Kiszczak jak zawsze niewinny

Andrzej Grajewski

Gdyby w podobny sposób postępował Trybunał w Norymberdze, miałby kłopoty z osądzeniem nazistowskiej elity III Rzeszy.

Kiszczak jak zawsze niewinny

Mam nadzieję, że wyrok uniewinniający gen. Czesława Kiszczaka od odpowiedzialności za przyczynienie się do śmierci górników z kop. „Wujek” nie ostanie się w drugiej instancji. Gdyby było inaczej, stanowiłby precedens uniemożliwiający skazanie kogokolwiek z elity politycznej PRL za zbrodnie wówczas popełnione. Kiszczak nie był oskarżony o wydanie rozkazu strzelania do górników, ale wysłanie szyfrogramu, zezwalającego na użycie broni. Sąd skupił się jednak nad wyjaśnieniem związku skutkowo-przyczynowego między szyfrogramem a decyzją o otwarciu ognia. Ponieważ zomowcy, którzy strzelali, zgodnym chórem oświadczyli, że o szyfrogramie nie mieli pojęcia, sąd uznał że takiego związku nie było.

Gdyby w podobny sposób postępował Trybunał w Norymberdze, miałby kłopoty z osądzeniem nazistowskiej elity III Rzeszy, ponieważ żaden z uczestniczących w zabijaniu Żydów, nie znał ustaleń konferencji w Wannsee z grudnia 1942 r., która zdecydowała o „ostatecznej likwidacji” problemu żydowskiego w Europie. Szyfrogram Kiszczaka, nie miał podstawy prawnej, był natomiast wyrazem woli politycznej człowieka nr 2 w państwie oraz  praktyczną realizacją dekretów o stanie wojennym. Dla każdego dowódcy działającego w realiach stanu wojennego, szyfrogram oznaczał, że państwo daje mu wolną rękę i od niego będzie tylko zależeć, kiedy naciśnie cyngiel. Fakty w tej sprawie są oczywiste, choć nie dla sądu. Zresztą nie tylko przy tej próbie rozliczenia przeszłości.