W.Brytania: Ogień w pobliżu Chopina

PAP |

publikacja 17.06.2011 14:18

W kornwalijskim porcie Falmouth wybuchły w piątek butle z acetylenem znajdujące się w magazynie na nabrzeżu. Żaglowiec Fryderyk Chopin jest bezpieczny - dowiedziała się PAP. W akcji ratunkowej uczestniczy osiem jednostek straży pożarnej i helikoptery ratunkowe.

W.Brytania: Ogień w pobliżu Chopina Henryk Przondziono/Agencja GN Port Falmouth, w którym przebywa uszkodzony przez sztorm żaglowiec Fryderyk Chopin

Wybuch butli nastąpił o godz. 8.45 czasu lokalnego w bliskiej odległości od pięciu rei z umocowanymi na nich żaglami, które miały być montowane na polskim żaglowcu.

Fryderyk Szopen od końca października przebywa w porcie po stracie obu masztów w czasie sztormu u wybrzeży Kornwalii w drodze na Karaiby. Uczniowie Szkoły pod Żaglami, którzy zostali zmuszeni przerwać rejs, wrócili do Polski autokarami.

"Wszystkie doki zostały ewakuowane. Na miejscu jest tylko policja, strażacy i sanitariusze. Nikt z załogi Chopina nie ucierpiał, ale jest groźnie, ponieważ ewakuowano część miasta w pobliżu portu. Nad magazynami portowymi unoszą się gęste kłęby dymu" - powiedział PAP naoczny świadek wydarzenia Piotr Dobroniak z redakcji tygodnika "Cooltura".

"Istnieje ryzyko dalszej nieprzewidzianej zwłoki w montowaniu rei. Będę dzwonił do budowniczego, by potwierdzić termin" - zaznaczył w rozmowie telefonicznej z PAP przedstawiciel armatora - Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie - Bartłomiej Skwara.

Reje z żaglami znajdują się na nabrzeżu w odległości 50-70 m od miejsca odgrodzonego przez straż pożarną.

"Jeżeli założą nam reje to termin wypłynięcia z portu zależeć będzie tylko od prawników i zdjęcia aresztu nałożonego na statek przez Sąd Admiralicji (na wniosek prawników reprezentujących kuter Nova Spiro, którego właściciel domaga się zapłaty za akcję ratunkową - PAP)" - dodał Skwara.

"Na obecnym etapie sprawa idzie o sumę i formę zabezpieczenia roszczeń właściciela kutra w stosunku do Fryderyka Chopina" - wyjaśnił Skwara.

Remont statku zlecono miejscowej stoczni, a koszty napraw pokrył ubezpieczyciel - PZU. Właściciel kutra chce od armatora wysokiej rekompensaty w wys. 300 tys. USD, co odpowiada 1/3-1/2 wartości statku. O tym, ile faktycznie dostanie, zdecyduje sąd.