publikacja 02.09.2021 00:00
Opowieść Marii Kudełki-Gonet, fighterki, którą dopadła ogromna słabość.
Maria Kudełka-Gonet: wokalistka, flecistka, pianistka. Ukończyła elitarną uczelnię w Londynie na kierunku wokalistyki jazzowej. Współtworzy duet Pedro y Mari.
henryk przondziono /foto gość
Od dzieciństwa, jak każdy, miałam gorsze i lepsze nastroje. Jestem wrażliwa, refleksyjna i zdarzało mi się doświadczać głębokiego smutku. Tyle że on mnie nie obezwładniał, nauczyłam się z nim postępować…
W ubiegłym roku, gdy kraj sparaliżowała pandemia, jednego dnia odpadły wszystkie koncerty. Co mam ze sobą zrobić? Przebranżowić się z dnia na dzień? Był to czas, gdy kompulsywnie „ćpałam” wiedzę na temat wszystkich parentingowych strategii, łykałam jak pelikan książki o rodzicielstwie, komunikacji, asertywności, wychowaniu, psychologii. Teoretyczne zaplecze miałam świetne. Szłam za ciosem, chciałam mieć w ręku narzędzia. Poszłam do szkoły trenerów, by mieć w ręku certyfikat. Miałam nawet na koncie artykuł o tym, jak sobie radzić z depresją… Doskonale wiedziałam, że jest ona jednym z najczęściej występujących zaburzeń psychicznych na świecie (na drugim miejscu są te związane z nadużywaniem alkoholu). Przed laty straciłam bliską osobę zmagającą się z depresją. Wiedziałam, że w najtragiczniejszej postaci choroba może być śmiertelna.
Grom z jasnego nieba
Depresja spadła na mnie z dnia na dzień. I to potężną falą. Jednego dnia pewne wydarzenie sprawiło, że posypały się moje emocje, poczułam się sparaliżowana, całkowicie bezradna. Kompletnie się rozsypałam. Miałam epizod psychotyczny polegający na tym, że straciłam kontakt z rzeczywistością. Potrzebna była dwutygodniowa hospitalizacja. W szpitalu widziałam piękne piętnastolatki po próbach samobójczych, młode matki z depresją poporodową… Niezła lekcja pokory. Na wierzch wyszły moje traumy z dzieciństwa. Wydawało mi się, że są już przepracowane, że się nimi zaopiekowałam (chodziłam wcześniej na terapię), ale okazało się, że nie. W jednej chwili pękły jak balon, a mnie ogarnęła potworna ciemność. Poczułam się tak, jakby nagle stopniał lód rzeczywistości, która była we mnie przez lata zamrożona.
Straszny czas. Ciemność, pustka, poczucie, że nie mam po co wstać z łóżka. Wydawało mi się, że jestem w piekle. Psychotyczna jazda bez trzymanki. Najbliżsi byli początkowo przerażeni, mąż myślał, że mnie stracił, że mnie już nie ma na poziomie psychicznym. Depresja była konsekwencją tego stanu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł