W niedzielę pobito księdza

Karol Białkowski

publikacja 29.05.2023 11:46

Ks. Adrian w niedzielny poranek został zaatakowany przez ok. 30-letniego mężczyznę. Dzięki przechodniom nie doszło do większych obrażeń. Wyzwiska, które wykrzykiwał napastnik, wskazują, że kapłanowi dostało się za to, że jest księdzem.

W niedzielę pobito księdza Roman Koszowski /Foto Gość To, niestety, nie jest odosobniony przypadek. Ataków werbalnych i fizycznych na kapłanów ze względu na to, kim są, nie brakuje.

Jak relacjonuje ks. Adrian, do ataku doszło, gdy wracał na plebanię z klasztoru sióstr albertynek, znajdującym się kilkaset metrów od kościoła parafialnego pw. św. Maurycego we Wrocławiu. - Mszę św. odprawiłem o 7.00. Wyszedłem z klasztoru i szedłem przez kolejne przejścia dla pieszych. Byłem w sutannie. Przystanąłem na światłach i wtedy poczułem mocne uderzenie w tył głowy. Odwróciłem się i zobaczyłem wytatuowanego mężczyznę, mniej więcej w moim wieku. Zaczął mnie wyzywać i grozić mi, że mnie znów uderzy. Zapytałem: "Ale co ja ci zrobiłem?". W odpowiedzi dostałem pięścią w twarz tak, że spadły mi okulary. On ewidentnie chciał się bić. Szarpał mnie, koloratkę mi wydarł...

Oprócz tego padło wiele niecenzuralnych słów i wyzwisk. Wydaje mi się, że najbardziej go uwierała ta sutanna i dlatego mnie zaatakował - dodaje.

Z pomocą kapłanowi przyszli pasażerowie tramwaju, którzy - widząc, co się dzieje - wybiegli z pojazdu i zaczęli odciągać napastnika. Ksiądz Adrian był zaskoczony, że nie mogą dać sobie z nim rady. Udało się go obezwładnić z pomocą jeszcze jednego przechodnia. Zostały wezwane Policja i pogotowie ratunkowe. Mężczyzna został zatrzymany, a ratownicy chcieli przewieźć księdza na SOR. - Uznałem, że moje obrażenia nie są na tyle poważne, ale w poniedziałkowy poranek - zgodnie z sugestiami - zgłosiłem się do lekarza na tomograf i RTG głowy. Bolała mnie głowa, ale trudno, aby było inaczej po mocnym uderzeniu. Wydaje się, że skończyło się na guzie i połamanych okularach - opowiada kapłan.

Ksiądz Adrian miał w planach na niedzielę wybrać się na prymicje jednego ze swoich młodszych kolegów, który przyjął święcenia kapłańskie ledwie dzień wcześniej. Udało mu się w nich uczestniczyć, ale kilka popołudniowych godzin spędził, składając zeznania w komisariacie. Policja stwierdziła, że napastnik był pod wpływem środków odurzających. To, jakie były to środki, potwierdzi badanie krwi. Dowodem w sprawie będą też nagrania z miejskiego monitoringu.

Kapłan przyznaje, że wielokrotnie czytał o atakach na księży, ale trudno było mu przyjąć, że coś takiego przydarzy się i jemu. - Najbardziej mnie boli to, że przez ogólny przekaz w przestrzeni publicznej wiele środowisk wrzuca nas, księży, do jednego wora. A wór jest dobry na ziemniaki, a nie na człowieka - mówi obrazowo.