publikacja 07.10.2021 00:00
O pracy w Watykanie, trudnych rozmowach i bagażach Ojca Świętego opowiada Magdalena Wolińska-Riedi.
ewa płonka/znak
Agata Puścikowska: Nową książkę zadedykowałaś córkom, Marysi i Meli, by ich życie „stało się najpiękniejszą podróżą”. Twoje życie jest taką podróżą?
Magdalena Wolińska-Riedi: Moje życie jest podróżą, jakiej sobie nawet nie wyobrażałam. Nie sądziłam, by mogło być tak barwne i fascynujące. Jednocześnie zawsze kierowałam się przekonaniem, że wszystko jest po coś, że wydarzenia dzieją się w jakimś celu. Nieprzypadkowo spotykamy na naszej drodze osoby, poznajemy nowe miejsca. Są nam z jakiegoś powodu przeznaczone. Tak to odczytuję. W moim życiu tak było od momentu wchodzenia w dorosłość: wszystkie wydarzenia, ludzie, miejsca były jakimś planem na mnie i dla mnie. Pierwszym ważnym etapem mojej życiowej podróży była niewątpliwie przeprowadzka do Watykanu. Etapem zaskakującym, bo zawsze byłam otoczona miłością rodziny i nie sądziłam, że mogę mieszkać daleko poza Polską. A losy tak się potoczyły, że pojechałam za mężem do Watykanu, na pozór do miejsca szczelnie zamkniętego – za wysokim murem. A podróż jest przecież synonimem wędrowania, wychodzenia ku innym przestrzeniom, ludziom i miejscom, wypłynięciem na szerokie wody. Z biegiem lat okazało się, że zamieszkanie w Watykanie i poznanie tego miejsca od środka było dla mnie tym wypłynięciem. Czekały mnie nowe, zaskakujące impulsy. Był to czas intensywnego dojrzewania, odnajdywania swojej drogi. A potem nadeszły efekty: szłam drogą, na której pojawiały się kolejne kamienie milowe w moim życiu. Czuję, że jestem szczęściarą.
Uprzywilejowaną?
Nie chciałabym, żeby to uprzywilejowanie było odczytane jako brak pokory. Jest odwrotnie: do tego, co mnie w życiu spotkało, podchodzę z jednej strony z dystansem, z drugiej z pokorą. To, co robię, miejsce, w którym jestem, traktuję jako zadanie, pewnego rodzaju misję. Czuję odpowiedzialność wobec ludzi, moich widzów, ale też odpowiedzialność przed samą sobą. Jeśli zostałam z jakiegoś powodu wybrana, to staram się temu zadaniu sprostać. Od początku mojego życia w Watykanie pragnę być małym pomostem między Polską a Stolicą Apostolską. Zawsze starałam się na wiele sposobów torować drogę Polakom do Watykanu i w każdym możliwym momencie podkreślałam swoją polskość.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.