Pociąg do Medyny

Jacek Dziedzina

GN 15/2011 |

publikacja 17.04.2011 19:03

Czy rewolucje na Bliskim Wschodzie doprowadzą do powstania jednego państwa arabskiego?

Bagdad, 14 lipca 1958 r. Panarabizm w czystej postaci: Irakijczycy niosą portret prezydenta Zjednoczonej Republiki Arabskiej, Egipcjanina Gamala Nassera Bagdad, 14 lipca 1958 r. Panarabizm w czystej postaci: Irakijczycy niosą portret prezydenta Zjednoczonej Republiki Arabskiej, Egipcjanina Gamala Nassera
fot. East news/AP Photo

Wystarczy spojrzeć na mapę regionu, by dostrzec sztuczność większości granic państwowych. Odmierzone jakby linijką kształty Egiptu, Syrii, Iraku, a także krajów arabskich w Afryce Północnej – Libii, Sudanu, Algierii – to pozostałość po kolonizatorach, Francji i Wielkiej Brytanii, którzy dokonali podziału swoich byłych włości. Wyznaczanie granic nierzadko odbywało się z ignorowaniem składu etnicznego poszczególnych rejonów. Przykładem jest m.in. Sudan, w którym przymusowa koegzystencja całkowicie odmiennych tradycji narodowych i religijnych doprowadziła do wieloletniej wojny domowej, a w końcu do rozpadu na dwa osobne państwa. W ciągu ostatnich 60 lat podejmowane były różne próby zjednoczenia krajów arabskich. Zrodzony jeszcze w XIX wieku tzw. nacjonalizm arabski przewidywał stworzenie jednego państwa od Atlantyku po Zatokę Perską. Podejmowane w epoce postkolonialnej próby ścisłej integracji kończyły się jednak rozpadem. Panarabizm nie zdał egzaminu nie tylko dlatego, że trudno mówić o jednym narodzie arabskim. Przyczyną była m.in. rywalizacja poszczególnych przywódców, a czasem otwarta wrogość. Dla dużej części Arabów, nieuwikłanych w walkę polityczną, marzeniem jest jednak wskrzeszenie starej linii kolejowej, którą pielgrzymi z Damaszku w Syrii zmierzali do Medyny w dzisiejszej Arabii Saudyjskiej. Bez paszportów, wiz i kontroli na granicach.

Razem i przeciwko sobie
Pierwszą poważną próbą budowania arabskiej jedności w XX wieku było powstanie w 1958 roku Zjednoczonej Republiki Arabskiej. Był to wspólny projekt Egiptu i Syrii, w którym przez chwilę uczestniczył także Irak. ZRA stało się praktycznie jednym państwem, przestano używać oficjalnie nazw Egipt i Syria, zastąpiono je „regionem południowym” i „regionem północnym”. Jednocześnie nowe państwo arabskie weszło z Jemenem w konfederację o nazwie Zjednoczone Państwa Arabskie. Arabowie szaleli z radości na ulicach. Entuzjazm udzielił się także obywatelom sąsiednich krajów. Wydawało się, że nikt nie powstrzyma fali panarabizmu. Radości nie podzielali za to przywódcy tych krajów. Co więcej, na przykład władze Libanu prosiły o pomoc Zachód, by powstrzymał ten pochód arabskiej jedności. A i w samych ZRA i ZPA doszło do napięć wynikających z walki o wpływy. Syryjczykom nie podobała się zbyt duża dominacja Egipcjan w zarządzaniu państwem. Próba jedności przetrwała tylko 3 lata. Jak zauważa Martin Kamer w obszernej analizie pt. „Rozkwit i upadek arabskiego nacjonalizmu. Arabski nacjonalizm: Błędna tożsamość” (publikowanej przez Arabia.pl), „w Jemenie, podobnie jak w Syrii, olbrzymie różnice przytłoczyły jakiekolwiek niewielkie podobieństwo, pozostawiając Arabów do walki z Arabami w duchu wzajemnego niezrozumienia. Nacjonalistyczna teoria obiecywała, że jedność przyniesie wyzwolenie od obcokrajowców, lecz w rękach faktycznych wyznawców stała się ona biczem dominacji, dzierżonym przez niektórych Arabów przeciwko innym”.

Kaddafi liderem jedności
Jeszcze krótszą próbą jedności była Federacja Arabska, którą również w 1958 roku stworzyły Jordania z Irakiem. Projekt przerwał przewrót wojskowy w tym drugim kraju. Dziś już mało kto pamięta, że kilkanaście lat później, w latach 70., największym rzecznikiem jedności arabskiej był libijski przywódca Muammar Kaddafi. Doprowadził najpierw do powstania Federacji Republik Arabskich (Libia i, znowu razem, Syria z Egiptem), a nieco później – Arabskiej Republiki Islamskiej, którą Libia tworzyła z Tunezją. I jeden, i drugi projekt również skończył się klapą. Tak naprawdę jedyną inicjatywą, która okazała się, jak dotąd, trwała, było powstanie Zjednoczonych Emiratów Arabskich, w skład których weszło kilka małych emiratów położonych nad Zatoką Perską. Innym rodzajem integracji było powstanie Ligi Państw Arabskich (jeszcze w 1945 roku), skupiającej 22 kraje. Podobnie Rada Zatoki Perskiej, którą tworzy 6 krajów. Tak naprawdę podstawą porozumienia w ramach tych organizacji jest zasada poszanowania suwerenności poszczególnych członków. A zatem współpraca polityczna i gospodarcza – tak, ale tworzenie wspólnego państwa arabskiego – nie.

Islamizm kontra arabizm
Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego zrealizowanie projektu panarabskiego nie było, jak dotąd, możliwe: konkurencyjny projekt panislamizmu. Jaka różnica? Zasadnicza. Nacjonalizm arabski zakładał stworzenie jednego państwa, obejmującego wszystkich Arabów, niezależnie od przynależności religijnej. To ważne rozróżnienie, bo przecież wśród Arabów żyją także chrześcijanie i wyznawcy innych religii. Pan-arabizm zatem nie ma charakteru konfesyjnego. Co innego panislamizm: celem jest zjednoczenie świata muzułmańskiego, do którego należą nie tylko Arabowie, ale także m.in. Persowie w Iranie. Panislamizm wydaje się jednak jeszcze trudniejszy do realizacji: kraje sunnickie często nastawione są wrogo do krajów szyickich. W ostatnim czasie, na oczach całego świata i bez właściwej interwencji, sunnicka Arabia Saudyjska wysłała pomoc wojskową sunnickiemu rządowi w Bahrajnie, który rządzi szyicką większością. Oburzony był m.in. szyicki Iran i wcale nie jest przesądzone, że nie doprowadzi to do poważniejszego konfliktu. A to skutecznie pogrzebałoby marzenia części islamistów o stworzeniu jedności muzułmańskiej.

Nowe tory z Damaszku
Jednocześnie nie można ignorować faktu, że główną siłą opozycyjną przeciwko obalonemu Mubarakowi było Bractwo Muzułmańskie. To ugrupowanie radykalnych islamistów u swoich źródeł ma dążenie do odtworzenia kalifatu, obejmującego wszystkie kraje muzułmańskie. Podobne aspiracje miała zawsze Partia Ocalenia w Algierii. Ostatnie krwawo tłumione demonstracje w Syrii również mogą mieć niespodziewane konsekwencje: pamiętajmy, że Hafez Al-Assad, ojciec obecnego prezydenta Bashara, na początku lat 80. krwawo stłumił powstanie kierowane przez Bractwo Muzułmańskie. Zginęło wówczas ok. 20 tys. osób. Ponieważ świecką Syrią rządzi sekta alawitów (odłam szyityzmu) – dla prawowiernych muzułmanów synonim herezji – można się spodziewać podwójnego odwetu i próby wprowadzenia rządów opartych na prawie szariatu. Cechą wspólną ruchów panislamskich jest m.in. dążenie do obalenia prozachodnich i, jednocześnie (co najciekawsze), prorosyjskich reżimów. Egipt był prozachodni, Syria, zdecydowanie antyamerykańska, bardziej ciążyła w stronę Moskwy. Czy zatem efektem ostatnich rewolucji może być powstanie jednego państwa muzułmańskiego? Może dojść do realnego konfliktu między nacjonalizmem arabskim a dążeniami islamistów. Ten pierwszy wydaje się zbyt słabym projektem. Mohammed Khan, politolog ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, w szeroko dyskutowanej w internecie analizie dla angielskiej edycji telewizji Al-Dżazira, wskazuje na niepowodzenie np. Rady Zatoki Perskiej, która dotąd, mimo prób, nie wprowadziła wspólnej waluty, na wzór euro. Jednocześnie dodaje, że mimo wznoszonych przez powstańców flag narodowych granice między krajami mają coraz mniejsze znaczenie. Może się więc zdarzyć, że niszczejące fragmenty kolei z Damaszku do Medyny ktoś zechce bardzo dokładnie odnowić.

Wykorzystałem m.in. analizy politologów i historyków dla telewizji Al-Dżazira

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.