publikacja 05.10.2023 00:00
Szerokim echem odbił się gest mistrza Europy w siatkówce Łukasza Kaczmarka przekazującego swoje „złoto” rodzinnej parafii. Nie mniejszym – wypowiedź MVP turnieju, Wilfreda Leóna.
Tomasz Wojtasik /PAP
Łukasz Kaczmarek (w środku) przekazał swój medal jako wotum na ręce ks. Aleksandra Gondery (z lewej).
Piłka meczowa dla reprezentacji Polski. Mamy dobre przyjęcie, mamy dobre przyjęcie! I jeeeeeest! – podniesiony głos komentatora zagłuszony został przeciągłym okrzykiem radości w wielu polskich domach. Polscy siatkarze pokonują w Rzymie gospodarzy 3:0 i po 14 latach podnoszą puchar za Mistrzostwo Europy. W kolejnych dniach setki wywiadów i spotkań z kibicami, dla których kilkunastu rosłych facetów stało się jeszcze bliższych sercu. To na nich skierowane są oczy wszystkich, a to, co mówią, słyszą nawet ci, którzy siatkówką emocjonują się okazjonalnie. Tym bardziej otwarte przyznanie się przed milionami kibiców, że wartością ponad sportowe sukcesy są wiara i rodzina, to niezwykłe i ważne świadectwo. W czasach, gdy Kościół i wartości chrześcijańskie są przez wielu odrzucane, te drobne gesty naszych siatkarzy mogą być ziarenkiem ewangelizacji. Biorąc pod uwagę, że w najbliższych latach możemy być świadkami kolejnych wielkich wygranych – czego naszym chłopcom i dziewczynom życzymy – tych wypowiedzianych „ziarenek” możemy spodziewać się znacznie więcej.
Wotum wdzięczności
Wielki wkład w „polskie złoto” miał atakujący Łukasz Kaczmarek. Po powrocie do Polski odwiedził swój rodzinny Krotoszyn. Na rynku spotkał się z kibicami, ale zanim zaczął odpowiadać na ich pytania, na schody Urzędu Miejskiego zaprosił proboszcza parafii pw. św. Jana Chrzciciela, ks. Aleksandra Genderę. – To dla mnie wyjątkowa chwila. Wiem, jak bardzo się ksiądz proboszcz za mnie modli, za naszą reprezentację. Wiem, jakim ksiądz jest cudownym człowiekiem, wiem, ile ksiądz wkłada w to wszystko sił i energii, ile ksiądz dla nas wszystkich robi. Jako wotum wdzięczności chciałbym na księdza proboszcza ręce złożyć coś wyjątkowego – ten medal, który zdobyliśmy razem z chłopakami w Rzymie. Od dziś będzie miał swoje miejsce w bazylice – zwrócił się do kapłana.
– Drogi Łukaszu, bardzo ci dziękuję! Najpierw za to wielkie przeżycie podczas Mistrzostw Europy, ale dziękuję ci również za twoją postawę życia. Ten medal, który znajdzie swoje miejsce w gablocie przy ołtarzu maryjnym, myślę, że jest wotum wdzięczności wobec tych ludzi, którzy w tym kościele regularnie modlą się w twojej intencji – począwszy od twojej babci, przez mamę, całą rodzinę i teściów – ale jest to również wyraz szacunku dla wszystkich mieszkańców Krotoszyna. Oni będą mogli przychodzić ze swoimi gośćmi i mówić im, że tu wisi medal Łukasza Kaczmarka, który tu wzrastał, który jest jednym z nas. Ten medal został właśnie przekazany nam wszystkim – mówił ks. Gendera.
Nagranie z krotoszyńskiego rynku zamieszczone na profilu bazyliki pw. św. Jana Chrzciciela odtworzone zostało 500 tys. razy, a zdecydowana większość komentujących dziękowała za piękne słowa i wspaniałą postawę siatkarza.
Dwa lata temu siatkarz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w wywiadzie dla miesięcznika dla ministrantów „Króluj Nam, Chryste” zaznaczał, że jego osiągnięcia to nie tylko kwestia umiejętności i determinacji, ale również zasługa rodziny, która jest dla niego wszystkim, oraz Boga, w którego działanie głęboko wierzy. Zapytany wówczas, jaką rolę w jego życiu odgrywa rodzina, odpowiedział, że zawsze była, jest i będzie dla niego najważniejsza. „Tak mnie wychowywali rodzice, ja też sam w takim przeświadczeniu żyję. Rodzina jest dla mnie wsparciem w każdym momencie, bo wtedy, kiedy jest dobrze, to masz wokół siebie wszystkich, jest najłatwiej, ale gdy jest źle, to nie wszyscy już są tak chętni do pomocy i nie tak chętnie wspierają. A rodzina? Wspiera zawsze, jest ze mną na dobre i na złe” – dzielił się.
Najpierw Bogu
Wilfredo León został uznany za najbardziej wartościowego zawodnika ostatnich Mistrzostw Europy (MVP). Dziennikarze podczas jednego z pomeczowych wywiadów pytali go, komu dedykuje swój złoty medal. Odpowiedź, której udzielił, nie była spodziewana: „Najpierw Panu Bogu. Na drugim miejscu mojej rodzinie, która naprawdę cały czas była ze mną i budowała mnie słowami, że muszę to zrobić, jestem wielki oraz że dam radę tego dokonać. A na trzecim miejscu stawiam każdą osobę, która była w otoczeniu, jak również każdego, kto trzymał kciuki za mnie i drużynę” – zaznaczył.
To nie pierwszy raz, gdy Wilfredo León otwarcie mówił o swojej wierze. Po Igrzyskach Olimpijskich w Tokio w 2021 roku, w których nasi reprezentanci odpadli w ćwierćfinale z Francją (2:3), mówił „Przeglądowi Sportowemu”: „Pomyślałem sobie, że pewnie Bóg miał taki plan, a ja Mu ufam bezgranicznie. Widocznie to nie był odpowiedni moment, może to dla mnie znak, że mam trenować trzy razy mocniej. Zawsze mogę coś zrobić lepiej”. Natomiast po ubiegłorocznym finale Superpucharu Włoch, gdy po uderzeniu głową o podłoże przyjmujący Sir Safety Perugia stracił na chwilę przytomność, uspokajał kibiców, pisząc na Facebooku: „Jestem osobą wierzącą. Zawsze dziękuję Bogu, że jestem zdrowy, że moja rodzina ma się dobrze i że mogę robić to, co kocham – grać w siatkówkę. Wiem, że wielu z was było przerażonych tym, co zobaczyliście wczoraj. Ja też się bałem. Ale wierzyłem, że Bóg mi pomoże. I wygląda na to, że nic mi nie jest”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł