Prorosyjskie sympatie i zamykanie oczu na zbrodnie popełniane na Ukrainie – zjawisko obecne w całej Ameryce Łacińskiej

Maciej Legutko

GN 19/2023 |

publikacja 11.05.2023 00:00

W kwestii wojny na Ukrainie sympatia krajów Ameryki Łacińskiej sytuuje się po stronie Rosji. Potwierdzają to latynoamerykańskie tournée Siergieja Ławrowa oraz kontrowersyjne wypowiedzi prezydenta Brazylii.

Podczas tournée po Ameryce Łacińskiej Siergiej Ławrow odwiedził kraje, które łączy zależność od Rosji i sankcje nałożone przez USA. Jednym z takich państw jest Wenezuela. Na zdjęciu Ławrow podczas wspólnej konferencji prasowej z ministrem spraw zagranicznych Wenezueli Yvánem Gilem. Javier Campos /dpa/pap Podczas tournée po Ameryce Łacińskiej Siergiej Ławrow odwiedził kraje, które łączy zależność od Rosji i sankcje nałożone przez USA. Jednym z takich państw jest Wenezuela. Na zdjęciu Ławrow podczas wspólnej konferencji prasowej z ministrem spraw zagranicznych Wenezueli Yvánem Gilem.

Wiele mówi się i pisze o konieczności powstrzymania rosyjskiej ekspansji w Afryce. Zachodni przywódcy, w tym prezydent Polski, podjęli wyzwanie i od 2022 roku zintensyfikowali aktywność dyplomatyczną na tym kontynencie. Mniej uwagi poświęca się natomiast Ameryce Łacińskiej. Korzysta z tego Rosja, której propagandziści i dyplomaci działają na zachodniej półkuli na pełnych obrotach. Kłamstwa o braku kolonialnej przeszłości Rosji, o popchnięciu Ukrainy do wojny przez NATO oraz mamienie wizją nowego porządku świata trafiają tam na podatny grunt. Prezydent Brazylii – największego kraju Ameryki Łacińskiej – mówiąc o wojnie na Ukrainie, sięga po język rosyjskiej propagandy i wzywa do oddania Krymu. Pod koniec kwietnia podróż po Ameryce Łacińskiej odbył z kolei Siergiej Ławrow. Odwiedzając Brazylię, Wenezuelę, Nikaraguę oraz Kubę, próbował scementować antyamerykańską oś. Kontrakcje europejskich przywódców, w tym Wołodymyra Zełenskiego, nie spotykają się z przychylną reakcją.

Prorosyjski Lula

Gdy w październiku 2022 roku Luiz Inácio Lula da Silva pokonał w wyborach na prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro, w większości krajów Zachodu przyjęto to z ulgą. Bolsonaro na tydzień przed rosyjską inwazją na Ukrainę złożył wizytę w Moskwie, spotkał się z Putinem i zapewniał go o „solidarności” z Rosją. W Europie jego najbliższym przyjacielem był Viktor Orbán. Po wybuchu wojny Brazylia zadeklarowała neutralność i odmówiła przyłączenia się do sankcji.

Lula da Silva po wyborczym zwycięstwie zapowiedział odbudowę międzynarodowej pozycji Brazylii. Na początku kadencji spotkał się z kanclerzem Niemiec i z prezydentem USA. Okazało się jednak, że w kwestii wojny na Ukrainie zajmuje jeszcze bardziej prorosyjskie stanowisko niż poprzednik. Odrzucił prośby Olafa Scholza i Joe Bidena o militarne wsparcie Ukrainy. 14 kwietnia, podczas spotkania w Chinach z Xi Jinpingiem, prezydent Brazylii stwierdził: „Stany Zjednoczone muszą przestać podjudzać do wojny”. W rozmowie z dziennikarzami powiedział, że Kijów powinien zakończyć wojnę, oddając Rosji Krym. Tydzień po spotkaniu z Xi Jinpginem prezydent Brazylii przyjął szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa. Lula da Silva potępił zachodnie sankcje na Rosję. Ławrow odwdzięczył się podziękowaniami za „doskonałe zrozumienie sytuacji”.

Lula da Silva nie złagodził swojego stanowiska nawet podczas wizyty w Europie w ostatnim tygodniu kwietnia. Choć prezydent Portugalii i premier Hiszpanii przedstawili punkt widzenia UE na rosyjską agresję, a wizycie towarzyszyły demonstracje ukraińskich uchodźców, Lula da Silva pozostał przy swoim zdaniu, mówiąc: „Nie zamierzam się nikomu przypodobać”. Ukraińskie ministerstwo spraw zagranicznych w odpowiedzi na słowa prezydenta Brazylii zaprosiło go do odwiedzenia Ukrainy, by „zrozumiał prawdziwe przyczyny i naturę rosyjskiej agresji oraz jej konsekwencje dla globalnego bezpieczeństwa”.

Czym kusi Rosja

Brazylia była pierwszym przystankiem Siergieja Ławrowa w podróży po Ameryce Południowej i Środkowej. Szef rosyjskiej dyplomacji odwiedził jeszcze Wenezuelę (gdzie spotkał się także z ministrem spraw zagranicznych Boliwii), Nikaraguę oraz Kubę. Te trzy kraje łączą amerykańskie sankcje oraz wysoki stopień zależności polityczno-gospodarczej od Moskwy.

Prorosyjskie sympatie i zamykanie oczu na zbrodnie popełniane na Ukrainie to niestety zjawisko obecne w całej Ameryce Łacińskiej. Dlaczego Moskwa tak łatwo zdobywa tam sympatię? Po pierwsze, ze względu na relacje gospodarcze. Rosjanie są głównym eksporterem nawozów sztucznych do Brazylii, Wenezueli i Argentyny oraz jednym z ważniejszych do Peru, Ekwadoru, Kolumbii i Meksyku. Dla światowych gigantów produkcji żywności, jak Brazylia czy Argentyna, stabilne dostawy nawozów to podstawa rozwoju gospodarczego. Z kolei na Kubie czy w Nikaragui rosyjska pomoc gospodarcza jest niezbędna dla przetrwania tamtejszych reżimów. Kuba mierzy się z największym kryzysem ekonomicznym od dekad, bo na amerykańskie sankcje nałożyły się pandemia i załamanie branży turystycznej. Z kolei w Nikaragui rosyjskie wsparcie gospodarcze i militarne służy prezydentowi Danielowi Ortedze do rozprawy z opozycją i Kościołem. W Nikaragui panuje obecnie najbrutalniejszy reżim na zachodniej półkuli. Ortega i Ławrow wzajemnie gratulowali sobie objęcia międzynarodowymi sankcjami i przekonywali, że to wyraz uznania dla „efektywności” ich działań.

Drugim argumentem, którym Rosja skutecznie zdobywa sympatię na zachodniej półkuli, jest przedstawianie siebie w roli orędownika „multipolarnego porządku międzynarodowego”. Ławrow powtarzał to w każdym kraju, który odwiedził podczas kwietniowego tournée. Jest to kłamstwo, bo Rosja (wraz z Chinami) marzy po prostu o świecie, w którym reguły będą ustalane siłą. Mimo to w Ameryce Łacińskiej oferta ta jest uznana za wiarygodną i atrakcyjną. Przyczyną jest silne w wielu krajach tej części świata poczucie krzywd doznanych od Stanów Zjednoczonych oraz pamięć o europejskim kolonializmie. To, że Rosji udało się przedstawić w roli kraju, który nie jest splamiony wyzyskiem innych i chce bardziej sprawiedliwego porządku świata, jest dowodem skuteczności jej propagandy i zaniedbań Zachodu na tym polu.

Szczególnie zainteresowany ofertą zmiany międzynarodowego układu sił jest Lula da Silva. Brazylijski prezydent chce zdynamizować współpracę w ramach BRICS. To sojusz Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki. Powołana do życia na początku XXI wieku organizacja opierała się przede wszystkim na współpracy gospodarczej. Pomyślny rozwój ekonomiczny Indii, Brazylii czy RPA na początku XXI wieku doprowadził do wyjścia milionów ludzi z ubóstwa i zmniejszenia głodu na świecie. Taka formuła współpracy cieszyła się więc przychylnością międzynarodowych instytucji politycznych i gospodarczych.

Obecnie jednak przywódcy krajów BRICS stawiają na współpracę głównie w kontekście politycznym, i to o jednoznacznie antyzachodnim nastawieniu. BRICS chce być alternatywą dla grupy G7, a Rosja i Chiny podsycają u pozostałych członków przekonanie, że nadszedł czas słabnięcia Zachodu i nowego międzynarodowego rozdania, w którym Brazylia czy RPA mają odegrać wiodącą rolę. Lula da Silva zdaje się wierzyć w te obietnice. W kwietniu nową szefową Banku Rozwoju grupy BRICS została Dilma Rouseff, bliska polityczna współpracowniczka Luli da Sil­vy, która w 2011 roku zastąpiła go na stanowisku prezydenta. Rouseff zaczęła od zapowiedzi wprowadzenia postulatu Rosji i Chin, czyli odchodzenia w rozliczeniach od dolara na rzecz chińskiego juana i lokalnych walut.

Chłodne przyjęcie Zełenskiego

Zachodnia odpowiedź na rosyjską aktywność w Ameryce Łacińskiej jest ograniczona. Stany Zjednoczone skrytykowały stanowisko Brazylii, ale wobec konieczności zaangażowania w sprawy w Europie i na Dalekim Wschodzie w administracji Bidena nie ma większego zainteresowania ofensywą dyplomatyczną w świecie latynoamerykańskim.

Prezydent Wołodymyr Zełenski sam przekonał się, jak trudnym terenem do szukania sojuszników jest Ameryka Łacińska. 21 kwietnia miał wystąpienie on-line przed meksykańską Izbą Deputowanych. Reakcje na nie były niejednoznaczne. Przewodniczący Izby po wystąpieniu prezydenta Ukrainy powiedział, że „Izba Deputowanych stanowczo potępia rosyjską agresję”. Wkrótce potem jednak przewodniczący największego klubu poselskiego w Izbie (partii MORENA) zdystansował się od tych słów i stwierdził, że „nie reprezentują one stanowiska parlamentu”. Podobnie na temat wystąpienia Zełenskiego wypowiedział się lewicowy prezydent Meksyku Andrés Obrador. Wielokrotnie przyjmował on zbieżną z linią Kremla postawę wobec wojny na Ukrainie. Stwierdził m.in., że wspieranie Ukrainy przez Zachód jest „niemoralne” i że „zaopatrywanie w amunicję to zaopatrywanie w śmierć”.

Prorosyjskie stanowisko zajmowane przez większość krajów Ameryki Łacińskiej przypomina, że choć Zachód jest względnie zjednoczony w poparciu dla Ukrainy, to kraje tzw. globalnego Południa w sprawie wojny zajmują pozycje neutralne bądź życzliwe Rosji.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.