publikacja 14.09.2023 00:00
30 sierpnia w Gabonie obalono prezydenta Alego Bongo Ondimbę. To już ósmy zamach stanu w Afryce w ciągu ostatnich trzech lat.
CHRIST DARCEL /epa/pap
Po zamachu stanu na tymczasowego prezydenta Gabonu został zaprzysiężony generał Brice Oligui Nguema.
Rządzącemu Gabonem od czternastu lat Alemu Bongo Ondimbie nie było dane cieszyć się z trzeciego wyborczego zwycięstwa. Głosowanie odbyło się 26 sierpnia, 30 sierpnia oficjalnie ogłoszono wygraną dotychczasowego prezydenta. Parę godzin później doszło jednak do przewrotu. Ali Bongo i jego rodzina zostali umieszczeni w areszcie domowym. Rzecznik wojskowej junty uzasadnił zamach „poważnym kryzysem instytucjonalnym, politycznym, gospodarczym i społecznym” oraz korupcją i fałszerstwami wyborczymi. 31 sierpnia nowym przywódcą kraju ogłosił się generał Brice Oligui Nguema – wcześniej dowódca Gwardii Republikańskiej. 4 września został zaprzysiężony na tymczasowego prezydenta Gabonu. Zapowiedział przywrócenie demokratycznych porządków i rozpisanie nowych wyborów, nie podał jednak konkretnych dat. Gabon jest szóstym krajem w Afryce, gdzie od 2020 r. wojskowi dokonali przewrotu. Dwa miesiące temu pucz miał miejsce w Nigrze, a wcześniej w Sudanie, Gwinei, Mali (dwa razy) i Burkina Faso (też dwa razy). W tym czasie wojny domowe przetoczyły się również przez Czad i Etiopię, nieudane zamachy stanu odbyły się w Gambii i Gwinei Bissau, a w Tunezji prezydent rozwiązał parlament i de facto wprowadził dyktatorskie rządy. Po dwóch dekadach względnej stabilności demokracja w Afryce znalazła się w kryzysie. Skuteczność dotychczasowych przewrotów i bierność organizacji międzynarodowych sprawiają, że kolejne zamachy stanu są, jak się wydaje, kwestią czasu.
Koniec dynastii Bongo
Gabon był dotychczas postrzegany jako jeden z bardziej stabilnych krajów Afryki – omijały go wojny domowe oraz islamski terroryzm. Od momentu uzyskania niepodległości miał tylko trzech prezydentów. Pierwszym był Leon M’ba. Zastąpił go Omar Bongo, który osiągnął status najdłużej urzędującego prezydenta w historii Afryki – u władzy pozostawał przez 42 lata. Po jego śmierci w 2009 r. rządy objął syn, Ali Bongo. Wyniki gabońskich wyborów były z góry znane i służyły tylko usankcjonowaniu kolejnych kadencji.
Entuzjastyczna reakcja obywateli na przewrót pokazuje jednak, że w kraju panowało zmęczenie rządami „dynastii” Bongo. Nikt nie odpowiedział na apel nagrany przez przebywającego w areszcie domowym prezydenta, by „zrobić hałas” w jego obronie.
Choć Gabon ma jedne z największych w Afryce złóż ropy naftowej, bogate zasoby surowców (m.in. największą na świecie kopalnię manganu) i niewielką jak na standardy tego kontynentu populację (2,3 mln mieszkańców żyjących na terytorium niewiele mniejszym od Polski), poziom życia pozostaje niski. Jedna trzecia społeczeństwa wegetuje poniżej granicy ubóstwa, a bezrobocie wśród młodych wynosi prawie 40 proc.
Rządy klanu Bongo stanowiły przykład stereotypowej afrykańskiej kleptokracji. Przeprowadzone w 2009 r. śledztwo organizacji Transparency International France wykazało, że rządząca Gabonem rodzina posiada we Francji i USA 39 nieruchomości w najdroższych lokalizacjach (centrum Paryża, Lazurowe Wybrzeże), 70 kont bankowych oraz samochody o łącznej wartości 1,5 mln euro. Państwowa telewizja w Gabonie wyemitowała po puczu materiał z zatrzymania grupy wysokiej rangi urzędników, którzy trzymali w rezydencjach walizki wypchane pieniędzmi. Prezydent Bongo niezmiennie cieszył się jednak poparciem Zachodu, zwłaszcza Francji, która w Gabonie utrzymuje swoją bazę wojskową oraz ma udziały w kluczowych kopalniach i w spółce zarządzającej jedyną w kraju linią kolejową.
Wiele wskazuje jednak na fasadowość puczu w Gabonie. Opozycja wyraziła radość z obalenia Bongo, ale wezwała do przedstawienia planu przekazania władzy przez wojsko. Generał Nguema stwierdził jednak, że nie zamierza się spieszyć z rozpisaniem wyborów, aby „nie powtórzyć błędów z przeszłości”. W przeciwieństwie do wcześniej nieznanych na świecie przywódców puczów w Gwinei czy Burkina Faso Nguema od lat znajdował się blisko centrum władzy. Jest spokrewniony z rodziną Bongo, służył jako szef ochrony Omara Bongo, a następnie pracował jako attaché obrony w gabońskich ambasadach w Senegalu i Maroku. Inaczej niż przy ostatnich zamachach stanu w krajach zachodniej Afryki, wojskowi nie zapowiadają zmiany zagranicznych sojuszów ani nie szafują zbytnio antyzachodnią retoryką. Media wspominają, że sam Nguema też bogacił się razem z rządzącą rodziną i posiada rezydencje w USA i Francji.
„Zaraźliwe” zamachy stanu
Przewrót w Gabonie można wpisać w ogólnoafrykański trend rosnącej liczby zamachów stanu i kryzysu demokracji. Najważniejszą przyczyną tego stanu rzeczy jest spowolnienie ekonomiczne. Pandemia koronawirusa w 2020 r. zakończyła okres optymizmu co do rozwoju gospodarczego Afryki, łączne PKB krajów kontynentu skurczyło się wówczas o 1,8 proc. Drugim ciosem był wybuch wojny na Ukrainie i związane z tym zakłócenia w dostawach żywności oraz wzrost inflacji. Spowodowało to wolniejszą niż pierwotnie zakładano odbudowę gospodarek po pandemicznym tąpnięciu. Prognozuje się na rok 2023 wzrost o 3,9 proc., co nie zaspokoi aspiracji wciąż szybko rosnącej populacji kontynentu. Najwolniej rozwijającą się jego częścią jest Afryka Subsaharyjska, gdzie doszło do prawie wszystkich ostatnich zamachów stanu. Bieda, bezrobocie i skorumpowanie rządzących sprawiały, że większość przewrotów początkowo była witana z radością i powszechnym poparciem.
Kolejną przyczyną fali zamachów stanu jest słabość afrykańskich demokracji. W krajach, które zaznały ostatnio przewrotów, jak Gwinea czy Gabon, demokratyczne instytucje pełniły fasadową rolę. Wyniki wyborów były z góry znane, a rządzący dekadami prezydenci zmieniali konstytucje, by w świetle prawa móc zaliczać kolejne kadencje. Przy tak specyficznie rozumianej „demokracji” do przeprowadzenia skutecznego puczu wystarczało opanowanie pałacu prezydenckiego i umieszczenie przywódcy państwa w areszcie domowym.
Prezydent Ghany (jednej z najbardziej ugruntowanych demokracji zachodniej Afryki) Nana Akufo-Addo ostrzegał w 2022 r., że „zamachy stanu są zaraźliwe”. Jego obawy okazały się słuszne, gdyż przewroty w zachodniej Afryce występują w sąsiadujących ze sobą krajach. Wojskowe junty zawiązują sojusze polityczne i wzajemnie się wspierają. Tak dzieje się obecnie w Mali, Gwinei, Burkina Faso i Nigrze.
Jeszcze jednym czynnikiem napędzającym przewroty jest sprzyjające im środowisko międzynarodowe: bierność regionalnych organizacji politycznych oraz rywalizacja mocarstw. Przewrót w Nigrze okazał się kompromitacją dla ECOWAS (Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej). Zaraz po obaleniu demokratycznie wybranego prezydenta Mohammeda Bazouma organizacja wystosowała ultimatum, grożąc zbrojną interwencją w razie nieprzywrócenia Bazouma do władzy. Puczyści zignorowali ostrzeżenie, po ich stronie opowiedziały się Mali i Burkina Faso. ECOWAS ostatecznie nic nie zrobiła, co oznacza zachętę do podobnych działań dla kolejnych potencjalnych watażków.
Niestabilność Afryki to także skutek narastającej rywalizacji o wpływy na kontynencie między USA, Rosją i Chinami. Puczyści wiedzą, że po początkowych, rytualnych słowach potępienia przez światowe potęgi nastąpi zakulisowa rywalizacja o ich względy. Wojskowi z Mali, Burkina Faso i Nigru zerwali sojusze z Francją i zabiegają o polityczno-militarne wsparcie z Rosji. Natomiast w Gabonie generał Nguema najprawdopodobniej pozostanie sojusznikiem Paryża.
Dinozaury w niebezpieczeństwie
Pucz w Gabonie może zdestabilizować całą środkową Afrykę. We wszystkich krajach sąsiadujących z Gabonem rządzą starzejący się autokraci: w Kamerunie 90-letni Paul Biya (u władzy od 1982 r.), w Gwinei Równikowej 81-letni Teodoro Obiang (u władzy od 1979 r.), a w Kongu 80-letni Denis Sassoum Nguesso (u władzy od 1997 r.). Wszędzie panuje klimat do wystąpień społecznych, bo choć każdy z tych krajów posiada bogate zasoby cennych minerałów, poziom życia jest w nich niski, za to ich przywódcy zgromadzili ogromne bogactwa w zagranicznych bankach i nieruchomości w najdroższych miastach Europy. Problem dotyczy niemal całego kontynentu. Długa jest lista ubogich krajów Afryki rządzonych przez opływające w bogactwa polityczne dinozaury. Jak podaje „The Guardian”, średni wiek mieszkańca Afryki to 19 lat, za to średni wiek afrykańskiego prezydenta – 63 lata.
Na nieszczęście dla Afryki żaden z zamachów stanu, do których doszło w ciągu ostatnich trzech lat, nie przyniósł rzeczywistej poprawy sytuacji ekonomicznej ani stanu bezpieczeństwa, na co liczyły popierające przewroty społeczeństwa. Nigdzie nie doszło też do zapowiadanego przez wojsko przekazania władzy w ręce cywilów i odbudowy demokratycznych instytucji. Konsekwencje przelewającej się przez Afrykę fali przewrotów już odczuwa Europa w postaci powracającego kryzysu migracyjnego.•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.