publikacja 04.11.2021 00:00
O wadach i zaletach Polskiego Ładu dla wsi, rosnących cenach i zagrożeniach, jakie niesie Europejski Zielony Ład, mówi były minister rolnictwa w rządzie PiS Jan Krzysztof Ardanowski.
Radek Pietruszka /PAP
Bogumił Łoziński: Jak Pan ocenia program dla wsi przedstawiony przez rząd w Polskim Ładzie?
J.K. Ardanowski: Przede wszystkim bardzo się cieszę, że pojawiły się wreszcie jakiekolwiek propozycje, gdyż w pierwszej wersji Polskiego Ładu praktycznie nie było nic, co mogłoby poprawić sytuację rolnictwa. Owszem, znalazła się propozycja, aby dopłacać 10 zł do paliwa na hektar, co na wsi wywołało z jednej strony wesołość, a z drugiej wręcz wściekłość. Pozytywnie oceniałem też zapowiedź zwiększenia kwoty wolnej od podatku do 100 tys. zł ze sprzedaży detalicznej, ale to dotyczy tylko niewielkiej grupy rolników.
W Polskim Ładzie dla wsi też jest to rozwiązanie, a także rozszerzenie prawa do sprzedaży na cały kraj.
To dobrze, ale trzeba mieć świadomość, że bezpośrednia sprzedaż produktów z gospodarstw i rolniczy handel detaliczny to tylko niewielka nisza rynkowa. Mamy w Polsce ok. 1,3 miliona gospodarstw, a rolniczym handlem detalicznym zajmuje się ok. 20 tysięcy z nich. Nawet gdyby były zachęty do takiej sprzedaży, to ich liczba wzrośnie z 1,5 procenta maksymalnie do kilku procent. Natomiast dobrze, że prezes Jarosław Kaczyński podjął decyzję, bo to jest jego decyzja, żeby Polski Ład w części rolniczej był napisany na nowo.
Polski Ład dla wsi składa się z siedmiu głównych propozycji. Które z nich są według Pana pozytywne?
Każda zasługuje na uwagę. Problem w tym, że jeżeli będzie źle wprowadzana, to może wywołać większe komplikacje niż korzyści.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.