAI |

publikacja 04.11.2010 10:40

Jest ich około tysiąca. Odwiedzają chorych, udzielają im sakramentów, rozmawiają, opiekują się rodzinami. – Nie ma znaczenia czy ktoś jest wierzącym, czy ateistą – mówi ksiądz Marian Bigaj, kapelan w klinice Attis w Warszawie.

Kapelani szpitalni w Polsce Hneryk Przondziono/Agencja GN

Niedomaganie ciała, wyłączenie z aktywnego życia, perspektywa śmierci otwiera ludzi na wymiar duchowy.

Obecność kapelanów w szpitalach gwarantuje artykuł 5. Konkordatu, zawartego między RP i Stolicą Apostolską. Zgodnie z Kodeksem Pracy oddelegowany przez biskupa lub przełożonego zakonnego kapelan zawiera umowę o pracę z dyrektorem placówki leczniczej lub opiekuńczej. Kapelani szpitalni sformułowali w 1998 r. postulat, by w szpitalach do 500 łóżek zatrudniać księdza na cały etat. Gdyby liczba ta była wyższa, należy zatrudnić dodatkowego kapelana.

24 godziny na dobę

Wysokość zarobków pracujących w szpitalach księży wywołuje ostatnio dyskusję. W ubiegłym roku pielęgniarki z Bielska nie mogły pogodzić się z faktem, że pensje kapelanów są wyższe od zarobków pielęgniarek i początkujących lekarzy. Polityk SLD zaapelował, by w związku z kryzysem zrzekli się zarobków i potraktowali swoją pracę jako misję.

Ministerstwo Zdrowia nie posiada danych dotyczących liczby kapelanów szpitalnych ani wysokości ich pensji. Ich Krajowy Duszpasterz Służby Zdrowia, o. Józef Jachimczak szacuje, że w Polsce jest ich około tysiąca, ale spora część z nich nie jest na pełnym etacie, a na połowie lub nawet na ćwierć etatu. Zdarza się, że opiekują się nawet 500 chorymi. „W Stanach Zjednoczonych jeden duchowny opiekuje się 20 pacjentami” – porównuje standardy o. Jachimczak.

Nie tylko liczba pacjentów jest poważnym wyzwaniem, ale też rodzaj posługi. Pracujący w szpitalach kapłani są do dyspozycja praktycznie całą dobę. Odprawiają Msze św. i nabożeństwa w szpitalnych kaplicach, spowiadają, udzielają Komunii św., rozmawiają, czy choćby siedzą przy chorych, są w kontakcie z ich rodzinami. Nieraz muszą iść do konających w nocy.

„Powinienem być 5 godzin dziennie, ale nie liczę godzin. Nieraz jestem 8, 10, zwłaszcza jeśli zdarzy się trudna spowiedź” – mówi ks. Bigaj. Ks. Jakub Knychała, który przez 7 lat pracował w poznańskich placówkach nieraz miał 700 pacjentów pod opieką i też nie miał limitu godzin. „Było to dość trudne” – stwierdza lakonicznie.

Ks. Jacek Bazarnik, który od 17 pracuje w Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu wyznaje, że choć jego etat opiewa na 42 godziny tygodniowo, bardzo często przebywa na oddziałach 10-12 godzin. Praktycznie jest to nienormowany dzień pracy, za co dostaje niecałe 2 tys. zł. Część zarobionych pieniędzy przekazuje rodzicom, którzy przybywają z całej Polski żeby towarzyszyć chorym dzieciom i muszą opłacić choćby najskromniejsze mieszkanie w obcym mieście.

Modlę się i pocieszam

„Modlę się i pocieszam, bo co mogę więcej?” – mówi o swojej pracy ks. Bazarnik. Jako ksiądz, pracujący w szpitalu dziecięcym szczególnie często odczuwa swoją bezradność i fakt, że na pytanie o cierpienie i śmierć dziecka brakuje odpowiedzi. W Dzienniczku św. Faustyny znalazł odpowiedź Jezusa – takie dzieci utrzymują istnienie świata. Ale nieraz nie można tego powiedzieć rodzicom. Pozostaje milczenie.

„Po prostu jestem” – mówi ks. Bigaj, który jest już 5. rok w klinice Attis, a wcześniej 13 lat pracował w Ośrodku Odwykowym dla Alkoholików. „Nie trzeba zniechęcać się, gdy ludzie nie przychodzą. W końcu się przełamują, bo są zagubieni i szukają, więc proszą żeby poświęcić im czas. I nie ma znaczenia, czy ktoś jest wierzący, czy ateista. Po prostu być, a oni wiedzą, że jestem dla nich” – tłumaczy.

Nie tylko ciało

Brat Krzysztod Fronczak, prowincjał Zgromadzenia św. Jana Bożego, którego zadaniem jest opieka nad chorymi uważa, że obecność duchownych w szpitalach jest sprawą fundamentalną. Jest przekonany, że nie sposób wyleczyć ciała pomijając sferę duchową. „Nawet świat, zupełnie nieraz zmaterializowany, widzi złożoność natury ludzkiej. Powstała odrębna dziedzina medycyny, psychosomatyka, która bada wpływ psychiki na organizm i zdrowie człowieka” – wyjaśnia.

Dr Joanna Teisseyre, pediatra – transplantolog z Centrum Zdrowia Dziecka nie ma wątpliwości, że obecność kapelana jest niezbędna zarówno dzieciom, jak rodzicom. „Ksiądz daje małym pacjentom i ich rodzinom wsparcie psychiczne i duchowe. My lekarze nie mamy ani czasu, a nieraz i odwagi żeby rozmawiać z dziećmi i ich bliskimi. Wtedy przychodzi ksiądz, który jest do ich dyspozycji – mówi. – Duchowni uzupełniają naszą pracę, wprowadzają poczucie spokoju i ładu” – dodaje.

Szkoła kapelanów

Brat Fronczak informuje, że jego zakon pragnie uruchomić w 2011 r. Szkołę Kapelanów Szpitalnych. Będzie to ośrodek formacyjny, ale też konsultacyjno-szkoleniowy, przygotowujący księży do pełnienia posługi przy chorych. Ma on zapewniać podstawy wiedzy medycznej i psychologicznej, a także stać się miejscem wymiany doświadczeń.

Prowincjał bonifratrów podkreśla, że zainteresowanie inicjatywą jest bardzo duże. Szkoła Kapelanów powstaje z myślą nie tylko o księżach, ale również osobach świeckich, siostrach i braciach zakonnych, tworzących zespoły duszpasterskie, które mogą częściowo wyręczyć duchownych.

„Formacja kapelana powinna być zbliżona do formacji misyjnej” – uważa ks. Knychała. „W szpitalu ksiądz nie jest na „swoim” terenie i spotyka ludzi, których w normalnych warunkach nigdy by nie spotkał” – wyjaśnia. Jego zdaniem, taki ksiądz nie może się bać i nie powinien też prezentować katolicyzmu „pretensjonalnego”, czyli mieć pretensje do ludzi za ich postawy. „Jeśli są nieobecni w kościele to znaczy, że nie mają wiary” – stwierdza ks. Knychała.

Funkcją księdza w takim wypadku jest zachęta do odkrycia Boga, do modlitwy – preewangelizacja. Ks. Knychała nie wątpi, że kapelani są bardzo potrzebni. Gdy pracował w szpitalu robił wśród pacjentów ankietę nt. obecności księdza w placówkach służby zdrowia. 70 proc. chorych aprobowała kapelanów, tylko 8,5 było przeciw. Na ankietę odpowiadała połowa pacjentów, co oznacza, że temat jest ważny.

„Ksiądz w szpitalu nikogo nie powinien dziwić – jesteśmy w większości społeczeństwem katolickim” – dodaje dr Teisseyre z Centrum Zdrowia Dziecka.