Śmierć za miłość

Bogumił Łoziński

GN 12/2022 |

publikacja 24.03.2022 00:00

Pomoc, jaką Polacy nieśli Żydom w czasie niemieckiej okupacji, była wyrazem ich miłości do człowieka. Wiedzieli, że mogą za to stracić życie, ale z pewnością nie myśleli, że ich postawa zostanie upamiętniona po ponad 70 latach.

Od lewej: Jan Maletka, Piotr Domański, Marianna Lubkiewicz, Feliks Bogusław Krasucki. istockkphoto; instytut pileckiego.pl; montaż studio gn Od lewej: Jan Maletka, Piotr Domański, Marianna Lubkiewicz, Feliks Bogusław Krasucki.

Wacław Budziszewski miał 18 lat. Mieszkał z matką Stanisławą i ojcem Henrykiem we wsi Żebry-Laskowiec, w powiecie ostrowskim. W czasie niemieckiej okupacji rodzina ukrywała w stodole czteroosobową żydowską rodzinę. Funkcjonariusze niemieckiej żandarmerii oraz gestapo znaleźli kryjówkę. Budziszewscy byli przesłuchiwani, ale nie wyjawili żadnych informacji. Ich syn Wacław wziął winę na siebie. Powiedział, że sam przyprowadził Żydów i nie zdążył o tym powiedzieć rodzicom. Został aresztowany i przewieziony do Białegostoku, skąd 27 lutego 1943 roku trafił do KL Stutthof, gdzie przeżył 33 dni.

Oddać sprawiedliwość

Postawa Wacława Budziszewskiego została upamiętniona 76 lat później, w czasie uroczystości w Nurze, gdzie odsłonięto pamiątkową tablicę ku jego czci. Jest on jedną z 55 osób, które zostały dotychczas w ten sposób uhonorowane przez Instytut Pileckiego w ramach programu „Zawołani po imieniu”, poświęconego osobom narodowości polskiej zamordowanym za niesienie pomocy Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Część z nich została uhonorowana przez Yad Vashem medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, jednak w większości nie funkcjonują w zbiorowej pamięci, nie występują w historycznych opracowaniach. Program „Zawołani po imieniu” ma na celu wydobycie tych osób z mroków historii. Łączy on badania naukowe, edukację historyczną i inicjatywy kulturalne. Szczególnym jego momentem jest odsłonięcie kamienia z inskrypcją w miejscu śmierci bohaterów, która po polsku i po angielsku upamiętnia zamordowanych oraz tych, których ratowali. Są 24 takie miejsca. Zdarza się, że na jednej tablicy upamiętnionych zostało kilka osób, np. cała rodzina.

Deficyt pamięci

Uhonorowanie Polaków nie jest jedynym celem „Zawołanych po imieniu”. Jak podkreśla inicjatorka programu, dyrektor Instytutu Pileckiego dr hab. Magdalena Gawin, może on pomóc rodzinom pomordowanych w pokonaniu międzypokoleniowej traumy z powodu nieuznanego cierpienia. Trauma ta wynika z braku szacunku, pamięci, często powojennej marginalizacji ich doświadczenia. Dzięki programowi udaje się ustalić nazwiska ludzi zabitych przez Niemców i osób, którym pomagali, próbuje się także wskazać ich niemieckich morderców. Zbrodni dokonywały różne formacje, m.in. żandarmeria, bataliony policyjne czy gestapo. Magdalena Gawin zwraca uwagę, że poza jednym przypadkiem ich sprawcy nie byli po wojnie ścigani, w większości nie jest znana ich tożsamość, a ustalenie ich personaliów jest aktem dziejowej sprawiedliwości wobec Polaków i Żydów.

Kierująca programem dr Anna Stróż-Pawłowska podkreśla jego znaczenie dla współczesnych, odbywają się bowiem zjazdy potomków bohaterskich Polaków, a także spotkania samorządowców z miejsc, gdzie odbyło się upamiętnienie. Zwraca również uwagę, że udaje się nawiązać kontakt z potomkami Żydów, którym pomagali wyróżnieni, na przykład potomkami Rubina Feldszuha, którego wraz z rodziną i innymi Żydami ukrywała Marianna Banaszek z trójką dorastających dzieci w miejscowości Pustelnik koło podwarszawskich Marek. Gdy jej domem zaczęło interesować się gestapo, wszyscy Żydzi uciekli. Marianna i jej syn Władysław oraz córka Stanisława zostali zamordowani przez Niemców.

Pierwsze upamiętnienie „Zawołanych po imieniu” odbyło się 24 marca 2019 r. Data ta nie jest przypadkowa. Dokładnie 75 lat wcześniej została zamordowana przez Niemców za ukrywanie Żydów rodzina Ulmów z Podkarpacia. Od 2018 r. co roku 24 marca obchodzimy nowe święto państwowe – Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.

Śmierć za chleb

Pierwszymi upamiętnionymi przez Instytut Pileckiego byli Marianna i Leon Lubkiewiczowie oraz ich przybrany syn Stefan. Od lat prowadzili piekarnię i sklep spożywczy w Sadownem. Pan Leon starał się pomagać okolicznym Żydom, zwłaszcza ukrywającym się w lasach zbiegom z gett i transportów do Treblinki, dostarczając im chleb. 13 stycznia 1943 roku pani Marianna przekazała pieczywo dwóm Żydówkom – Enzel i Czapkiewicz. Tego samego dnia w miejscowości pojawili się niemieccy żandarmi, którzy schwytali obie kobiety, a one ujawniły, kto udzielił im pomocy. Funkcjonariusze przybyli domu Lubkiewiczów, po długich przesłuchaniach i biciu rozstrzelali Mariannę i Leona oraz Stefana. Niemcy nakazali pozostawić ciała zabitych w miejscu mordu na cały następny dzień, aby pokazać okolicznej ludności, jakie są konsekwencje nieprzestrzegania okupacyjnego prawa. Nakładało ono obowiązek informowania zarówno o ukrywających się Żydach, jak i o osobach udzielających im pomocy. W 1997 roku Yad Vashem uhonorował Mariannę i Leona medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Śmierć za ukrywanie

Piotr Domański mieszkał z synami Franciszkiem i Antonim we wsi Rzążew niedaleko Zbuczyna. Jego żona zmarła przed wybuchem wojny. Mężczyźni prowadzili duże gospodarstwo rolne, z którego się utrzymywali. Pod koniec sierpnia 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidowanie gett w okolicznych miastach; wielu Żydów uciekło i poszukiwało kryjówki. Domańscy zdecydowali się pomóc zbiegom, prawdopodobnie z getta w Mordach. W jednej ze swoich stodół, na kolonii wsi Wielgorz, razem z uciekinierami zbudowali podziemny schron, w którym ich ukryli. Pod osłoną nocy dostarczali im żywność. W zamian Żydzi pomagali w pracach na roli. Ich obecność została jednak zauważona. 8 kwietnia 1943 roku na posesję Domańskich wtargnęli żandarmi. Całą trójkę brutalnie wyprowadzili na podwórko. Gdy Domańscy nie przyznali się do udzielenia pomocy Żydom, zostali poddani torturom. Następnie ledwo przytomni zostali wywiezieni do pobliskiego lasu w Radzikowie-Stopkach i zastrzeleni. Pochowano ich we wspólnej mogile na cmentarzu w Zbuczynie. W dniu pogrzebu Niemcy zabronili rodzinie wstępu do kościoła. Los ratowanych przez nich Żydów jest nieznany.

Za podanie wody

Jan Maletka wraz z bratem Stanisławem oraz przyjacielem Remigiuszem Pawłowiczem zostali skierowani przez okupanta w czasie wojny do Małkini i zatrudnieni jako robotnicy kolejowi. Mieszkali przy żwirowni w Treblince. Do ich obowiązków należała m.in. obsługa składów wywożących kruszywo ze żwirowni. Gdy na stację w Treblince wjeżdżały wagony transportujące Żydów do obozu śmierci Treblinka II, mężczyźni podawali im wodę. Przed południem 20 sierpnia 1942 roku przerwali pracę i ruszyli w stronę pociągu, aby zanieść wodę uwięzionym w wagonach i proszącym o pomoc. Jeden z wartowników dostrzegł ich i zaczął strzelać. Stanisław i Remigiusz padli na ziemię, następnie ukryli się w pobliskim rowie, dzięki czemu udało im się przeżyć. Jan Maletka zginął na miejscu. Jego towarzysze wrócili po ciało i je zabrali, inaczej zostałoby wywiezione na teren obozu i tam zakopane. W dniu śmierci Jan Maletka miał 21 lat; pozostawił narzeczoną, z którą miał już wyznaczoną datę ślubu.

Sześcioletni bohater

Dla niemieckich zbrodniarzy wiek nie był przeszkodą w mordowaniu niewinnych ofiar. Dzieci też należą do „Zawołanych po imieniu”. Feliks Bogusław Krasuski miał sześć lat. Mieszkał z rodzicami – Zofią i Leonem – we wsi Tworki koło Siedlec. Rodzice pomagali ukrywającym się Żydom. 13 lutego 1943 roku w gospodarstwie Krasuskich pojawili się Niemcy. Przeszukali zabudowania i znaleźli kryjówkę wraz z ukrywającymi się Żydami. Ojcu Bogusia udało się zbiec i chłopiec został sam z matką. Wszyscy, także wyciągnięci ze schronu Żydzi, zostali dotkliwie pobici i w końcu rozstrzelani. Zofia próbowała zasłonić synka własnym ciałem, ale nic to nie dało.

Nazwa programu „Zawołani po imieniu” nawiązuje do wiersza Zbigniewa Herberta „Pan Cogito o potrzebie ścisłości”, w którym autor wzywa do ścisłego ustalenia liczby niemieckich ofiar: musimy zatem wiedzieć policzyć dokładnie zawołać po imieniu opatrzyć na drogę. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.