Nosy w górę!

Wolałbym stabilizację niż nowe wyzwania. Ale co zrobić....

Nosy w górę!

Smutnych dożyliśmy czasów. Zamieszanie w Kościele... wiadomo, aż nie chce się pisać. Zamieszanie w Europie – przepychanki o to, czy państwa są jeszcze suwerenne czy też są częścią Stanów Zjednoczonych Europy. Nie przesadzam. Nowy rząd w Niemczech – tak wczoraj wyczytałem na jednym z poważnych portali –  stawia sobie za cel doprowadzenie do federalizacji Europy. Po demokratycznych wyborach (?) miałaby być rządzona z decyzyjnego centrum... Tak, wiem, chodzi o nowy niemiecki rząd, ale trudno mi oprzeć się wrażeniu, że w kluczu takich ambicji można też rozumieć utarczki ostatnich miesięcy... No i zamieszanie w Polsce: i na granicach i ta nieustająca partyjna wojenka. A do tego wzbierająca na sile epidemia. W Polsce jej dzień 633....

Gdzieś tam po głowie kołaczą mi się świętego Pawła, który ostrzegał Tesaloniczan, że „kiedy (...) będą mówić: «Pokój i bezpieczeństwo» - tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą”. Nie twierdzę, że dożyliśmy czasów ostatecznych. Zbyt dobrze wiem, że takie historie w dziejach świata powtarzają się dość często. Jednak takie sytuacje pokazują nam, jak niewiele w tym życiu od nas zależy. Jak bardzo dzieje świata są wypadkową wielu różnych, nie zawsze zgodnych z naszymi, ludzkich „chceń”. No i zrządzeń losu (wierzę, że Bożej Opatrzności)....

Na to ostatnie nieszczęście – epidemię – wbrew rosnącej jeszcze dziś liczby wykrytych zakażeń, patrzę dość optymistycznie. Nie, nie tylko z perspektywy wiary w Chrystusa i życie wieczne. Z czysto ludzkiej perspektywy też. Wielu dziś woła, że dla powstrzymania epidemii trzeba większych restrykcji, może nawet kolejnego lockdownu. Nie chcę wchodzić w spór o to jaki miałoby sens chronić za tak wysoką cenę tych, którzy sami dokonali wyboru, że chronić się nie będą. Wiem przy tym, że i niejeden ozdrowieniec czy zaszczepiony może stać się ofiarą tej choroby. Tyle że widzę też to, o czym mówi minister zdrowia, a czego zdają się nie zauważać zwolennicy wprowadzania restrykcji: w dwóch województwach, w których czwarta fala zaczęła się najwcześniej, ilość zakażeń wyraźnie spada. Bez dodatkowych obostrzeń. Naprawdę. Proszę zajrzeć do statystyk. W paru innych z kolei zdaje się wyhamowywać. Wiele wskazuje więc na to, że faktycznie niebawem nowych zakażeń będzie w Polsce coraz mniej. Trochę cierpliwości i kolejne kosztowne obostrzenia nie będą potrzebne. A my, przynajmniej na jakiś czas, odetchniemy. Na jakiś czas, bo czytałem, że na horyzoncie jakaś nowa, wyjątkowo wredna mutacja koronawirusa, tyle że być może nie będzie aż tak zakaźna, by się mocno rozprzestrzenić....

Co zrobić, takie życie. Dobro z ręki Boga przyjęliśmy - myślę o 30 ostatnich latach w rosnącym dobrobycie i mimo wszystko spokoju - to i cierpienie trzeba przyjąć. Nie ma zresztą innego wyjścia. Pozostaje ufność, dla wielu na pewno bardzo trudna, że jak by się losy nasze, Polski, Europy i świata nie potoczyły, ciągle jesteśmy w ręku dobrego Boga. I mam nadzieję, że te na pewno trudne czasy okażą się dla wielu z nas dobrą szkołą mądrości. Takiej, która widzi szerzej i dalej niż czubek własnego nosa. Dla wielu. Nie jestem aż tak wielkim optymistą, żeby spodziewać się, że dla wszystkich.