Długi cień putinizmu

Andrzej Grajewski

GN 20/2022 |

publikacja 19.05.2022 00:00

Jak niskiej rangi funkcjonariusz KGB uwiódł Rosjan? Wykorzystał frustracje społeczeństwa po rozpadzie Związku Sowieckiego, aby stworzyć autorytarny, oligarchiczny system, którego fundamentem są obecnie represje, monopol informacyjny oraz omnipotencja państwa w życiu politycznym i gospodarczym. Także wojna jest instrumentem sprawowania przez niego władzy.

Długi cień putinizmu pixabay

Aby zrozumieć fenomen sukcesu Władimira Putina, trzeba się cofnąć do pierwszych lat po rozpadzie Związku Sowieckiego, kiedy Rosja przechodziła transformację polityczną, ekonomiczną i społeczną. Próby budowy nowego państwa według wzorców zachodnich kompletnie się nie udały. Zamiast wolnego rynku i przedsiębiorczości powstał system mafijno-państwowy, kontrolujący najbardziej dochodowe sektory rosyjskiej gospodarki. Wprawdzie pojawiły się pierwsze oznaki dojrzewania klasy średniej, zwłaszcza w wielkich aglomeracjach, jednak ogromne obszary kraju żyły w chaosie i bez perspektyw. Beneficjentami przemian stali się oligarchowie, nazywani „nowymi Rosjanami”. Opanowali najważniejsze branże przemysłu surowcowego, a czerpane zyski przeznaczali na konsumpcję, zadziwiając świat ekstrawaganckim luksusem.

Droga na szczyty

Rosja w tym czasie przeżywała wielkie turbulencje wewnętrzne, zagrożona była jej integralność terytorialna w kształcie, w jakim Federacja Rosyjska istniała od rozpadu Związku Sowieckiego. Su- werenność ogłosiła Czeczenia, która od 1994 r. umiejętnie zbrojnie jej broniła, a w 1996 r. podpisała z Rosją porozumienie uznające de facto jej odrębność państwową. Drugą wojnę czeczeńską sprowokował Szamil Basajew, wkraczając do Dagestanu w sierpniu 1999 roku. Wtedy nastąpiły wydarzenia będące prologiem do prezydentury Putina. We wrześniu 1999 r. Rosją wstrząsnęła seria tajemniczych wybuchów, w których zginęło blisko 300 osób. Władze od razu zaczęły mówić o „czeczeńskim śladzie”, chociaż wiele wskazywało na to, że mogła to być prowokacja Federalnej Służby Bezpieczeństwa, którą wówczas kierował Putin. On zarekomendował prezydentowi Jelcynowi przeprowadzenie w Czeczenii „operacji antyterrorystycznej”, która zamieniła się w trwającą 10 lat krwawą wojnę. Społeczeństwo ją poparło, a protesty nielicznych szybko stłumiono. Ta wojna była wstępem do zmiany na Kremlu, która nastąpiła 1 stycznia 2000 r. Schorowanego Jelcyna zastąpił Putin, jako pełniący obowiązki prezydenta Rosji. W marcu 2000 roku zdecydowanie wygrał wybory prezydenckie i rządzi Rosją do dzisiaj.

Sprzyjała mu koniunktura gospodarcza. Cena baryłki ropy naftowej, która w 1998 r. kosztowała zaledwie 15,8 dolara, w 2008 r. osiągnęła 138,73 dolara. Wzrosły także ceny gazu ziemnego. Dzięki tym dochodom udało mu się przywrócić normalne funkcjonowanie państwa. Ludzie otrzymywali regularnie renty i emerytury, a rodziny zasiłki opiekuńcze. Wzrosły płace najniżej zarabiających. Zapewniło to spokój społeczny oraz stworzyło przestrzeń względnego dobrobytu dla wielu regionów Rosji. Surowce energetyczne stały się na długie lata ważnym orężem w geopolitycznej rozgrywce. Aby przejąć kontrolę nad zasobami naturalnymi Rosji, Putin wszedł w konflikt z oligarchami, których część zaczęła wspierać antyputinowską opozycję. Opinia publiczna w tej rozgrywce stanęła po stronie prezydenta, uznając, że odbiera mienie zawłaszczone w czasie dzikiej prywatyzacji w latach 90. Przy okazji Putin przejął kontrolę nad ważniejszymi elektronicznymi mediami, a cały proces domknął w lutym 2022 r., wprowadzając cenzurę i likwidując wszystkie niezależne tytuły prasowe oraz portale internetowe.

Ważnymi narzędziami politycznym Putina były wojny z sąsiadami. Nie tylko tworzyły nową sytuację geopolityczną, ale także konsolidowały własne społeczeństwo. Przywracały Rosjanom dumę i poczucie, że są wielkim narodem. Tak było w przypadku wojny w Czeczenii oraz agresji na Gruzję w 2008 roku i aneksji Krymu w 2014 r. Społeczeństwo skupiało się wokół przywódcy, który nie zostawił „naszych” na Krymie, a teraz broni ich w Doniecku i Ługańsku.

„Neokonserwatysta”

Wśród różnych masek, jakie w swej karierze politycznej zakładał Putin na użytek bieżących uwarunkowań oraz opinii publicznej, najciekawsza jest maska konserwatyzmu.

Została założona przez niego dopiero w 2012 r. jako odpowiedź na aktywizację zwolenników liberalizacji gospodarczej, pluralizmu politycznego i ograniczenia ingerencji państwa w życie społeczne oraz zwiększenie przestrzeni dla oddolnych inicjatyw obywatelskich. Postulaty te wysuwała wielkomiejska klasa średnia, wsparta przez część elit administracyjnych i biznesowych. Rosja według nich miała stać się krajem ustrojowo podobnym do demokracji zachodnich. W odpowiedzi prezydent, który w 2012 r. rozpoczął trzecią kadencję, przedstawił się jako obrońca „wartości konserwatywnych”. W jego ujęciu jądrem „konserwatywnego modelu rosyjskiego” miała być silna władza skupiona w rękach prezydenta, jako „lidera narodu”. Jednym z filarów systemu miała być Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Społeczeństwo w tym modelu organizowane jest odgórnie, przez partie, których obecność na scenie politycznej jest ściśle limitowana przez Kreml. Inicjatywy społeczne oraz wszelkie przejawy społeczeństwa obywatelskiego są traktowane nieufnie bądź wrogo, jako przejawy obcej, inspirowanej przez Zachód ingerencji w tradycyjny rosyjski styl życia.

Putinowski konserwatyzm jest także przedstawiany jako alternatywa dla prądów europejskiej czy szerzej – zachodniej cywilizacji, rzekomo zdominowanej przez zdradę ideałów chrześcijańskich, rozmycie wszystkich wartości moralnych oraz kapitulację wobec seksualnej rewolucji. W tym kontekście Putin definiował siebie jako obrońcę tradycyjnych wartości atakowanych przez zgniły, liberalny Zachód, próbujący Rosji narzucić obcą jej tradycji kulturę i wzorce. Echa tego myślenia pobrzmiewały ostatnio w głośnym wystąpieniu patriarchy Cyryla, który przekonywał, że Rosja musiała rozpocząć agresję na Ukrainę, aby w Doniecku nie były organizowane gejowskie parady.

Putinizm bez Putina

Po blisko 22 latach pozostawania Putina na szczytach władzy widać, że stworzony przez niego system nie rozwiązał żadnego z problemów Rosji. Kraj się wyludnia, starzeje, rocznie przeprowadzanych jest w nim około miliona aborcji. Gospodarka oparta na eksporcie paliw kopalnych nie jest w stanie zaadaptować się do wyzwań współczesności, co już odbija się m.in. na jakości rosyjskiej armii. Przegrywa na Ukrainie w starciu z mężną, dobrze dowodzoną armią ukraińską, ale także zachodnimi technologiami, skutecznie przez nią wykorzystywanymi na polu walki. W katastrofalnym stanie jest system zdrowia, zrujnowany dodatkowo w czasach pandemii. Młodzi oraz bardziej przedsiębiorczy masowo wyjeżdżają z kraju, nie wierząc w jakiekolwiek pozytywne zmiany za ich życia. Rozwinęło się kilka wielkich ośrodków miejskich, przede wszystkim aglomeracje Moskwy i St. Petersburga, ale na ogromnych przestrzeniach rosyjskiego interioru panuje bieda, a ludzie wegetują bez nadziei na poprawę sytuacji. Ze względu na wysoką inflację i spadek płac realnych w ostatnich latach pogorszyła się sytuacja materialna wszystkich klas społecznych, a wojna na Ukrainie oraz sankcje gospodarcze te procesy przyspieszą i nasilą. Od 2018 r. zarysował się wyraźny trend spadkowy w poparciu społecznym dla rosyjskich władz – prezydenta, rządu i innych instytucji politycznych. Miała to zmienić „maleńka, zwycięska wojna”. I faktycznie, jeśli wierzyć sondażom, poparcie dla Putina po agresji na Ukrainę wzrosło. Odbywa się to jednak w warunkach nasilenia represji wobec wszelkich przejawów krytyki oraz przy całkowitym monopolu informacyjnym państwa. Ekonomiści nie mają złudzeń, że sytuacja gospodarcza w kraju będzie się pogarszać za sprawą sankcji oraz wycofania się największych inwestorów z rosyjskiego rynku. W jakimś momencie do Rosjan dotrą informacje o skali zbrodni popełnianych przez ich wojska na Ukrainie oraz rosnących stratach, a brak sukcesów militarnych i politycznych zakwestionuje sensowność całej operacji.

Oczywiście Putin nie rządzi Rosją sam. To zaś oznacza, że nawet jego upadek nie musi doprowadzić do głębszych zmian systemowych, gdyż za osobą obecnego prezydenta stoi szeroka elita w aparacie państwa, armii, a przede wszystkim w służbach specjalnych, która zrobi wszystko, aby zagwarantować sobie ciągłość autorytarnych rządów. Jedynie bowiem trwanie tego systemu pozwoli im dysponować nagromadzonymi dobrami materialnymi oraz umożliwi nieskrępowane korzystanie z władzy.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.