Bóg prosi, żeby prosić

Franciszek Kucharczak

GN 41/2022 |

publikacja 13.10.2022 00:00

„Bóg mnie nie wysłuchał” – mówią najczęściej ludzie, którzy się w ogóle do Niego nie zwracają.

Bóg prosi, żeby prosić henryk przondziono /foto gość

Siostra Gabriela po kolejnej chemii leżała jak placek. Kiedy się trochę pozbierała, pomyślała tęsknie: „Tak bym zjadła trochę owoców”. – To nie była modlitwa, tylko takie westchnienie. Nie chciałam siostrom zawracać głowy swoimi zachciankami, więc nikomu o tym nie powiedziałam. Ale już po chwili przyniosły mi torbę z… owocami – śmieje się. W siatce była też książka, którą zakonnica wcześniej pożyczyła jednej pani, domyśliła się więc, że to od niej. Zadzwoniła i pyta, skąd jej przyszło do głowy, żeby kupić te owoce. Ona na to, że od rana chodziło jej po głowie: „Kup owoce siostrze Gabrieli, kup owoce siostrze Gabrieli”. I tak w kółko. Około południa postanowiła podrzucić do klasztoru przeczytaną książkę. Gdy wyszła z domu, powróciła myśl z rana, jeszcze bardziej natarczywa: „Kup owoce siostrze Gabrieli”. No to weszła po drodze do sklepu, kupiła i zaniosła. Gdy zostawiała pakunek na furcie, siostra Gabriela pomyślała o owocach… – Byłam zdumiona, że Bóg tak wyprzedzająco o mnie się troszczy. Przecież On organizował mi te owoce, zanim o nich pomyślałam! – dziwi się zakonnica.

Trzeba czegoś więcej

„Choć jeszcze nie ma słowa na języku: Ty, Panie, już znasz je w całości” – zachwyca się psalmista (Ps 139,4). Bóg tak działa. Potrafi błyskawicznie odpowiedzieć na modlitwę, a nawet na delikatną myśl, która nie wydaje się w ogóle modlitwą. Czas nie jest dla Niego żadną przeszkodą, bo sam go stworzył i nad nim panuje. A jednak często daje się prosić, tak jak zdarzyło się to w sierpniu w parafii św. Jacka w Radoszowach (Rydułtowy). Podczas sumy odpustowej 10-letni ministrant Antek zemdlał. Upadek na posadzkę spowodował pęknięcie czaszki i krwiak mózgu. Nieprzytomnego chłopaka zabrał helikopter. Rokowania nie były pomyślne. Ludzie czuli, że tu trzeba czegoś więcej niż pomocy lekarskiej. – Przecież ten chłopiec służył do Mszy w odpust św. Jacka. To nie może być, żeby św. Jacek tak to zostawił – mówiła Ola, świadek wypadku.

Istotnie, sytuacja po prostu „zobowiązywała” patrona parafii do działania. Kazanie odpustowe tego dnia głosił dominikanin z Krakowa, który mówił o cudach dokonywanych za wstawiennictwem św. Jacka. Wręcz nie wypadało świętemu w tej sytuacji poprzestać tylko na wspomnieniach i teorii. Zaczęła się wielka modlitwa za jego przyczyną. Parafianie, nauczyciele Antka, członkowie wspólnoty ewangelizacyjnej, dominikanie z Krakowa i wielu innych prosili Boga o uzdrowienie chłopaka. W środę 17 sierpnia wypadało liturgiczne wspomnienie św. Jacka, w archidiecezji katowickiej uroczystość. To był trudny dzień dla rodziców Antka. Chłopak nie wybudzał się ze śpiączki farmakologicznej, a lekarzy niepokoiły nieskoordynowane odruchy jego ciała.

Wieczorem wielu ludzi zebrało się w kościele z intencją modlitwy za Antka. W dużej części skrzyknęli się przez internet. Przed zakończeniem nabożeństwa ku czci św. Jacka parafianie poprowadzili spontaniczną modlitwę o uzdrowienie. Nazajutrz rano rodzice Antka poszli na Mszę, ale zupełnie nie mogli się skupić. Po wyjściu z kościoła matka westchnęła: „Boże, w Twoich rękach wszystko” i zadzwoniła do szpitala. „Antek jest rozintubowany, rozmawiałam z nim” – usłyszeli głos w słuchawce.

Rzeczywiście, późnym wieczorem w dniu św. Jacka odzyskał przytomność, mówił logicznie. Neurolog potwierdził, że wszystkie odruchy są w porządku. Kiedy przyjechali rodzice, chłopiec przywitał ich uśmiechem. Pamiętał wszystko aż do wypadku. Zaczął szybko zdrowieć, po tygodniu był już w domu. Teraz, kiedy rodzice dziękują ludziom za modlitwę, najczęściej słyszą: „To nie my, to Pan Bóg”. „Ale wy się do tego przyczyniliście, wasze modlitwy poruszyły niebo” – odpowiadają.

Wiara z pokorą

Nieszczęśliwe zdarzenia mobilizują ludzi wierzących do modlitwy, podobnie jak każda poważna potrzeba. I to jest zgodne z Bożym zamysłem. Sam Zbawiciel powiedział uczniom, „że zawsze powinni się modlić i nie ustawać”. Ewangelista Łukasz w tym kontekście zanotował przypowieść Jezusa o niesprawiedliwym sędzi, którego nachodziła wdowa z prośbą o zajęcie się jej sprawą. Kobieta osiągnęła skutek dzięki uporowi w proszeniu, i to mimo że o pomoc prosiła dość paskudnego moralnie typa. Ale właśnie ten fakt posłużył Jezusowi za kontrast do dobrego Boga, który przecież tym bardziej chce przychodzić nam z pomocą. „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę” – zapewnia nasz Pan. Zaraz jednak dodaje: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”.

To pytanie naprowadza nas na istotę modlitwy: na wiarę. Modlitwa z wiarą porusza niebo. Trzeba mieć wiarę, żeby modlić się uparcie, żeby szukać, aż się znajdzie, kołatać, aż otworzą, prosić, aż dadzą. I tu gdzieś zarysowuje się odpowiedź na pytanie, dlaczego Bóg w ogóle „każe się prosić”, dlaczego pozwala na trudne rzeczy, zamiast ich w ogóle nie dopuszczać. Czy nie w ten właśnie sposób buduje się nasza świadomość, jak jesteśmy słabi? Czy nie dzięki temu widzimy, że to Bóg nas podtrzymuje i jeśli w ogóle coś potrafimy zrobić, to wyłącznie dzięki Jego łasce? Świadomość własnej kruchości i pełnej zależności od łaski Boga to jest właśnie wiara. I to nie taka, jaką mają demony, które wiedzą, ze Bóg jest, ale wiara pokorna, odnosząca się do rzeczywistości, do prawdy o sobie, a nie do złudzeń na temat własnej wielkości. Trzeba pokory, żeby się w ogóle do Boga zwrócić. Wielu z tych, którzy mówią, że Bóg ich nie wysłuchuje, w istocie nawet Go o nic nie prosi. Oczekują od Niego czegoś, owszem, ale to nie to samo. Zdarza się też, że proszą, ale rytualnie, z zachowaniem formy, lecz bez wiary.

„Pan słucha nas o wiele uważniej, niż nam się wydaje. To my powinniśmy pilniej Go słuchać. Ludzie często się skarżą, że Bóg nie wysłuchuje ich modlitw, a pewnie nie poczekali na Jego odpowiedź” – zauważa abp Fulton Sheen. Sługa Boży wskazuje, że w modlitwie nie chodzi o nakłanianie Boga do tego, żeby nam coś dał. „Wiele dusz chce, aby Bóg spełniał ich wolę; przedstawiają Mu konkretne plany i proszą Go, aby natychmiast i bez jakiejkolwiek zmiany je zatwierdził. Zmieniają prośbę z modlitwy »Ojcze nasz« na »Bądź wola moja na ziemi«. Bardzo trudno Przedwiecznemu ofiarować siebie tym, którzy są zainteresowani wyłącznie doczesnością” – podkreśla.

Bóg wie lepiej

„Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą” – pisze św. Jan (1 J 5,14). To ważne stwierdzenie, bo tylko to, co jest zgodne z wolą Boga, jest dla nas dobre. Bóg nie da człowiekowi tego, czego ów się domaga, choćby proszący ze skóry wychodził, jeśli to miałoby sprowadzić na niego zło, zwłaszcza w znaczeniu szkody duchowej.

Nieraz też człowiek własną chwiejną postawą utrudnia spełnienie prośby. Ciekawą w tym kontekście sytuację opisuje św. Faustyna. Pewna siostra poprosiła ją o modlitwę. „Mówi mi, że już nie może wytrzymać, aby tak dłużej było”. Święta zaczęła modlić się w tej intencji nowenną do Miłosierdzia Bożego. Wtedy otrzymała poznanie, „że Bóg da jej tę łaskę, ale ona, gdy ją otrzyma, znowu będzie niezadowolona”. Modliła się jednak dalej. Nazajutrz siostra znowu marudzi, że koniecznie musi otrzymać tę łaskę. „Wie siostra, że nie powinniśmy w modlitwie Pana Boga zmuszać, aby nam dał to, co my chcemy, ale raczej poddawać się Jego świętej woli” – zauważyła Faustyna. Po kilku dniach, gdy święta kończyła nowennę, zakonnica znów przyszła. „Ach, siostro, dał Pan Jezus tę łaskę, ale teraz inaczej myślę. Niech się siostra modli, żeby to znowu jako inaczej było” – powiedziała. W odpowiedzi usłyszała: „Tak, będę się modlić, aby się w siostrze spełniła wola Boża, a nie to, co siostra chce”.

Wola Boża jest zawsze kluczowa. Gotowość jej przyjęcia oznacza zaufanie – postawę człowieka, który wie, że Bóg jest dobry zawsze – zarówno wtedy, gdy mówi „tak”, jak i wtedy, gdy mówi „nie” albo „nie teraz”. Ufający nie wymusza na Bogu niczego, za to z wdzięcznością przyjmuje łaski, jakich On ludziom nie skąpi. „W każdej chwili otrzymujemy więcej skarbów, niż potrafimy zgromadzić” – pisze Sheen. Modlitwa pozwala je dostrzegać, a ostatecznie prowadzi modlącego się wytrwale człowieka do wniosku, że największym skarbem jest sama możliwość przebywania w obecności Boga i rozmawiania z Nim. A tym jest właśnie modlitwa.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.