Nadzieja nad Wisłą

Ilona Krawczyk-Krajczyńska

publikacja 27.02.2021 00:14

Lodołamacze z powodzeniem torują drogę dla spływającej kry - teraz wiele zależy od sytuacji na odcinku powyżej Płocka, gdzie niewzruszony pozostaje lodowy zator.

Nadzieja nad Wisłą Ilona Krawczyk-Krajczyńska/ Foto Gość - Bywało gorzej - mówią mieszkańcy Kępy Polskiej w gm. Bodzanów, ale na rzekę, która już nie raz pokazała im swój nieprzewidywalny charakter patrzą z umiarkowanym optymizmem.

Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Odczyty wodowskazów z każdym dniem przynoszą raz dobre, raz gorsze wieści. Wisła już dawno nie budziła tylu emocji i niepokoju. 

Kiedy kilka dni temu lodołamacze dotarły do Płocka, stała pokrywa lodowa powyżej miasta miała 40 km długości.

Obecnie sytuacja wydaje się być opanowana w gminie Czerwińsk, skąd 23 lutego czoło pokrywy lodowej spłynęło w stronę Wyszogrodu, a tendencja spadkowa wody umożliwiła odwołanie stanu alarmowego. – Było już 641 cm, ale Wisła pięknie zrobiła sobie rynnę i woda opada. Jednak cały czas z niepokojem spoglądamy na prognozy pogody. Mamy wsparcie strażaków, żołnierzy WOT, starostwa w Płońsku. To, że nie jesteśmy sami, dużo dla nas znaczy - mówi Marcin Gortat, burmistrz miasta i gminy Czerwińsk n. Wisłą.

W Wyszogrodzie wody również jest mniej. Piątkowe odczyty pokazały spadek nawet o 60 cm. Niczego jeszcze nie można wykluczyć, dlatego na wypadek gwałtownego wezbrania wody zabezpieczono kilka domostw, które nie są chronione wałem. - Odcinek od Płocka do Wyszogrodu jest najtrudniejszy. Wysepki, płycizny, to wyklucza tam pracę lodołamaczy. Cały czas trwa uszczelnianie i wzmacnianie wałów uszkodzonych przez bobry. Zabezpieczyliśmy też wyrwę w wale w okolicach Kępy Polskiej. Gwałtowna odwilż nie sprzyja sytuacji. Do chwili, kiedy będzie można odetchnąć z ulgą jeszcze długa droga – mówił Piotr Jakubowski, kierownik Biura Spraw Ochronnych i Zarządzania Kryzysowego PCZK w Płocku.

Najtrudniejsza sytuacja utrzymuje się na odcinku gminy Bodzanów, gdzie odczyty poziomu wody niepokoją już od 15 lutego. – Problemem jest zator. Gruba warstwa lodu sięga aż do dna. Potrzeba więcej wody, aby ruszyła i poniosła lód przed falą wezbraniową z gór. Jeśli zator się nie udrożni, wtedy może być nieszczęście. Lodołamacze nie dopłyną do nas, bo nie pozwoli na to m.in. niski poziom rzeki. W gotowości czeka 30 saperów, którzy w sytuacji zagrożenia podłożą ładunki wybuchowe. Mam jednak nadzieję, że to nie będzie konieczne. Lód jest coraz bardziej kruchy. Liczymy, że natura zrobi swoje, zator ruszy i wszystko spłynie bezpiecznie za Płock - tłumaczy Jerzy Staniszewski, wójt gminy Bodzanów.

Lokalne samorządy niestrudzenie wspierają strażacy, druhowie oraz żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy pozostaną tam do czasu ustania zagrożenia. Stan alarmowy przekroczony jest na wszystkich płockich wodowskazach, ale poziom wody systematycznie opada.

Lodołamacze cały czas kontynuują udrażnianie rzeki i kierują się w stronę zatoru powyżej Płocka. Jak daleko uda się im przebić? Jak ostatecznie zachowa się Wisła? Czas pokaże.