Dziura w systemie?

PAP |

publikacja 29.11.2010 12:53

Wszystkie depesze amerykańskich dyplomatów, które wyciekły w niedzielę do portalu Wikileaks, zostały wysłane za pośrednictwem wojskowego systemu internetowego SIPRNET - piszą w poniedziałek dzienniki "El Pais" i "Guardian".

Dziura w systemie? Henryk Przondziono/Agencja GN Prasa na całym świecie pisze dziś o przeciekach tajnych dokumentów do portalu Wikileaks

Jak pisze "El Pais", według danych amerykańskiego Kongresu, sieć SIPRNET (skrót od Secret Internet Protocol Router Network, czyli Sieć Przesyłowa Tajnych Protokołów Internetowych) jest obecnie wykorzystywana przeze co najmniej 180 ambasad USA.

O tym, że właśnie za jej pośrednictwem zostały wysłane depesze ujawnione przez Wikileaks, świadczy skrót SIPDIS w ich nagłówku, co jest skrótem od Secret Internet Protocol Distribution, czyli Dystrybucja Tajnych Protokołów Internetowych.

Przy korzystaniu z systemu wymagane jest przestrzeganie ścisłych zasad bezpieczeństwa, np. może on być otwarty wyłącznie wtedy, gdy użytkownik siedzi przed ekranem, a hasło (składające się co najmniej z 10 znaków, w tym co najmniej 2 duże litery, 2 cyfry i 2 symbole specjalne) musi być zmieniane co 5 miesięcy.

Teoretycznie każdy nośnik, na który zostanie skopiowana informacja z tego systemu, musi być automatycznie zaklasyfikowany jako tajny i przechowywany w bezpiecznym miejscu - podkreśla "Guardian". Jeśli do komputera z SIPRNET zostanie podłączone osobiste urządzenie takie jak iPod, może zostać automatycznie skonfiskowane.

"W praktyce te liczne poziomy bezpieczeństwa były rozluźniane, by jak najbardziej ułatwić korzystanie z systemu" - podkreśla "Guardian".

Liczba osób korzystających z systemu znacznie wzrosła w ostatnim czasie, m.in. ze względu na to, że większe zespoły zajmują się kwestiami bezpieczeństwa, a więc mają dostęp do tajnych dokumentów.

Departament Stanu klasyfikuje stopień tajności swoich dokumentów w 5-stopniowej skali - od Top Secret (ściśle tajne) po Confidential (poufne). Wśród dokumentów opublikowanych w Wikileaks nie ma żadnych depesz ze statusem Top Secret, ale aż 15 tys. sklasyfikowano tylko oczko niżej, jako Secret (tajne).

Jak można wydedukować z danych Biura Kontroli Rządu, podlegającego amerykańskiemu Kongresowi, oraz innych podanych ostatnio przez amerykańskie media, do dokumentów zaklasyfikowanych jako "Secret" ma dostęp ponad 3 mln Amerykanów, w tym dziesiątki tysięcy pracowników Departament Stanu, funkcjonariuszy CIA, FBI, Agencji ds. Walki z Narkotykami (DEA), wywiadu wojskowego. W USA działa 14 agencji pełniących zadania z zakresu wywiadu.

Już w 1993 r. liczba osób upoważnionych do czytania dokumentów o dwóch najwyższych stopniach tajności wynosiła 3 067 000 - podkreśla brytyjski dziennik "Guardian". rzecznik Departamentu Stanu USA odmówił w poniedziałek dziennikowi podania aktualnej informacji na ten temat.

Według "Guardiana", pojawiły się doniesienia, że system alarmowy mający wykrywać przypadki podejrzanego wykorzystania sieci został zawieszony dla amerykańskich żołnierzy w Iraku, bo skarżyli się, że jest niewygodny w obsłudze.