Duch pacjenta

Franciszek Kucharczak

GN 51/2020 |

publikacja 17.12.2020 00:00

Pandemia wyraźniej niż kiedykolwiek pokazała, jak bardzo chorzy potrzebują opieki duchowej. Lekarze to zauważyli – i wyciągają wnioski.

Duch pacjenta istockphoto

Początek października. Wzbiera tzw. druga fala pandemii koronawirusa. Na oddział szpitala zakaźnego w Raciborzu trafia Katarzyna Bor, katechetka z Wodzisławia Śląskiego, w przeszłości pielęgniarka z pogotowia. Ma trudności z oddychaniem, męczy ją kaszel i odczuwa wielką słabość. Leży w trzyosobowej sali. Po kilku dniach zwalnia się jedno łóżko – pielęgniarki przyprowadzają nową pacjentkę.

– Gdy weszła, była szara na twarzy i ledwo trzymała się na nogach z przerażenia – opowiada Kasia. Jak się okazało, kobieta drżała o rodzinę, bo wszyscy tam byli chorzy na COVID-19. Szczególnie martwiła się o ojca, który trafił pod respirator do szpitala gdzieś w Krakowie, i o męża walczącego o życie na oddziale w sąsiednim budynku. Przed paroma godzinami lekarze powiedzieli jej, że stan męża jest krytyczny i ma się modlić o cud. A do tego resztki sił wysysała z niej jej własna choroba.

– Była jak wystraszone dziecko. Pomyślałam, że trzeba jej pomóc – mówi katechetka, zaznaczając, że personel medyczny, choć wspaniały i bardzo oddany chorym, nie miał czasu na to, żeby stale przy nich siedzieć. – Starałam się w miarę swoich sił okazać jej troskę, choćby takim normalnym gestem jak poprawienie kołdry czy wyjaśnienie znaczenia jakiegoś zabiegu. Mając doświadczenie medyczne i pedagogiczne, wiedziałam, jak ważne mogą być takie rzeczy – podkreśla.

Katarzyna miała przy sobie zabraną z domu ikonę przedstawiającą Chrystusa Pantokratora. Wizerunek stał naprzeciw niej na wystającym ze ściany elemencie. Kiedy przywieźli tamtą panią, Kasia przesunęła się tak, że teraz nowa pacjentka spoglądała wprost na ikonę.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.