Madonna i Sobiescy. Echa wielkiej wiktorii

Agata Combik

Gość Wrocławski 10/2022 |

publikacja 10.03.2022 00:00

Od 15 marca do 22 maja w Muzeum Narodowym we Wrocławiu można z bliska obejrzeć obraz Matki Bożej z katedry wrocławskiej. Zwana Zwycięską lub Madonną Sobieskich, w 1997 r. otrzymała tytuł Adorującej. Towarzyszą jej rozmaite pamiątki, jakie pozostały na Śląsku po królewskiej rodzinie.

W muzealnej pracowni. Magdalena Lorek /Materiały prasowe Muzeum Narodowego we Wrocławiu W muzealnej pracowni.

Wystawa „Madonna i książę. Sobiescy na Śląsku” przypomina o obecności książąt z rodu Sobieskich na tym terenie, odsłania kulisy ich pojawienia się na Śląsku, pozwala bliżej poznać niektórych członków rodziny. Dla wielu zwiedzających szczególnie ważnym elementem ekspozycji będzie obraz rozmodlonej Madonny.

Sassoferrato i Międzylesie

Krążą różne wersje dotyczące historii wizerunku otoczonego kultem na Ostrowie Tumskim. Która jest najbardziej prawdopodobna? – Wiemy, że baron von der Goltz z Kłodzka zakupił to dzieło w XVIII w. – mówi kuratorka wystawy Małgorzata Macura. – Napisał list do proboszcza z Międzylesia, w którym wysnuł przypuszczenie, że obraz miał wcześniej należeć do Aleksandra Sobieskiego, syna Jana III Sobieskiego. Pisał, że papież Klemens XI ofiarował go Aleksandrowi – prawdopodobnie dla uhonorowania jego ojca w 30. rocznicę odsieczy wiedeńskiej.

Informacja o papieskim darze dla królewskiego syna dokonanym w 1713 r. znajduje się na arkuszu umieszczonym na ramie obrazu. Baron von der Goltz na prośbę jednego z hrabiów, który był właścicielem Międzylesia, podarował wizerunek międzyleskiej parafii. Prawdopodobnie wtedy obraz zyskał pozłacaną sukienkę, zaczął być otaczany kultem.

Kto jest jego autorem? – Został namalowany według wzoru Madonny autorstwa Giovanniego Battisty Salviego, zwanego Sassoferrato – wyjaśnia M. Macura. – Stworzył on typ wizerunku modlącej się Marii, który potem powielał w różnych wariantach. Podobne obrazy znaleźć można w Galerii Uffizi we Florencji czy w klasztorze klarysek w jego rodzinnej miejscowości Sassoferrato – od której pochodzi przydomek malarza. Obraz z katedry wrocławskiej może być kopią jakiegoś dzieła tego artysty, powstałą w II połowie XVII w.

Być może dalsze badania przyniosą dokładniejsze ustalenia. Kuratorka dodaje, że typ wizerunku stworzony przez Sassoferrato odznaczał się harmonią, spokojem, prostotą, co różni go od ówczesnej sztuki Rzymu, kipiącej bogactwem form.

Zobacz też tu:

W misternej szacie

Na wystawie będzie można zobaczyć obraz z bliska, bez sukienki, pod którą kryje się na co dzień, a także – również godne uwagi – ramę i wspomnianą sukienkę. Mariusz Wierchowski z Pracowni Konserwacji Metali MNWr wyjaśnia, że sukienka została wykonana z pozłacanej blachy miedzianej kutej. – Ornament na niej jest przemyślany, został wybity bardzo subtelnie metodą repusowaną – mówi. – Złoto nałożono za pomocą amalgamatu rtęci. W partii tła zostało wypolerowane i błyszczy. Kontrastuje z szatami Matki Bożej, które pozostały półmatowe. Ornament w niektórych partiach jest głębiej wybity, w niektórych drobniejszy. Uzyskano w ten sposób efekt głębi.

Podkreśla, że nie widać śladów drżenia ręki wykonawcy ani poprawek. – Wszystko zostało wykonane pewnie, precyzyjnie. Sądzę, że to dzieło wysokiej klasy rzemieślnika – mówi.

– Na wystawie pokażemy też bezpośrednie ślady obecności Sobieskich na Śląsku – mówi M. Macura. – Wśród nich znajdują się wypożyczone ze skarbca wrocławskiej katedry XVII-wieczne figurki z kości słoniowej oprawione w drewniane ołtarzyki w rokokowym stylu. Jest to dar, który na rzecz katedry złożyli rezydujący w Oławie Jakub Sobieski (1667–1737), syn króla, i jedna z jego córek.

Na ołtarzykach znajdują się plakiety, na których wspomniano o fundatorach. Umieszczono tam również informację, że trzy spośród figurek wykonał słynny G.L. Bernini. – Do ostatniej informacji odnosimy się sceptycznie, natomiast po zdjęciu tych plakiet nasz muzealny konserwator odkrył podpis lokalnego złotnika Johannesa Chmurowskiego, który wykonywał srebrne ornamenty na drewnianych ołtarzykach – tłumaczy kuratorka. Figurki przedstawiają Matkę Bożą z Dzieciątkiem, św. Augustyna i św. Antoniego, obok którego znajduje się świnka – nawiązująca do pokus, jakimi nękał go zły duch; jest także płaskorzeźba przedstawiająca chrzest Chrystusa, która miała należeć do Jana III Sobieskiego.

Kresowy zegar i inne skarby

Obok Madonny znajdą się także obiekty pochodzące z Lwowa, które trafiły do Polski po II wojnie światowej – przekazane m.in. z dawnego Muzeum Narodowego im. Jana III Sobieskiego (jak listy Marii Kazimiery do syna Jakuba Sobieskiego) czy też przywiezione przez przesiedlaną ludność. Zwiedzający zobaczą m.in. „Ucztę w Jaworowie” – XVIII-wieczny obraz przypisywany Fransowi Geffelsowi (1625–1694) na którym widać Jakuba Sobieskiego, a także prace autorstwa Juliusza Kossaka (1824–1899), ukazujące ogrom legendy Jana III Sobieskiego.

– Interesującym obiektem jest zegar z Dziesławia na Dolnym Śląsku, który wcześniej znajdował się w Rudkach na Kresach Wschodnich – opowiada M. Macura. – Trafił tam dzięki Janowi III Sobieskiemu. Po odsieczy wiedeńskiej król miał odwiedzić sanktuarium znajdujące się w Rudkach i ofiarować tam jako wota kapy tureckie i zegar, na którego cyferblacie przedstawiona została scena z bitwy pod Parkanami (stoczonej w ramach kampanii wiedeńskiej).

Po II wojnie światowej ludność z miejscowości Podhajczyki – znajdującej się blisko Rudek – trafiła na Dolny Śląsk, do Dziesławia. Po pewnym czasie dotarł do nich ich dawny proboszcz, przywożąc między innymi wspomniany zegar. – Wystawa ma kameralny charakter. Jeśli ktoś chce zobaczyć więcej dzieł sztuki związanych z Sobieskimi, warto, by udał się do kościoła wrocławskich dominikanów. W kaplicy bł. Czesława znajdują się obrazy, które miał ufundować Konstantyn Sobieski – mówi kuratorka. – W niektórych źródłach mowa jest o tym, że Sobiescy bardzo zabiegali o beatyfikację bł. Czesława.

Korona (nie)utracona

Aleksander Sobieski, wiązany z obrazem, to bardzo barwna postać. – Mieszkał w Rzymie od 1710 r. Uwielbiał muzykę, operę, współtworzył przedstawienia operowe na rzymskim dworze swojej matki Marii Kazimiery. Choć cenił uroki życia dworskiego i wdawał się w liczne romanse, w obliczu choroby pod koniec życia wstąpił do zakonu kapucynów – mówi M. Macura. – Zmarł w 1714 r.

Pani Małgorzata przypomina, że Aleksander bywał co jakiś czas we Wrocławiu. Razem ze swym bratem Konstantynem odwiedzali trzeciego z braci, najstarszego – Jakuba Sobieskiego, który rezydował w Oławie. Uczestniczyli w życiu kulturalnym Śląska. – Na wystawie znajduje się jeden ze wspomnianych listów Marii Kazimiery do Jakuba. Wiąże się z nim ciekawa historia, którą będą mogli poznać zwiedzający – mówi nieco tajemniczo pani M. Macura.

– Jakuba z matką łączyła szczególna relacja. Tak jak ona był na przykład miłośnikiem mody francuskiej. Choć starał się usilnie (i bezskutecznie) o tron polski, nie nosił, jak jego ojciec, żupanów i kontuszy. Miał upodobania zbliżone do matczynych, a jednak także między nim a rodzicielką pojawiały się napięcia.

Kuratorka ukazuje całą złożoność sytuacji, w jakiej znalazł się Jakub – żyjący niejako w cieniu legendy wielkiego ojca, a zarazem funkcjonujący w zmieniających się czasach, gdy kultura sarmacka spotykała się z innymi prądami, gdy skłaniano się coraz bardziej ku monarchii elekcyjnej i odchodzono od formuły dziedziczenia tronu z ojca na syna.

– Na wystawie pokazujemy ludzki aspekt dziejów Sobieskich. Po chwilach chwały, triumfu przychodzi czas niepowodzeń i rozczarowań – dodaje, wspominając o Marii Klementynie Sobieskiej, córce Jakuba. Wyszła za mąż za księcia Jakuba Stuarta, starającego się o koronę angielską – ale i w tym przypadku marzenia o godności monarszej spełzły na niczym (J. Stuart był uznawany za króla Anglii jedynie przez papieża i Ludwika XIV).

Na epitafium młodszej siostry M. Klementyny, Marii Karoliny, w kościele sakramentek na Nowym Mieście w Warszawie przedstawiono pękniętą tarczę Sobieskich – symbol końca królewskiej linii tego rodu. Korona spoczęła za to 25 lat temu na skroniach Madonny z katedry, wiązanej z Sobieskimi. To z imieniem Maryja wyruszał kiedyś król Jan III do walki. Dziś w święto Imienia Maryi, 12 września, w katedrze wrocławskiej wspomina się i Ją i jego zwycięstwo.

Jubileuszowy rok

ks. Paweł Cembrowicz proboszcz katedralnej parafii: – W 2022 r. roku przypada 25. rocznica koronacji obrazu, której dokonał św.  Jan Paweł II w 1997 r., podczas 46. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego we Wrocławiu. To wtedy nadał czczonej w katedrze Maryi tytuł Matki Adorującej. Główne obchody jubileuszowe zaplanowane są na 11 września. Kongres Eucharystyczny i wspomniany tytuł kierują naszą uwagę na temat adoracji Najświętszego Sakramentu. Trwają starania, by w katedrze taka adoracja trwała nieustająco przez całą dobę (obecnie odbywa się od rana do wieczora). Maryja prowadzi nas zawsze do Jezusa, jest mistrzynią adoracji. Czczona jako Zwycięska, w obecnym niespokojnym czasie jest orędowniczką pokoju.

Zobacz też TUTAJ

Dostępne jest 3% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.