Przekazywanie pamięci

Beata Zajączkowska

Opowiadając o Holokauście cały czas stara się siać nadzieję i wskazywać dziejące się dobro.

Przekazywanie pamięci

Edith Bruck ma 90 lat, a energii i entuzjazmu mógłby jej pozazdrościć niejeden młody człowiek.  Zadziwia także jej optymizm i szukanie przebłysków dobra nawet w najbardziej mrocznych sytuacjach życia. Jest ona węgierską pisarką pochodzenia żydowskiego, która, jako nastolatka doświadczyła piekła getta i kilku obozów koncentracyjnych, gdzie zginęli jej rodzice i bracia. W obozie Bergen-Belsen dwaj obcy mężczyźni poprosili ją, by, jeśli przeżyje, także w ich imieniu opowiedziała światu o tym, czego była świadkiem. Słowa dotrzymała. Dawanie świadectwa o tragedii Zagłady stało się misją jej życia. Ta misja zbliżyła ją z Franciszkiem, który w ubiegłym roku odwiedził ją w jej rzymskim mieszkaniu, a wczoraj przyjął w Watykanie. Był to Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

W czasie ponad godzinnego spotkania rozmawiali m.in. o przekazywaniu pamięci młodym pokoleniom. Edith Bruck niestrudzenie pielgrzymuje po szkołach przekazując prawdę o Holokauście. - Mówię im prawdę o tym, co się wydarzyło, ale jednocześnie uczę dostrzegać światło w tych mrocznych wydarzeniach. Mnie najcięższy moment pomogła przetrwać jedna dziurawa rękawiczka, którą dostałam od obozowego kapo – podkreślała w jednym z wywiadów. Papieżowi podarowała wczoraj bochenek upieczonego przez siebie chleba, którego kawałek wspólnie zjedli. Taki „utracony chleb” piekła jej mama tuż przed aresztowaniem. Chleb ofiarowany Franciszkowi nazwała „odzyskanym”, bo prawda i przebaczenie potrafią zaowocować dobrem nawet na najstraszliwszych zgliszczach. Bruck ze smutkiem przyznaje jednak, że świat niczego nie nauczył się z tragedii Auschwitz. Wciąż odwracamy wzrok od współczesnych dramatów i, tak jak wówczas, udajemy, że nic się nie dzieje. Dowodzą tego kolejne konflikty, narastające nacjonalizmy, podziały religijne i rasowe.  

Wraz z papieżem Bruck mówiła o odpowiedzialności za przekazywanie nowym pokoleniom świadomości grozy tej ciemnej karty historii. Wspólnie wskazali, że ona nie może zostać nigdy zapomniana, aby możliwe było budowanie przyszłości, w której godność ludzka nie będzie już więcej deptana. By „Nigdy więcej!” stało się faktem trzeba Franciszkowego międzyludzkiego braterstwa i dostrzegania, jak Edith,  w drugim nawet najmniejszej cząstki człowieczeństwa, bo to pozwala żyć i daje nadzieję. Nie można dawać jedynie miejsca złu, ale trzeba szukać dobra. Wtedy nawet świadcząc o Zagładzie można siać nadzieję.