Słowo nie etyka

Joanna Kociszewska

Jak wygląda głoszenie Ewangelii w naszym wykonaniu? Do czego przekonujemy? Do wartości etycznych? Do pięknych idei? Do działalności charytatywnej?

Słowo nie etyka

W ubiegły piątek ogłoszono tekst adhortacji o Słowie Bożym. Wiele w niej rzeczy ważnych, ale za jedną z kluczowych uważam myśl – zasadę, że u początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie.

Dopiero to spotkanie z wydarzeniem jakim było pojawienie się Boga na ziemi, jego śmierć i zmartwychwstanie, spotkanie z Bogiem samym który zaprosił nas do swojego życia, pociąga za sobą decyzje etyczne czy utożsamienie z pewnymi ideami. Bez tego spotkania zostaje tylko etyka (umówmy się: nie do zrealizowania ludzkimi siłami, jeśli nie chce się wprowadzać uproszczeń) lub ideologia.

Dopiero to spotkanie ze Słowem i z Bogiem samym w Najświętszym Sakramencie prowadzi dalej: do miłości miłosiernej, do działania dla innych. Jeśli u jej podstawy nie będzie spotkania, zostanie tylko działalność charytatywna. Rzecz oczywiście ważna, ale nie mająca nic wspólnego z chrześcijaństwem. Podkreślę: to wcale jej nie przekreśla, nie odbiera ani odrobiny wartości. Nie tylko to co chrześcijańskie jest wartościowe.

Benedykt XVI sięga do źródeł. Warto zadać pytanie, jak wygląda nasze myślenie i mówienie o chrześcijaństwie. Jak wygląda głoszenie Ewangelii w naszym wykonaniu? Do czego przekonujemy? Do wartości etycznych? Do pięknych idei? Do działalności charytatywnej? Czy po prostu mówimy: „Słuchaj, spotkałem Kogoś, kto zmienił moje życie! Kogoś bardzo ważnego!”?

U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej ani idei. Jest spotkanie. To ono decyduje o wszystkim. Żadnej budowy nie zaczyna się od pięter, ale od fundamentów.

Fundamentem chrześcijaństwa jest spotkanie z Jezusem Chrystusem Zmartwychwstałym. Od Niego wszystko się zaczyna, z Niego wypływa, na Nim się kończy.