Kaczyński: Ciągle dostaję pogróżki

PAP |

publikacja 09.12.2010 19:32

Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział w czwartek, że ciągle dostaje pogróżki. W ten sposób skomentował decyzję szefa MSWiA Jerzego Millera, który wycofuje ochronę BOR przydzieloną wcześniej Kaczyńskiemu i kilku innym politykom po morderstwie w łódzkim biurze PiS.

Kaczyński: Ciągle dostaję pogróżki Leszek Szymański /PAP Od lewej: prezes PiS Jarosław Kaczyński, poseł PiS Jarosław Zieliński, eurodeputowany Janusz Wojciechowski, wiceprezes PiS Zbigniew Ziobro i były szef CBA Mariusz Kamiński podczas konferencji prasowej w Sejmie przed konfrontacją Zbigniewa Ziobry i Netzla, 9 bm. w Warszawie.

Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do BOR, od piątku Biuro nie będzie już chroniło polityków, którzy otrzymali taką ochronę po październikowej napaści na biuro poselskie PiS w Łodzi. Decyzję taką podjął szef MSWiA Jerzy Miller. Chodzi m.in. o: Kaczyńskiego, szefa SLD Grzegorza Napieralskiego, europosłów PiS Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobrę, wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego (PO) i b. premiera Leszka Millera. Według informatora PAP, Biuro uznało, że "zagrożenie minęło i nie ma konieczności kontynuowania ochrony".

"Nie jestem w stanie ocenić przesłanek tych decyzji, bo po prostu ich nie znam. (...) Po prostu nie wiem, czym BOR się tutaj kierował, jakie ma dane, dlaczego uznał, że przedtem było niebezpieczeństwo, a teraz nie ma" - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński na czwartkowej konferencji prasowej.

Jak dodał, wciąż dostaje pogróżki. "Ja w każdym razie ciągle dostaję pogróżki. Ostatnio dostałem pogróżkę, że jeżeli przyjadę na Śląsk, to zostanę wraz z publicznością, która się ze mną spotyka, wysadzony w powietrze. A to jest tak, że w Sosnowcu od 19 lat zawsze się spotykamy w tym samym miejscu - w domu katolickim - co nie oznacza, że do tego domu katolickiego nie pojadę" - podkreślił.

Jak dodał, formułowane są wobec niego pogróżki ze szczegółami technicznymi, np. skąd zostaną wzięte materiały wybuchowe.

Napieralski z kolei powiedział PAP, że sam kilka tygodni temu podczas rozmowy z J. Millerem zasugerował mu, że jeśli zagrożenie wobec jego osoby się zmniejszyło, to żeby zrezygnować z "nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa". "I tak też umówiliśmy się z panem ministrem, że kiedy zakończy się kampania wyborcza, kiedy emocje opadną, kiedy zagrożenie minie, to i ochrona się zakończy, więc inicjatywa była raczej po mojej stronie" - zaznaczył lider SLD.

Szef Sojuszu powiedział również, że w czasie, kiedy chronił go BOR, miała miejsce jedna "bardzo groźna sprawa, która zakończyła się śledztwem i postawieniem jednej osobie zarzutów". "To była sytuacja w Sieradzu, była osoba, która bezpośrednio groziła mojej osobie. Była to bardzo realna groźba, jeżeli chodzi o targnięcie się na moje życie" - relacjonował lider SLD.

"Będzie mi bardzo smutno, ponieważ polubiłem panów oficerów. To znakomici ludzie i szkoda - z takiego ludzkiego powodu - bo to bardzo przyzwoici ludzie, bardzo pomocni, bardzo profesjonalni. Zżylismy się przez te tygodnie i łezka na pewno się w oku zakręci na pożegnanie" - powiedział lider Sojuszu.