Rosjanie uciekają przed mobilizacją

Jacek Dziedzina

GN 39/2022 |

publikacja 29.09.2022 00:00

Czy Europa powinna przyjmować Rosjan, którzy nie chcą walczyć na ukraińskich frontach?

Rosjanie przekraczający granicę z Gruzją  23 września br. Rosjanie przekraczający granicę z Gruzją 23 września br.
Shakh Aivazov /east news

Po ogłoszeniu przez Władimira Putina częściowej mobilizacji tysiące Rosjan zaczęło uciekać z kraju – do Gruzji, Serbii, Finlandii, Niemiec i innych krajów europejskich. Powstał spór, czy aby na pewno Europa powinna wpuszczać reprezentantów narodu, który w zdecydowanej większości raczej popiera reżim Putina i wojnę z Ukrainą. Niemcy na przykład są gotowe na przyjęcie dezerterów „zagrożonych poważnymi represjami” – jak zdeklarowała niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser. Berlin chce wypracować wspólną linię i odpowiednie procedury na szczeblu unijnym, by przyjmowanie dezerterujących Rosjan było wspólnym działaniem UE. Za ich przyjmowaniem jest również przewodniczący Rady Europejskiej: „Europa powinna wpuścić obywateli Rosji, którzy chcą uciec ze swego kraju” – powiedział Charles Michel w wywiadzie dla „Politico”. Jego zdaniem UE powinna wykazać „otwartość na tych, którzy nie chcą być instrumentalizowani przez Kreml”. Z kolei Finlandia, choć na jej teren zdążyły wjechać już tysiące Rosjan, jest gotowa zamknąć przed nimi granice. Podobnie Polska i kraje bałtyckie.

Argumentacja jest następująca: po pierwsze, nie ma wiarygodnych danych, które potwierdzałyby tezę, że uciekają przeciwnicy wojny, tylko Rosjanie, którzy co najwyżej chcą, żeby walczyli zawodowi żołnierze armii rosyjskiej, ale uważają, że „zwykłych obywateli” państwo nie powinno w to mieszać. A jeśli tak – to nie ma żadnych humanitarnych powodów, by przyjmować ich do Europy, bo swoim poparciem dla reżimu i jego imperialnej polityki Rosjanie sami wykluczyli się z dostępu do wolnego świata. Po drugie, masowy napływ Rosjan oznacza ryzyko przedostania się do Europy jeszcze większej liczby agentów i prowokatorów, którzy staną się idealnymi narzędziami w rękach rosyjskich służb do wzniecania niepokojów na Zachodzie (w tym w Polsce).

Sprawa nie jest prosta, bo powstaje kolejne pytanie, czy odmawiając im wjazdu do Europy, na pewno pomagamy sprawie – „zablokowani” w Rosji zostaną na siłę wcieleni do wojska i wysłani na zbrodniczą wojnę. Można wprawdzie powiedzieć, że pozostając w Rosji, mają większe szanse na obalenie tego reżimu przez masowy sprzeciw, tyle że to, niestety, też może skończyć się dla nich krwawo. Do tego dochodzi największy dylemat: wśród wcielanych na siłę do wojska są m.in. krymscy Tatarzy, których trudno posądzać o poparcie dla wojny – czy mamy również przed nimi zamknąć drzwi do Europy? Dotyczy to również wielu innych narodowości zamieszkujących Federację Rosyjską. Tutaj konieczne jest jakieś mądre rozeznanie europejskich przywódców, by konieczność pomocy rzeczywistym ofiarom systemu Putina pogodzić z uniknięciem ryzyka wpuszczenia tysięcy mącicieli, gotowych pomóc swojemu wodzowi podpalić Europę. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.