Opole już w wielkanocnym nastroju

PAP |

publikacja 15.03.2011 18:25

Prawie 100 osób uczestniczyło we wtorek w konkursie zdobienia jaj wielkanocnych zorganizowanym po raz 20. w Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu-Bierkowicach. W rywalizacji przeważały kobiety - w konkursie wzięło udział tylko dwóch panów.

Opole już w wielkanocnym nastroju HENRYK PRZONDZIONO/agencja gn Jajka, pisanki, kroszonki...

"Do konkursu stanęła rekordowa liczba uczestników, większa niż w ubiegłym roku. Od dwóch lat mamy tendencję wzrostową" - powiedział PAP etnograf z opolskiego muzeum, Bogdan Jasiński. Każdy z uczestników zgłaszał do konkursu trzy swoje dzieła: dwa przygotowane wcześniej i jedno zrobione na miejscu pod okiem obserwatorów. Wszystkie konkursowe prace zostają w zbiorach muzeum.

Uczestnicy zdobili jajka kilkoma technikami. Najbardziej popularna to technika rytownicza, polegające na wydrapywaniu wzorów w zafarbowanym wcześniej jajku. "To stara, najbardziej popularna i kultywowana na Śląsku Opolskim technika. Tylko farby są już współczesne, mało kto barwi dziś jajka w wywarze z cebuli" - wyjaśnił Jasiński.

Drugim popularnym sposobem zdobienia jaj jest technika batikowa - na jajko nanoszone są wzory z wosku, później jajko zanurzane jest w kolejnych farbach. Technika batikowa to najstarsza metoda zdobienia jaj wielkanocnych. Najstarsze polskie pisanki - znalezione na opolskim Ostrówku jajka z końca X wieku - były wykonane właśnie techniką batikową.

W opolskim konkursie znalazły się też jajka oklejane z wykorzystaniem sitowia i kolorowych nitek, oraz tzw. obszywanki "Na jajko naklejana jest pończoszka, potem na to dochodzą cekiny i koraliki tworzące różne wzory. To technika młoda - ma ok. 25 lat, wywodzi się z okolic Praszki" - relacjonował Jasiński

W konkursie wystartowało tylko dwóch mężczyzn. Jeden z nich zaprezentował pochodzący z Opolszczyzny stary i zapomniany dziś wzór zdobienia jajka. "To wzór zwany +znikąd donikąd+. To zupełnie coś innego niż reszta uczestników. Ten wzór jest jak wąż pożerający własny ogon - tak jakby nie miał początku ani końca" - tłumaczył etnograf.