Zamiast miecza. Opowieści o Różańcu bez laurek

Marcin Jakimowicz

GN 39/2022 |

publikacja 29.09.2022 00:00

Ojciec Pio odmawiał go tyle razy, że na rękach miał odciski. Jan Bosko i Josemaría Escrivá nazywali go „potężną bronią”. W opowieściach o Różańcu nie znajdziemy tylko laurek. Mała Tereska szczerze notowała: „Odmawianie go kosztuje mnie więcej niż używanie narzędzi pokutnych”.

Zamiast miecza. Opowieści o Różańcu bez laurek Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Dlaczego ci chłopcy odmawiają Różaniec, modlitwę tak nudną, męczącą i przestarzałą? – zirytował się markiz d’Azeglio, polityk, pisarz i premier Królestwa Sardynii, który w 1848 roku zwiedzał turyńskie Oratorium. „Ogromnie cenię tę modlitwę i mogę powiedzieć, że to na niej opiera się moje dzieło. Gotów byłbym zrezygnować z tylu innych rzeczy o wielkim znaczeniu, ale nie z Różańca; a gdyby to było konieczne, wyrzekłbym się z żalem nawet pańskiej życzliwej przyjaźni, panie markizie, ale nigdy nie przestanę odmawiać Różańca” – błyskawicznie odparował oprowadzający go Jan Bosko.

„Kiedy się urodziłeś, poświęciłam cię Madonnie. Gdy poszedłeś do szkoły, poleciłam ci nabożeństwo do naszej Matki. I teraz polecam ci, żebyś do Niej całkowicie należał” – usłyszał od matki, gdy przestąpił progi seminarium. Przejął się tymi słowami. „Zaufajcie, Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda” – powtarzał założyciel salezjanów. „Różańcem można uderzyć, zwyciężyć i zniszczyć wszystkie piekielne moce. Niezliczone są łaski nieba, które otrzymano wskutek tej modlitwy”.

Alarm w piekle

„Najlepszym sposobem na modlitwę jest Różaniec. Poprzez Różaniec rozwijamy się, wzrastamy i poznajemy nowe horyzonty” – nauczał św. Franciszek Salezy, dodając: „Jest on modlitwą bardzo pożyteczną, o ile jest właściwie odmawiany”.

„Jedno tylko »Zdrowaś, Maryjo« dobrze powiedziane wstrząsa całym piekłem” – wtórował mu św. Jan Maria Vianney.

„To prosta, a zarazem wzniosła modlitwa. Możemy łatwo przez nią otrzymać wielkie łaski i błogosławieństwo Boże. W serca zbolałe spływa balsam ukojenia, w duszach zrozpaczonych świta znowu promyk nadziei” – dodawał św. Maksymilian Maria Kolbe.

Odciski

O Różańcu w życiu stygmatyka z Pietrelciny napisano tomy. Nieustannie przesuwał w swych palcach paciorki. Co więcej, zasypiał z różańcem w ręku. Ojciec Tarcisio da Cervinara notował: „Czuwałem nad ojcem Pio jak matka nad dzieckiem. Na krótkie chwile zasypiał. Wiele razy próbowałem wyjąć z ręki śpiącego różaniec. A choć to brzmi nieprawdopodobnie, nigdy mi się to nie udało: nawet podczas snu ten święty człowiek nie przestawał ściskać w palcach, które przez to nabawiły się nawet odcisków, swojej »broni«, jak nazywał sznur paciorków”.

Nie rozstawał się z różańcem. Odmawiał tę modlitwę wszędzie: w celi, na korytarzu, w zakrystii. Zapytany, ile Różańców odmawia w ciągu dnia i nocy, odpowiadał: „Czasem 40, a czasem 50”. Pytany, jak to robi, odpowiadał: „Jak ty to robisz, że ich nie odmawiasz?”.

„Jest bronią w dzisiejszych czasach” – wyznawał. „Zawsze pamiętaj o modlitwie różańcowej. Odmawiaj ją dobrze, tak często, jak tylko możesz! Najważniejsze, byś modlił się duszą i nie męczył się modlitwą. Różaniec porusza serce Boga!”.

Ogień

Rozwiązanie hasła w krzyżówce: „Robotnicy, Róża” nie musi brzmieć: „Luksemburg”. Może być nią Paulina Jaricot (1799–1862), osoba równie bliska lyońskim pracownicom jak grupom, których dewiza brzmi: „Różaniec? Stanowczo odmawiam”. Jej pomysł był genialny w swej prostocie. „Piętnaście węgli: jeden płonie, trzy lub cztery tlą się zaledwie, pozostałe są zimne. Ale zbierzcie je razem, a wybuchną ogniem”. „Najważniejszą i najtrudniejszą rzeczą jest uczynić Różaniec modlitwą wszystkich” – pisała beatyfikowana w tym roku Francuzka. Na pomysł nieustannej modlitwy wpadła w 1826 roku. „I tak wszyscy członkowie, mając udział w dziele nawracania grzesznika, cieszą się wspólnie z jego powrotu. Takie zjednoczenie serc w jedności tajemnic daje Różańcowi szczególną moc w nawracaniu grzeszników” – pisała.

„Ci, którzy będą gorliwie odmawiali Różaniec, otrzymają wszystko, o co poproszą” – miał usłyszeć od samej Maryi bł. Alan z La Roche, a siostra Łucja z Fatimy powtarzała: „Nie ma w życiu problemu, którego nie można rozwiązać za pomocą Różańca”. Dwa miesiące przed śmiercią karmelitanka zdążyła napisać list do polskich dzieci. Czytelnicy „Małego Gościa” przeczytali: „Ponad wszystko kochaj Maryję i Jej Syna. Odmawiaj Różaniec. Przynajmniej jedną dziesiątkę każdego dnia. Najlepiej z rodziną”.

„Jak głosi legenda, to sama Matka Boża ofiarowała różaniec świętemu Dominikowi. I choć historia formowania się tej modlitwy jest znacznie bardziej skomplikowana, legenda ta wyraża synowskie zaufanie dominikanów do Matki Bożej i Różańca – opowiada o. Wojciech Surówka. – Każdy z dominikanów nosi różaniec przy pasie. Zamiast miecza, który w trzynastym wieku nosili rycerze. Jest on obroną przed zakusami złego ducha.

Bardzo go ukochałem

„Różaniec to modlitwa, którą bardzo ukochałem, przedziwna w swej istocie i głębi” – wyznał pięć lat po konklawe Jan Paweł II. „Przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty z życia Jezusa Chrystusa, jakbyśmy obcowali z Panem Jezusem przez serce Jego Matki. W tajemnicach bolesnych rozważamy w Chrystusie wszystkie cierpienia człowieka, w tajemnicach chwalebnych odżywają nadzieje życia wiecznego, a w Chrystusie zmartwychwstałym cały świat zmartwychwstaje”.

„Różaniec pozostaje narzędziem nie do pominięcia pośród środków duszpasterskich każdego głosiciela Ewangelii” – podkreślał papież w słynnym liście Rosarium Virginis Mariae. Po latach Benedykt XVI doda, że gdy odmawiamy Różaniec, „Maryja niejako użycza nam swojego serca i spojrzenia, byśmy kontemplowali życie Jej Syna”.

Jego krótkie nauki zebrane w tomikach „Droga”, „Bruzda” czy „Kuźnia” stały się bestsellerami. Josemaría Escrivá nauczał: „Różaniec to potężna broń. Używaj jej z ufnością, a skutek wprawi cię w zadziwienie. Ten pozornie nudny sposób niszczy każde ziarno próżności i dumy. Módl się wszędzie, nawet na ulicy, to pomoże ci czuć stałą obecność Bożą”.

Tak źle go odmawiam!

Na ścianie w naszej licealnej sali z fizyki wisiała dewiza: „Rzeczy piękne są trudne”. Zapewne ta złota myśl nie dotyczyła Różańca, ale przecież idealnie pasuje do tej maryjnej modlitwy!

W opowieściach o świętych nie znajdziemy jedynie „kwiatków” i wzniosłych dewiz. Jak wielu ludzi odnajduje się w słowach Małej Tereski, która w jednym ze swoich listów (Rękopis C 25 r.) notowała: „Odmawianie Różańca kosztuje mnie więcej niż używanie narzędzi pokutnych… Czuję, że tak źle go odmawiam! Muszę zadawać sobie gwałt, by rozmyślać o tajemnicach różańcowych; nie mogę skupić myśli (…). Nieraz, kiedy mój umysł pogrążony jest w tak wielkiej oschłości, że niemożliwością staje się dla mnie wydobycie z niego choćby jednej myśli jednoczącej mnie z Bogiem, odmawiam bardzo powoli »Ojcze nasz«, a potem Pozdrowienie Anielskie; wówczas te modlitwy porywają mnie i karmią mą duszę o wiele lepiej, niż gdybym odmówiła je setki razy, ale z pośpiechem!”.

Nie rozumiem tych, którzy opowiadają o tym, jak łatwa to modlitwa. Mam inne doświadczenie. „Różaniec to trudna modlitwa czy prosta?” – zapytałem przed laty o. Joachima Badeniego. „To jest bardzo trudna modlitwa, bardzo trudna…” – odpowiedział. „Ona jest łatwa jedynie na poziomie najniższym. Choć i wówczas można wpaść w świetny rytm modlitwy nieustannej, jak w Kościele wschodnim. To dotyczy ludzi prostych, bez wykształcenia. Natomiast jeśli przyjdzie ktoś, kto się zajmuje naukowo np. hodowlą mrówek, to całe to różańcowe mówienie może mu przeszkadzać w myśleniu. On woli myśleć, nawet jeśli nie o tych swoich mrówkach, to o Matce Boskiej. I twierdzi, że tam, gdzie jest miłość, mówienie nie jest zbytnio potrzebne. Milcząca miłość matki jest bardziej wymowna niż tłumaczenie dziecku, że się je kocha. Ludzie wykształceni boją się gadania…”

„To można zagadać Matkę Boską?” – przerwałem dominikaninowi. „Jasne! Człowiek potrafi właściwie w tej dziedzinie wszystko. Naukowiec boi się właśnie takiego zagadania i… przeżywa kryzys Różańca. Co zrobić? Wchodzić stopniowo w życie Maryi i Jezusa, a po pewnym czasie te tajemnice rodzą się we mnie, zaczynają rezonować. Do tego dojdzie i intelektualista, i prosty człowiek. Ja myślę, że gdybym był jednym z asysty dworu Pana Zastępów, to usłyszałbym od Niego: »Mnie się podoba modlitwa, w której jest mowa o Matce mego Syna. I tę modlitwę preferuję, i ją właśnie obdarzę licznymi łaskami«. Tak to sobie wyobrażam”.

Kamień

Trzymała w dłoni różaniec, pamiętam. Mijaliśmy dwa głazy. Jeden dumnie sygnalizował: „Suchowola leży w środku Europy”, drugi przed rodzinnym domem Popiełuszków przypominał rocznicę śmierci ks. Jerzego. Trzeci nosiła w sercu pani Marianna. Ten był najcięższy.

„Był wybrany przez Boga, jestem pewna. U nas w domu zawsze była wspólna modlitwa. Jak maj, to do Matki Boskiej, czerwiec – do serca Pana Jezusa, a w październiku – Różaniec. Zresztą za ten Różaniec to się syn bardzo w wojsku nacierpiał… Wie pan, co mnie ratowało, gdy to wszystko zobaczyłam? (pani Marianna pokazuje fotografię z ociekającą krwią twarzą syna). To, że patrzyłam na Matkę Bożą. Ona to dopiero wycierpiała. Widziała ciało zabitego Syna. Ja cierpiałam razem z nią. Ona nad swoim Synem, a ja nad swoim”.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.