W objęciach zazdrości

ks. Leszek Smoliński

Wśród przypadłości ludzkiej natury wyjątkowo dobrze znana i wręcz wszechobecna wydaje się zazdrość. Przykładów z życia codziennego można by mnożyć bez liku.

W objęciach zazdrości

To już trzydzieści lat jak podczas Mszy św. sprawowanej w Płocku, św. Jan Paweł II mówił do zgromadzonych m.in.: „serdecznie życzę wam wszystkim, aby nikt z was i nigdy nie próbował się bogacić kosztem bliźniego. Ponadto życzę wam, drodzy moi rodacy, żebyście w swoich dążeniach do polepszenia bytu materialnego nie zagubili zwyczajnej ludzkiej wrażliwości na cudzą biedę. I bardzo też uważajmy, żebyśmy się nie stali społeczeństwem, w którym wszyscy wszystkim czegoś zazdroszczą” (7.06.1991). Jakże te słowa wydają się także i dziś nie mniej aktualne niż wówczas.

Zawiść chce bardziej obronić dotychczasową, korzystną pozycję dobra własnego, zazdrość natomiast dotyczy dobra cudzego. Karmelita bosy Marian Zawada stwierdza w książce pt. Siedem pieczęci zła (Kraków 2001): „Zazdrość nastrojona jest na głód szczęścia. Ulega złudzeniu, że posiadanie uszczęśliwia… Sekunduje temu złudzenie, że rzeczy materialne, kontakt z osobami, prestiż czy przynależność do elity czynią szczęśliwymi. Zazdrość jednak dotyczy zewnętrznych przejawów, a w ogóle nie jest zainteresowana wysiłkiem ich zdobywania. Chciałaby bić rekordy świata, nie marnując czasu na treningi. To niejako przymus posiadania, zdobywania tego, co uszczęśliwia… Dobro drugiego odsłania miernotę zazdrosnego, odbiera mu odwagę życia” (s. 105).

Żeby nie było zbyt łatwo, warto pogłębić temat. I dostrzec w zazdrości trzy formy. Pierwsza to strzeżenie swoich praw i dóbr, które może przybierać formę kagańca. Druga – obezwładnienie tego, czego nie może mieć, ponieważ obecność mocnego dobra wywołuje lęk, poczucie zagrożenia czy irytację. I trzecia forma to niszczenie tego, co dyskredytuje we własnych oczach, ponieważ zazdrość uzmysławia, że człowiek chciałby być kimś wyjątkowym, ale stwierdza, że uwaga odwraca się od niego – zatem zazdrość stanowi reakcję na takie pomijanie, utratę.

Zazdrość, wewnątrz której istnienie mechanizm ciągłego porównywania, popycha do tego, aby otaczać się namiastkami doskonałości, jak piękno sztuki czy znane osoby, by ich względy podniosły dobre samopoczucie, przywróciły poczucie wartości i prowokowały zazdrość innych. Pytanie tylko, czemu i komu taka podróż na bezdroża miłości ma służyć… Gdzie zatem szukać lekarstwa na zazdrość, tę ludzką nieprzyjaciółkę, na której działanie są narażeni wszyscy, nawet bliscy Bogu ludzie? Warto podjąć naukę, która poprowadzi w kierunku cieszenia się z dobra wokół nas, nieprzywłaszczania sobie dóbr będących czyjąś własnością, ale także dziękowania za to, co posiadam. I dostrzec, czym ja mogę ubogacić świat i ludzi wokół, jaką ja mam wartość cenną dla drugich.

W jaki sposób mogę ubogacić świat? W orędziu na 107. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy (obchodzony 26 września br.), poświęconym tematowi: „Ku stale rosnącemu «my»”, Papież Franciszek przypomina:

„Wierni katolicy są wezwani do zaangażowania się, każdy rozpoczynając od wspólnoty, w której żyje, na rzecz tego, aby Kościół stawał się coraz bardziej inkluzywny, kontynuując misję powierzoną przez Jezusa Chrystusa apostołom: „Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie». Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!” (Mt 10, 7-8).

Dzisiaj Kościół jest wezwany do wyjścia na ulice peryferii egzystencjalnych, aby leczyć zranionych i szukać zagubionych, bez uprzedzeń i lęku, bez prozelityzmu, ale w gotowości do poszerzenia swojego przybytku, aby móc przyjąć wszystkich. Wśród mieszkańców peryferii znajdziemy wielu migrantów i uchodźców, przesiedleńców i ofiary handlu ludźmi, którym Pan chce objawić swoją miłość i ogłosić swoje zbawienie”.