Wątpliwe informacje z wieży

PAP |

publikacja 18.01.2011 15:22

- Zdaniem członków polskiej komisji badającej katastrofę Tu-154 różnice w informacjach podawanych polskiemu Jakowi-40 i rosyjskiemu Iłowi-76 pozwalają wątpić, czy wieża w Smoleńsku podawała właściwe dane.

Wątpliwe informacje z wieży   Radek Pietruszka/PAP Członkowie Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (od lewej): Piotr Lipiec, Wiesław Jedynak, Maciej Lasek, przewodniczący Komisji Jerzy Miller, zastępca Mirosław Grochowski, Robert Benedict podczas konferencji prasowej, na której mają zostać ujawnione nagrania z wieży w Smoleńsku

We wtorek w kancelarii premiera trwa prezentacja przez polską Komisję badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego dowodów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy z 10 kwietnia. Na początku pokazano zdjęcia z monitoringu warszawskiego lotniska Okęcie, gdy polska delegacja pod kierunkiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wsiadała na pokład.

"To nie są żadne nowe wątki" - zastrzegł Miller apelując do przedstawicieli mediów, by oceniono czy trafna była decyzja MAK, aby polskie uwagi podzielić na "techniczne", uwzględnione w raporcie i na pozostałe "niemieszczące się w formule raportu". Miller przypomniał, że komisja "nie szuka winnych", lecz analizuje przyczyny, aby uniknąć błędów w przyszłości.

 

Podczas specjalnej konferencji prasowej zestawiono dwa nagrania. Jedno pokazywało wylot polskiego Tu-154 z warszawskiego Okęcia, drugi lądowanie Iła-76.

Gdy do lądowania na lotnisku w Smoleńsku podchodził rosyjski Ił-76 nie padła w odpowiednim momencie komenda "horyzont" - poinformowali we wtorek polscy eksperci z komisji badającej okoliczności katastrofy .Jak wyjaśniali eksperci, na nagraniu z lotniska Smoleńsk widać, że warunki atmosferyczne były bardzo trudne. Z zapisu wynika też, że również Ił, podczas nieudanej próby lądowania (odszedł ostatecznie na drugi krąg) zszedł poniżej minimum - 100 metrów. Mimo to nie padła komenda kontrolera - horyzont.

Słychać także rozmowę kontrolerów (przetłumaczoną na jezyk polski), z której wynika, że kontrolerzy byli bardzo zdenerwowani.

 

Jak powiedział jeden z polskich ekspertów komentując pokazaną we wtorek w kancelarii premiera prezentację, ok. 8.00 czasu miejscowego załodze polskiego Jak-a kontrola lotów podała, że widzialność wynosi 1500 metrów, a po minucie rosyjskiemu Iłowi-76 - że niespełna tysiąc.

Zdaniem członka Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego Powstaje pytanie, czy dane te odpowiadały stanowi faktycznemu.

Ekspert zwrócił też uwagę, że kontrolerzy byli zdenerwowani, co słychać, kiedy wydają polecenie włączenia reflektorów. "Nerwowa sytuacja, która wynika z deficytu czasu, powoduje, że na wieży przechodzi się na język nieparlamentarny" - skomentował członek komisji.

- Mgła w Smoleńsku pojawiła się nieoczekiwanie, a zastępca dowódcy bazy płk Nikołaj Krasnokutski już o godz. 7.41 w rozmowie z oficerem operacyjnym o kryptonimie "Logika"  mówił,  że dla polskiego samolotu potrzebne jest lotnisko zapasowe  - wynika z ujawnianych w Warszawie nagrań.

 

Według tych zapisów Krasnokutski informując o mgle nad lotniskiem mówił do "Logiki": "nie wyrabiam, Smoleńsk przykryło". Dodawał, że tej mgły nie przewidywała poranna prognoza meteo. Oficer o kryptonimie "Logika" informował Krasnokutskiego, że "duża tutka" (polski tupolew - PAP) wystartowała już z Warszawy. "To trzeba dla niego szukać zapasowego" - mówi Krasnokutski i dodaje, że może to być podmoskiewskie Wnukowo. "Zrobi kontrolne zejście do swojego minimum" - dodaje jeszcze "Logika".

Te słowa padają o 7.41; samolot wystartował z Okęcia o 7.27.

Wcześniej komisja prezentowała fragment nagrania dotyczący lądowania w Smoleńsku polskiego Jaka-40 z dziennikarzami na pokładzie. Komisja uznała, że kontrolerzy powinni zabronić lądowania także jemu - ze względu na bezpieczęństwo i mgłę. "A gdy Jak przyziemił, kierownik chwali pilota mówiąc «mołodiec» (zuch - PAP)" - skomentował prowadzący prezentację członek komisji mjr Robert Benedict.