Kolejne rewolty w świecie arabskim?

PAP |

publikacja 17.01.2011 11:44

Który dyktator arabski podzieli wkrótce los obalonego przywódcy Tunezji, Zin el-Abidina Ben Alego? - pyta w poniedziałek francuski dziennik "Liberation". Prasa nad Sekwaną podkreśla też rolę internetowego "facebooka" w organizacji tunezyjskiej rewolucji.

Kolejne rewolty w świecie arabskim? Keith Roper / CC 2.0 Tunezyjska flaga

Francuskie media pasjonują się tzw. jaśminową rewolucją, w której wyniku odsunięto w ostatnich dniach tunezyjskiego prezydenta Ben Alego. Tunezja była do 1956 roku protektoratem francuskim, a obecnie we Francji mieszka, według szacunków, co najmniej 600 tys. imigrantów z tego kraju Maghrebu.

Lewicowy dziennik "Liberation" zamieszcza w poniedziałek na swojej okładce - obok przekreślonego zdjęcia Ben Alego - fotografie innych przywódców pobliskich krajów arabskich, posądzanych przez Zachód o dyktatorskie metody rządzenia. "Świat arabski - na kogo kolej?" - głosi wielki tytuł obok zdjęć m.in. prezydenta Egiptu, Hosniego Mubaraka, przywódcy Libii, Muammara Kadafiego oraz algierskiego szefa państwa Abdelaziza Butefliki. Według gazety, "upadek Ben Alego może zagrozić innym reżimom autorytarnym" w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie.

"Liberation" dodaje, że już teraz "jaśminowa rewolucja" wyznaczyła "nowy horyzont świata arabskiego" i "jest w centrum wszystkich dyskusji w Libanie, Egipcie i Jordanii".

Prasa zwraca także uwagę na "spóźnioną woltę" Paryża, który - po latach milczenia - dopiero w momencie obalenia Ben Alego wypowiedział się przeciwko reżimowi w Tunezji. "(Francuski prezydent Nicolas) Sarkozy, ale przed nim także (jego poprzednicy) - Jacques Chirac i Francois Mitterrand popierali bez zastrzeżeń reżim Ben Alego" - twierdzi "Liberation". W opinii gazety, było tak dlatego, że do tej pory francuskie władze uważały przywódcę Tunezji za "sojusznika" w walce z islamizmem.

Konserwatywne "Le Figaro" pisze natomiast, że Tunezyjczycy "zburzyli swój mur berliński" i że "mimo napięć i niepewnej przyszłości w tym kraju zapanowała euforia".

"Francja i Europa powinny oddać się do dyspozycji nowej Tunezji, aby nadzieja na demokrację, która zrodziła się po drugiej stronie Morza Śródziemnego, nie poszła na marne" - podkreśla "Le Figaro".

W przekonaniu gazety "jaśminowa rewolucja" jest przewrotem, w którym ogromną rolę w antyrządowej mobilizacji Tunezyjczyków odegrał internet, a zwłaszcza portal społecznościowy Facebook. "Ta strona stała się głównym narzędziem rewolucyjnej komunikacji" - zauważa "Le Figaro".

W następstwie antyrządowych demonstracji i zamieszek prezydent Ben Ali, sprawujący Tunezją władzę od ponad 20 lat, opuścił w piątek kraj, udając się do Arabii Saudyjskiej. Rada Konstytucyjna Tunezji uznała oficjalnie, że stanowisko prezydenta kraju jest nieobsadzone oraz że konstytucja wymaga, by wybory prezydenckie zostały przeprowadzone nie później niż w ciągu 60 dni.

W trwających od grudnia ub. roku starciach, w trakcie których policja strzelała do manifestantów, zginęły w Tunezji dziesiątki osób.