Pielgrzym i podatki

Jan Drzymała

W Częstochowie pojawił się pomysł opodatkowania pielgrzymów. Czy to faktycznie dobry sposób na ratowanie miejskiego budżetu?

Pielgrzym i podatki

Usłyszałem kiedyś, że w Polsce nawet kopalnia złota byłaby deficytowym interesem. Narzekanie to nasza cecha narodowa, ale jednak trudno nie zgodzić się z opinią, że czasem brakuje pomysłów, jak wykorzystać "naturalne" walory.

Od jakiegoś czasu skrzynkę mailową portalu wiara.pl zasypują protesty następującej treści:

„W związku z pojawiającymi się informacjami, że nowe władze miasta Częstochowa uskuteczniły procedury w celu pobrania dodatkowego podatku od każdego pątnika i turysty przybywającego na Jasną Górę, jestem zmuszony/zmuszona do wyrażenia swojego protestu przeciwko łamaniu podstawowych praw obywatelskich zagwarantowanych przez KONSTYTUCJĘ RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ z dnia 2 kwietnia 1997 r. , a mianowicie art. 32 Konstytucji RP o równości, art. 52 Konstytucji RP o wolności poruszania się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz art. 53 Konstytucji RP o wolności sumienia i religii. Pragnę zwrócić uwagę, że nawet w najtrudniejszych dla Polski czasach nigdy nie były pobierane opłaty od jasnogórskich pielgrzymów. Pomysł opodatkowania pielgrzymów jest działaniem wbrew podstawowym zasadom biznesu, zniechęca do przybywania do miasta i w konsekwencji do wydawania w nim pieniędzy. Wzywam zatem do zaprzestania dalszych prac zmierzających do wprowadzenia w życie nieuprawnionych i niesprawiedliwych praktyk uderzających w dużą grupę społeczeństwa polskiego, środowiska polonijne a także cudzoziemców przybywających do Częstochowy”.

Jak poinformował Tomasz Jamroziński z Biura Prasowego Urzędu Miasta Częstochowy, pomysł wprowadzenia podatku od pielgrzymów to jak na razie projekt. Nie są prowadzone jeszcze żadne prace w kierunku wprowadzenia takiego podatku. To raczej jedna z wielu opcji. Z protestów wnioskuję jednak, że pomysłodawcy – Markowi Baltowi (SLD), przewodniczącemu Rady Miasta - nie przysporzy to zwolenników.

Część pieniędzy (20 proc) miałaby zostać przeznaczona na promocję miasta, a reszta na naprawę dróg, które zużywają pielgrzymi. Pytanie, czy koszty ratowania wizerunku miasta, które ewentualnie opodatkowałoby kult jasnogórski, nie przerosłyby spodziewanych zysków?

Biuro prasowe Jasnej Góry, podsumowując ubiegły rok, podało, że do Częstochowy przybyło 3 mln pielgrzymów. Ich autokary rozjeżdżały częstochowskie drogi, stopy deptały chodniki. Policja i straż miejska musiały pilnować ich bezpieczeństwa, a służby komunalne sprzątały bałagan, który zostawiają pielgrzymi.

Pielgrzymi powinni zapłacić za to wszystko – powiedzmy 4 złote od osoby. Taka kwota pojawiła się w mediach. Jak łatwo policzyć – zysk mógłby sięgnąć 12 milionów złotych.

Tylko czy teraz pielgrzymi rzeczywiście nie przynoszą zysków miastu? Czy nie zostawiają tam zdecydowanie więcej pieniędzy? Co się dzieje chociażby z podatkiem VAT, który muszą zapłacić w cenie posiłków jedzonych w restauracjach czy noclegów wynajmowanych w mieście?

Ciekawe, że na przykład Kraków, który odwiedziło w ubiegłym roku ponad 8 milionów turystów, nie wpadł na pomysł, pobierania opłat za wjazd do miasta. A może tam jakiś inny asfalt wylano na drogi, którego nawet dwukrotnie większe rzesze nie zużywają tak szybko? Może policjant w Krakowie ma dwukrotnie większe pole widzenia i dzięki temu upilnuje dwa razy więcej osób niż funkcjonariusz częstochowski? Jakoś mi się nie wydaje.

Chodzenie na skróty kusi, ale w biznesie raczej się nie opłaci. Już dziś pojawiają się protesty. Gdyby podatek został rzeczywiście wprowadzony, wywołałby jeszcze większą falę sprzeciwu opinii publicznej. Być może jednak te protesty nie trafiają pod właściwy adres. Dlatego sugeruję, by przesyłać je bezpośrednio do częstochowskiego magistratu. Może wtedy władze miasta raz jeszcze zrobią bilans po stronie rzeczywistych zysków i strat. Jak słusznie zauważają sygnatariusze protestu, nawet w najczarniejszych czasach polskiej historii władza nie nakładała na pątników dodatkowych obciążeń finansowych. Czy dziś, w erze wolnego rynku, to naprawdę jedyne rozwiązanie?