Tablica na cześć braci Kowalczyków w Gdańsku

PAP |

publikacja 18.12.2010 17:22

W ramach obchodów 40. rocznicy Grudnia '70 odsłonięto w sobotę w Gdańsku pamiątkową tablicę poświęconą Jerzemu i Ryszardowi Kowalczykom, którzy w 1971 r. wysadzili w powietrze aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu.

Ufundowana przez władze Gdańska tablica zawisła na murze przy Pomniku Poległych Stoczniowców. Na uroczystości byli obecni bracia Kowalczykowie.

Tablicę ku ich czci odsłonili Wiesław Ukleja z Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej i b. działacz Solidarności Andrzej Gwiazda, który wraz z nieżyjącą już Anną Walentynowicz zabiegali o to, aby uhonorować w ten sposób w Gdańsku braci Kowalczyków.

Jerzy i Ryszard Kowalczykowie w nocy z 5 na 6 października 1971 r. wysadzili w powietrze aulę WSP w Opolu, gdzie miała się odbyć uroczysta akademia dla funkcjonariuszy milicji i Służby Bezpieczeństwa, którzy odznaczyli się przy pacyfikowaniu robotniczego zrywu na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.

"To był czyn wyjątkowy, mieszczący się w polskiej tradycji narodowej. W wolnej Polsce różni bohaterowie, w tym bracia Kowalczykowie, nie zostali właściwie docenieni. Ta tablica to skromna wdzięczność miasta Gdańska za to, co zrobili" - powiedział podczas uroczystości prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

Gwiazda podkreślił natomiast, że akcja Kowalczyków "uratowała honor całego narodu".

"Społeczeństwo było w tym czasie bezradne i przygnębione, kiedy mordercy, siepacze i kaci z Wybrzeża postanowili w najdalszym zakątku Polski sponiewierać godność pomordowanych. Kiedy dotarła do nas wiadomość o tym wybuchu, ludzie w tramwajach i autobusach uśmiechali się do siebie, a w pracy zaczęliśmy sobie gratulować. Mamy wobec braci Kowalczyków ogromny dług wdzięczności" - powiedział Gwiazda.

Po uroczystości odsłonięcia tablicy bracia Kowalczykowie złożyli kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców.

Nie kryjąc wzruszenia Jerzy Kowalczyk powiedział dziennikarzom, że chciałby pozdrowić "wszystkich mieszkańców Wybrzeża". "Szkoda, tylko, że nie mogę już pozdrowić tych, którzy w tamtą grudniową porę pozostawili swoje losy" - dodał.

"Chciałbym się częściowo usprawiedliwić za ten czyn. W życiu cokolwiek się wydarzy to ludzkość od razu osądza: to jest dobre lub złe, a tamto jeszcze bardzo zasługuje na potępienie. Ale gdyby każdy z osądzających miał możność rozważyć wszystkie przyczyny, być może nie miałby tak pochopnego osądu" - powiedział.

Jego starszy brat Ryszard zapytany przez dziennikarzy, czy z perspektywy czasu warto było dokonać akcji wysadzenia uczelnianej auli, powiedział: "Ja na to patrzę jako fizyk, że jakiś układ może zmienić swój stan tylko wtedy, jeżeli z zewnątrz działamy jakąś siłą. Jeżeli działania cząstkowe się sumują i zmierzają w jednym kierunku, mogą doprowadzić do zmiany. Także w tym sensie - tak".

Urodzony w 1937 r. Ryszard Kowalczyk był pracownikiem naukowym opolskiej WSP, jego młodszy o pięć lat brat Jerzy był zatrudniony jako pracownik techniczny tej uczelni.

W wyniku eksplozji bomby w uczelnianej auli nikt nie odniósł obrażeń, jednak władze PRL oskarżyły Kowalczyków o terroryzm.

Za wysadzenie auli Jerzy został skazany przez komunistyczny sąd na karę śmierci, zamienioną potem na karę więzienia, a jego brat Ryszard na 25 lat więzienia. O łaskę dla nich apelowali m.in. Wisława Szymborska, Jacek Kuroń, Stanisław Lem i Daniel Olbrychski. Ostatecznie Ryszarda zwolniono z więzienia w 1983, a Jerzego w 1985 roku.