Miał prawe serce po lewej stronie - wspomnienie śp. o. Macieja Zięby

Maciej Rajfur

publikacja 08.01.2021 12:51

Był człowiekiem nietuzinkowym. Jaki pozostał w myślach młodych ludzi, którzy z nim pracowali, słuchali go z ambony, przy stole, ale i w konfesjonale?

Miał prawe serce po lewej stronie - wspomnienie śp. o. Macieja Zięby Jakub Szymczuk /Foto Gość O. Maciej Zięba urodził się i zmarł we Wrocławiu w wieku 66 lat.

Ojca Macieja Ziębę można przedstawić w encyklopedycznych formułkach, zawierających chronologię podjętych działań, sukcesów, odznaczeń. W tym przypadku jest ich sporo, bo dominikanin przez całe swoje dorosłe życie był osobą aktywną na polu intelektualnym i duszpasterskim. Odcisnął wyraźne piętno w wielu środowiskach - od Solidarności przez Instytut Tertio Millenio po różnego rodzaju media i instytucje. 

Ale my chcemy spojrzeć na tego człowieka oczami młodych ludzi, którzy stanowią teraz o sile naszego kraju. Pokoleniu tzw. "młodych dorosłych", których o. Zięba formował. Co zostało w nich z niego? Ich wspomnienia rysują obraz inny do tego z Wikipedii. Za wykładami, sympozjami, programami, kazaniami stał konkretny człowiek. Jaki? 

O tym na następnych stronach mówią ci, którzy go poznali nieco lepiej:

Przypominamy, że 9 stycznia we Wrocławiu odbędzie się pogrzeb śp. o. Maciej Zięby. Zostanie pochowany na cmentarzu przy ul. Bujwida.

Jan Jaśkowiak (25 lat)

Ojca Macieja Ziębę poznałem na II roku studiów, a przez ostatnie 2,5 roku nasza znajomość była dość intensywna. Polegała zarówno na opiece duchowej, którą o. Maciej nade mną roztaczał, jak i współpracy w ramach Instytutu Tertio Millennio, którego jestem obecnie wiceprezesem.

Ojciec był dla mnie przewodnikiem duchowym. Zawsze mogłem z nim pogadać, wysłuchiwał mnie. Traktowałem go jak drugiego ojca. Ujmował mnie w nim sposób myślenia krytycznego, spojrzenie na sprawy obiektywnie, z różnych stron. Do każdego człowieka podchodził z szacunkiem, chciał się autentycznie wsłuchiwać w jego argumenty i spierać na rację. Nie bał się debaty, niezależnie od poglądów swoich rozmówców.

Teraz bardzo brakuje nam w Polsce tej umiejętności. On potrafił rozmawiać z ludźmi niezależnie od ich światopoglądów. Na różne tematy: społeczne, religijne i kulturalne. I, co ważne, poprzez dyskusję i wymianę poglądów z nim rozmówcy mogli się wzajemnie ubogacić, a nie toczyć ślepy spór.

Jako kapłan i zakonnik w oryginalny sposób przekazywał Katolicką Naukę Społeczną oraz myśli Jana Pawła II. To na mnie zawsze robiło duże wrażenie, ale też mnie autentycznie zmieniało. Nie przesadzę, jeśli nazwę o. Ziębę największym propagatorem sposobu myślenia św. Jana Pawła II w Polsce. Wiele osób, które regularnie się u niego spowiadały, doświadczyły jego ojcowskiej opieki. Pragnął wchodzić w relację z człowiekiem. Nie chciał wyspowiadać kogoś tylko raz, lecz był otwarty na współpracę duchową, na regularny kontakt. Na przestrzeni lat poprowadził duchowo setki ludzi i z każdym starał się trzymać relację. To bardzo wartościowe w dobie pędu, gonitwy i życia według słupków oraz statystyk.

Anna Janczyk (28 lat)

Ojca Macieja Ziębę poznałam w 2016 roku, gdy byłam uczestnikiem Szkoły Zimowej Instytutu Tertio Millennio. W 2017 roku zostałam pracownikiem ITM, a następnie przez półtora roku pełniłam funkcję wiceprezesa fundacji.

Ojciec Maciej wśród intelektualistów zajmujących się kwestiami społecznymi wyróżniał się ścisłym umysłem fizyka, dzięki któremu potrafił te zagadnienia przedstawiać w sposób logiczny, klarowny i uporządkowany. Jego spostrzeżenia były jasne dla wszystkich, zarówno dla humanistów, jak i ścisłowców. Zdecydowanie cechowała go pracowitość, którą ktoś mógłby nazwać nawet pracoholizmem. Wymagał od swoich współpracowników dużo, ale od siebie zdecydowanie więcej. Nie było dla niego rzeczy niemożliwych. Pomagał mu w tym niesamowity upór. Podczas naszej współpracy w instytucie uczył, że "trzeba zrobić tak, żeby się dało".

Ojciec Maciej szanował swoich rozmówców i słuchaczy. Bez względu na ich liczbę i charakter spotkania zawsze był dobrze przygotowany. Podczas kolejnych edycji szkół Instytutu Tertio Millennio prowadził wykłady, warsztaty i odprawiał Msze Święte. Stale był także dostępny jako duszpasterz i spowiednik. Wieczory poświęcał na długie dyskusje z młodymi ludźmi, którzy mogli wtedy zapytać go dosłownie o wszystko i podzielić się swoimi opiniami czy wątpliwościami. Podziwiałam ojca za anielską cierpliwość wobec powtarzających się pytań. Nigdy w tych sytuacjach nie dał odczuć rozmówcom zniecierpliwienia - zawsze wysłuchał i niestrudzenie tłumaczył świat.

Pytany o poglądy polityczne zawsze powtarzał: "mam prawe serce po lewej stronie". Dzięki ojcu i temu, w jaki sposób prowadził instytut, jest to nadal miejsce gromadzące ludzi o różnych poglądach politycznych, którzy jednak mogą ze sobą dyskutować i współpracować.

Bartłomiej Matura (28 lat)

Ojca Macieja poznałem na jednej z debat we Wrocławiu, potem na seminariach z Katolickiej Nauki Społecznej, uczestniczyłem też kilkakrotnie w szkołach organizowanych przez Instytut Tertio Millennio w Wadowicach i na letnich wyjazdach całego środowiska w Skorzęcinie. Często się u niego spowiadałem.

Miał nieprawdopodobne zdolności formacyjne i nauczył mnie dobrze się spowiadać. Dopiero podczas spowiedzi u ojca Macieja miałem możliwość dłuższego porozmawiania o grzechu. Potrafił wskazać mi, w jaki sposób podejść do jakiego grzechu i jak z nim się zmagać. Potrafił powiedzieć, jaki grzech jak oddziałuje. I najważniejsze chyba - uświadomił mnie o sile Bożej łaski. Po prostu przestałem się bać grzechów. Spowiedź wyglądała trochę jak połączenie oczyszczenia duchowego z analizą psychologiczną. Dzięki niemu udało mi się zbudować dojrzałą wiarę, odczarowaną, pozbawioną "bożków".

O. Zięba potrafił  - wydaję mi się, że także lubił - rozmawiać i przebywać z młodymi ludźmi, a przy tym ich rozumieć. Dla każdego, kogo choć trochę znał, zawsze znalazł czas na rozmowę i mimo tak wielu ludzi, którzy byli wokół niego, to zawsze pamiętał o każdym, znał szczegóły z jego życia i podchodził do rozmówcy bardzo osobiście.

Dla wielu, także dla mnie, był takim trochę drugim ojcem, którego się szanuje, bierze od niego przykład, który uczy ciekawości świata. Był jednym z nielicznych ludzi w obecnym Kościele, który potrafił dialogować, a nie prowadzić monolog. Przy tym bardzo stanowczo bronił swoich racji. Tworzył wokół siebie środowisko ludzi zaangażowanych, a przy tym wierzących, i pokazywał, jak być zaangażowanym katolikiem na miarę trzeciego tysiąclecia.

Miał bardzo trzeźwy i otwarty umysł, racjonalnie i ze spokojem podchodził do świata. Mimo tak wielu znanych i znakomitych postaci wokół niego, potrafił być zwykłym człowiekiem i prawdziwym na wskroś. Był jeden z nielicznych, który tworzył w polskim Kościele prawdziwe duchowe i społeczne dziedzictwo św. Jana Pawła II.

Agata Korczak (28 lat)

Ojca Macieja poznałam kilka lat temu, kiedy w czasie studiów kolega zaprosił mnie do uczestniczenia w seminariach wokół książki Jana Pawła II "Pamięć i Tożsamość" prowadzonych przez o. Ziębę. Spotkania te były kontynuowane jeszcze długo po omówieniu całej książki, rozmowy toczyły się wówczas wokół tematów Katolickiej Nauki Społecznej, patriotyzmu, historii, bieżących spraw Kościoła i polityki.

Ojciec był osobą otwartą na ludzi i potrafił patrzeć na historię z szerokiej perspektywy. Jestem bardzo wdzięczna, że dane mi było go poznać osobiście, słuchać go, rozmawiać z nim, wiele się od niego uczyć, szczególnie ewangelicznej wrażliwości, o której przypominał, mówiąc: "katolik powinien mieć prawe serce po lewej stronie".

Podkreślał, że niezwykle ważne jest, by katolicy zabierali głos w sprawach społeczno-politycznych. Do końca dbał o prawdę na temat Jana Pawła II.

Pamiętam nasz zeszłoroczny wspólny powrót ze szkoły jesiennej w czasie rozgrywanych Mistrzostw Europy w siatkówce męskiej. Część meczu o brązowy medal, który Polacy rozgrywali z Francuzami, oglądaliśmy w samochodzie. Ojciec, jako zapalony kibic, niezwykle żywo komentował nam, współpasażerom, sytuację na boisku...

Dominik Wojtkiewicz (30 lat)

Ojca Ziębę poznałem w 2014 roku, kiedy pojechałem na Szkołę Zimową organizowana przez Instytut Tertio Millennio, fundację założona przez ojca w 1995 jako odpowiedź na list św. Jana Pawła II "Tertio Millennio Adveniente". Nie wiedziałem, że to był dopiero początek mojej drogi w cieniu ojca.

Przez te ostatnie lata poznałem w tym kapłanie człowieka, który był świadomy swojej misji i poświęcił się dla niej bez reszty. Imponował mi w nim heroizm pracy. Wiele godzin poświęcał na pisanie tekstów, kazań, artykułów itd. Jednocześnie był kapłanem i sprawowanie sakramentów stawało się istotą jego posługi. Był pasterzem, którzy przewodził owcom w zamęcie współczesności.

Zawsze znajdował czas dla młodych. Wielokrotnie powtarzał, że jego zadaniem jest przekazać pałeczkę następnemu pokoleniu. Nie tolerował spóźniania się. Pamiętam sytuację, kiedy, sam mając z tym problemem, przyjechałem po niego na spotkanie. Spóźnił się "tylko" 5 minut, co dla mnie w tamtym okresie było sukcesem. Tymczasem dla ojca to była mała katastrofa, ponieważ ludzie czekali. Tak postawa wynika zapewne z szacunku, jakim darzył słuchaczy.

Na licznie organizowanych wyjazdach wyznawał zasadę, że należy być na nich od początku do końca. Nie akceptował przyjeżdżania w trakcie czy przed końcem. Dlaczego? Myślę, że znowu chodziło przede wszystkim o wzajemny szacunek. Jako wspólnota zaczynamy i jako wspólnota kończymy.

Osobiście jestem wdzięczny Panu Bogu, że pozostawił nam ojca do momentu, kiedy mógł stanąć ponownie w obronie polskiego papieża, tym razem oskarżanego o tuszowanie pedofilii. Jan Paweł II był w centrum nauczania społecznego ojca Zięby. Myślę, że dominikanin był jednym z największych (jeśli nie największym) znawców jego twórczości. Na koniec swojego życia mógł zaświadczeń przeciw wielu o niewinności polskiego papieża.

Ojciec Zięba - jak świeca - dawał ciepło i oświetlał drogę. Jego brak jest stratą dla wielu, w tym dla mnie, ale wielkim zyskiem dla nieba.