Spór o paszporty

Szymon Babuchowski

GN 18/2021 |

publikacja 06.05.2021 00:00

Krok w stronę bezpiecznej codzienności, jawna dyskryminacja niezaszczepionych, a może potężne narzędzie manipulacji? Idea paszportów covidowych, które proponuje Komisja Europejska, budzi wiele kontrowersji. Czy słusznie?

Wprowadzenie tzw. paszportów covidowych popierają przede wszystkim państwa żyjące z turystyki. istockphoto Wprowadzenie tzw. paszportów covidowych popierają przede wszystkim państwa żyjące z turystyki.

Mają się pojawić do 25 czerwca, a więc jeszcze przed wakacjami, i ułatwić nie tylko podróże, ale – być może – także korzystanie z kin, sal koncertowych czy stadionów. Teoretycznie same plusy. Dlaczego więc pojawiło się wokół nich tyle emocji? Czym właściwie będą paszporty covidowe?

Bilet wstępu, ale do czego?

Paszport covidowy, a właściwie Cyfrowy Zielony Certyfikat – bo takiej dokładnie nazwy używa Komisja Europejska – ma być dokumentem, który w ujednoliconym europejskim systemie pozwoli na odczytanie informacji o każdym z nas dotyczących wirusa SARS-CoV-2. „Celem jest dostarczenie: dowodu, że dana osoba została zaszczepiona, wyników testów tych, którzy nie mogli jeszcze otrzymać szczepionki, oraz informacji o przejściu COVID-19. Cyfrowa zielona przepustka powinna ułatwić życie Europejczykom. Chodzi o stopniowe umożliwienie im bezpiecznego przemieszczania się po Unii Europejskiej lub za granicą – w celach zarobkowych lub turystycznych” – wyjaśnia Komisja Europejska. Za takim rozwiązaniem opowiadają się zwłaszcza te państwa, które żyją z turystyki, m.in. Grecja, Hiszpania, Włochy, Chorwacja, Bułgaria czy Cypr.

Co w praktyce miałby umożliwiać taki dokument? Unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders mówi, że mógłby on być używany „nie tylko do ułatwienia swobodnego podróżowania, ale też jako bilet wstępu”. Do czego? I tu otwiera się pole do rozmaitych dywagacji, bo – jak zapowiada Reynders – o zakresie użytkowania paszportu decydować mają w praktyce państwa członkowskie. Może więc chodzić np. o uczestnictwo w wydarzeniach kulturalnych czy sportowych, ale w mediach pojawiają się już obawy, że w grę może wchodzić także swobodny dostęp do dóbr bardziej podstawowych, jak np. transport czy szkolnictwo. Tak szeroki zakres wykorzystywania certyfikatu rodziłby słuszne obawy o możliwość dyskryminacji sporej grupy obywateli.

Na razie jednak, jak podkreśla rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz, dyskusje na ten temat jeszcze trwają. – Rozwiązanie jest wdrażane na poziomie Unii Europejskiej, Polska uczestniczy w tych rozmowach. Prace są na ukończeniu. Nie chciałbym mówić o jakichkolwiek paszportach. Dla nas paszporty to rzecz pejoratywna. Jeżeli mielibyśmy mówić, to o certyfikatach i ich zaletach – tym, że pod ręką w każdej chwili będziemy mieli udokumentowany fakt zaszczepienia, negatywnego wyniku testu czy wyzdrowienia – mówił rzecznik MZ podczas niedawnej konferencji prasowej.

Dostępne jest 38% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.