Księga Uchodźców

Księga Uchodźców wraca do Karakosz, na Równinę Niniwy, by służyć odbudowie życia w tamtejszej wspólnocie chrześcijan. Być może to znak dla nas.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Przed niespełna dwoma laty media informowały o ponownym oddaniu do użytku, zniszczonej przez ISIS, słynnej biblioteki w Karakosz, na Równinie Niniwy. Wczoraj (środa) pojawiła się kolejna dobra wiadomość. Wywieziona wówczas przez tamtejszych duchownych do Mosulu Księga Uchodźców – Libro Profugo, dzięki włoskim wolontariuszom, dotarła do Italii, odrestaurowana, a wczoraj, po audiencji generalnej, zaprezentowana papieżowi. W najbliższym czasie ma wrócić tam, skąd przybyła i służyć kultowi chrześcijańskiemu. Prawdopodobnie (takie są moje przypuszczenia) pojedzie z papieżem do Iraku w marcu.

Czytając informację przypomniałem sobie świadectwa Polaków zmuszonych do opuszczenia rodzinnych gniazd na Kresach. Wspominają chwile, gdy w drzwiach domu pojawił się żołnierz, dając godzinę na spakowanie tego, co najbardziej potrzebne i przygotowanie się do wyjazdu. Pierwszą rzeczą, po którą sięgano, były zawieszone na ścianach domów święte obrazy. Dla czego akurat to? Bo – padała odpowiedź – nic ważniejszego nie było.

Skoro od mozaiki różnych wydarzeń-obrazów zaczęliśmy, jeszcze jeden. Wędrowałem kiedyś z grupą Doliną Kamienicy. W miejscu, gdzie zaczyna się zarośnięta dziś ścieżka na Polane Ustępne, stoi słynna Papieżówka. Zauważyć przy okazji trzeba, że nazwa ta od niedawna jest w powszechnym użyciu. Gdy po raz pierwszy wędrowałem Doliną na mapach miejsce oznaczone było jako „Autobus”. Podobno stał przez wiele lat, służąc jako szatnia i magazyn sprzętu dla robotników leśnych. O papieżu mówiło się po cichu, choć z humorem. Świadkowie historii, dziś nieżyjący lub będący na emeryturze, z błyskiem w oku, zapewne nieco koloryzując, wspominali jego tam obecność. Ponieważ miałem możliwość spotkań i rozmów z nimi, swoją wiedzą chciałem podzielić się z grupą. Ale przeżyłem mały szok. Wędrowcy, owszem, zainteresowani byli zrobieniem selfie. Wyłączyli się, gdy zacząłem opowieść, szybko okazując zniecierpliwienie.

Przypadkowo ułożone obok siebie kamyki mozaiki? Nie. Raczej celowy zabieg, mający pomóc w zrozumieniu tajemnicy Kościoła w całej jego złożoności, na którą składają się także współczesne wyzwania.

Księga Uchodźców. Towarzysząca ludowi w drodze, konstytuująca go na równi ze Słowem Bożym. Uciekinierzy nie zabrali ze sobą mszału, księgi nabożeństw. Zabrali ze sobą Pamięć. Bo chrześcijańska liturgia, gdziekolwiek sprawowana, w jakimkolwiek obrządku, jest Pamięcią. Ale nie w znaczeniu wspominania wesela dzieci. Pamięć chrześcijańska jest na tyle pojemna, że mieści w sobie wczoraj, dziś i jutro. „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, Początek i koniec, Alfa i Omega. Do Niego należy czas i wieczność. Jemu chwała i panowanie przez wszystkie wieki wieków” – mówi podczas Wigilii Paschalnej celebrans, żłobiąc na paschale cyfry bieżącego roku. Bez wczoraj nie ma dziś. Tym bardziej nie ma jutro.

Dlatego tak ważne jest, byśmy wszelkie rozmowy, dyskusje, spory, zakorzeniali w Pamięci. Bez niej spór jest jałowym. Nie jest impulsem wprawiającym w ruch. Zatrzymuje w miejscu. Czyli pozbawia czegoś, co w jakimś sensie jest istotą chrześcijaństwa: bycie w drodze. Bo chrześcijaństwo, jak wyjaśnia kard. Kurt Koch, to wspólna wędrówka „ludzi wierzących w Jezusa Chrystusa, który objawił się jako „droga”, a dokładniej jako „droga, prawda i życie” (J 14, 6). Dlatego religia chrześcijańska była pierwotnie nazywana „drogą”, a chrześcijanie, którzy podążali za Chrystusem jako Drogą, byli nazywani „zwolennikami tej drogi” (Dz 9, 2)”.

Co utrudnia owe zakorzenienie w Pamięci? Przede wszystkim zatrzymanie się na powierzchni (selfie), zabieranie w drogę mało ważnych i przydatnych drobiazgów, podczas gdy to, co najważniejsze pozostaje na ścianie opuszczanego domu, stając się w bliskiej przyszłości łupem grabieżców. Potem okazuje się, że mające być pokarmem uchodźców w drodze zgromadzenie, przeistacza się w spór frakcji, racji, walką na czysto ludzkie argumenty, gdyż zabrakło Księgi Uchodźców – Pamięci. Będącej gwarantem, że jesteśmy na jednej drodze. Że istotą naszego gromadzenia się nie jest spór, ale wsłuchiwanie się w to, „co Duch mówi do Kościołów” (Ap 3,20). Że nie mamy być przeciw sobie, ale dla siebie. Jak przypomina nam inna Księga Uchodźców: „Spraw, abyśmy posileni Ciałem i Krwią Twojego Syna i napełnieni Duchem Świętym, stali się jednym ciałem i jedną duszą w Chrystusie. Niech On uczyni nas wiecznym darem dla Ciebie, abyśmy otrzymali dziedzictwo z Twoimi wybranymi…”

Księga Uchodźców wraca do Karakosz, na Równinę Niniwy, by służyć odbudowie życia w tamtejszej wspólnocie chrześcijan. Być może to znak dla nas. Że bardziej, aniżeli sporu o role, kompetencje i podział władzy, potrzebujemy powrotu do naszej Księgi Uchodźców. Ona nas odbuduje.