GOSC.PL |
publikacja 01.09.2024 14:55
Podczas Dnia Katechetycznego Archidiecezji Krakowskiej jego uczestnicy dowiedzieli się m.in. jakie manipulacje stosuje "Gazeta Wyborcza" publikując artykuły dotyczące katechezy.
- Walka z katechezą trwa, bo ona pokazuje prawdę, a ludzie nie chcą znać tej prawdy. Ta prawda ich uwiera - stwierdza ks. M. Wójcik.
Monika Łacka /Fito Gość
Monika Łącka: Kilkuset księży - proboszczów, wikariuszy, jak również kilkuset katechetów świeckich naszej diecezji, przecierało oczy ze zdumienia, gdy w ramach Dnia Katechetycznego w sanktuarium św. Jana Pawła II słuchali Księdza wykładu. Wciąż nie milkną jego echa, bo choć nie jest nowością, że "Gazeta Wyborcza" nie pała sympatią do szkolnej katechezy, to dane, które Ksiądz przytoczył, zszokowały.
Ks. Mateusz Wójcik: To prawda. Wiele osób podchodziło potem, by pogratulować mi odwagi. Dziękowali, że w doktoracie, który obroniłem, i który został wydany w formie książki ("Nauczanie religii rzymskokatolickiej w polskiej szkole w świetle artykułów prasowych »Gazety Wyborczej« z lat 1990-2019") odsłoniłem prawdę, o której nie mieli pojęcia, i rzeczywistość, z której nie zdawali sobie sprawy. Nie wiedzieli, że obraz katechezy promowany w mediach liberalno-lewicowych zupełnie odbiega od tego, jakie oni mają doświadczenia ucząc na co dzień w szkole. Najbardziej zaskoczyło ich chyba to, jak wiele artykułów "Wyborcza" poświęciła właśnie im, jako katechetom, pisząc, że są zalęknieni, niewykształceni oraz nieprzygotowani do nauczania religii w szkole. To bardzo krzywdzące, bo katecheci są świetnie wykształceni, chcą się nawet dokształcać, a niektórzy bronią doktoraty z teologii.
Zaskoczeniem na pewno było też to że w większości państw europejskich nauczanie religii odbywa się w ramach systemu oświaty publicznej.
W większości, bo jedynie z wyjątkiem Białorusi, Bułgarii, Francji, Luxemburga, Słowenii i Rosji. Nauczanie religii w szkole obowiązuje więc w 23 krajach Unii Europejskiej. W Austrii, Danii, Finlandii, Grecji, Szwecji, w większości niemieckich landów oraz na Malcie i na Cyprze udział w szkolnych lekcjach religii jest obowiązkowy! Zwolnienie z niego możliwe jest tylko na wyraźne życzenie rodziców. Co więcej, we wszystkich krajach, gdzie nauczanie religii obecne jest w publicznym systemie oświaty (zarówno w formie obowiązkowej, jak i dobrowolnej), jest ono finansowane ze środków publicznych: państwowych bądź samorządowych, a nauczyciele religii traktowani są na tych samych zasadach, co nauczyciele innych przedmiotów.
Księdza doktorat powstał jako owoc przeczytania blisko 6 tys. artykułów opublikowanych przez "Gazetę Wyborczą", dlatego niektórzy żartują, że jest Ksiądz jej najwierniejszym czytelnikiem…
Tak naprawdę przerzuciłem kilkaset tysięcy artykułów, jednak nie wszystkie teksty zawierające słowo-klucz "religia w szkole" dotyczyły religii katolickiej w szkole. Ja szukałem tego, co dotyczy nauki religii w szkole i katechetów, bezpośrednio lub pośrednio. Co było dla mnie samego zaskoczeniem? Że po kilku latach czytania aż rok zajęło mi klasyfikowanie tych artykułów. By to się udało, musiałem wiele z tych artykułów przeczytać ponowne wychwytując tematy, które się powtarzają. Znalazłem ich 14. Są to m.in. klerykalizacja szkół, świecka szkoła, katecheta aferzysta, nauczyciele religii (ze wskazaniem, by personalnie ich atakować, próbując z różnych powodów zdyskredytować osobę).
Okazuje się, że w "Wyborczej" publikowanie tych samych artykułów w jakimś odstępie czasu to stała praktyka.
Ja też miałem problem, by uwierzyć, że to nie jest złudzenie, ponieważ początkowo, zapisując artykuły, zauważyłem, że niektóre rzeczy zaczynają mi się powtarzać. Myślałem, że to tylko tytuł się powtarza, ale z czasem odkryłem, że czytam jedne i te same teksty, które "Wyborcza" publikuje w odstępie kilku miesięcy czy lat. Tych samych autorów, kropka w kropkę. Przeciętny czytelnik tego nie wyłapie, i właśnie o to chodzi. Redakcja chce bowiem w ten sposób wpływać na mentalność czytelników, nie dając im zapomnieć o jakimś temacie. A skoro ktoś po raz setny czyta, że katecheza w szkole jest złem, to w końcu sam zacznie tak myśleć.
Zarówno gdy się Księdza słucha, jak i gdy się czyta doktorat, trudno nie zauważyć, że swoją pracą wyprzedził Ksiądz to, co dziś dzieje się wokół katechezy. Doktorat powstawał kilka lat, ale kiedy podejmował Ksiądz ten temat nikt nie przypuszczał, co nas czeka w roku 2024.
Ktoś nawet zapytał mnie, skąd wiedziałem kiedy zacząć i skończyć pisanie, i kiedy się obronić oraz skąd wiedziałem, że trafię tym doktoratem w samo centrum ataku na katechezę. Odpowiadam - to ręka Bożej opatrzności. W ostatnich miesiącach byliśmy świadkami niebywałego ataku na nauczanie religii w szkole. 7 lat wcześniej, gdy rozpoczynałem pracę, ten atak nie był na tak wielką skalę, choć jednocześnie przez 30 lat media lewicowo-liberalne przedstawiały katechezę w krzywym zwierciadle, tak jakby chciały mozolną pracą przygotować Polaków do poparcia tej walki z katechezą.
Początkowo miał Ksiądz jednak wybrany zupełnie inny temat doktoratu?
To prawda, ale podczas jednych z pierwszych "Dialogów" w kolegiacie św. Anny (czyli spotkań nowego wówczas metropolity, abp. Marka Jędraszewskiego z mieszkańcami Krakowa) poruszony został właśnie temat katechezy. Metropolita już wtedy zauważył, że katecheza jest przedstawiana przez media w krzywdzący sposób. Padło także zdanie, które nie dawało mi później spokoju: że skoro z katechezą jest aż tak źle, to przecież media powinny dać jej spokój i pozwolić jej skonać. A skoro tego nie robią, to znaczy, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Zdecydowałem, że trzeba to sprawdzić, a mój promotor po dwóch dniach namysłu dał mi zielone światło. Nie przypuszczałem jednak, że zamiast opisać podejście do tematu lekcji religii różnych mediów (np. "Rzeczpospolitej", "Tygodnika Powszechnego"), skupię się tylko na "Gazecie Wyborczej" i że doktorat będzie liczył aż 600 stron.
Przed nami rozpoczęcie roku szkolnego i pierwszy tydzień w szkole. Czego, Księdza zdaniem, możemy spodziewać się w mediach w temacie katechezy?
Na pewno ataku na szkoły, które zapraszają uczniów i nauczycieli na Mszę św. rozpoczynającą rok szkolny. Chodzi o to, by jak największą liczbę rodziców przekonać, że tak być nie powinno. Pojawią się też teksty o "świeckiej szkole". A ja apeluję, by nie używać terminów, które nie istnieją w prawodawstwie. Szkoła jest publiczna lub prywatna, a hasło "świecka" to tylko trend, który się pojawił. Zarówno w szkole publicznej jak i prywatnej, nikt nie może nikomu utrudniać praktyk religijnych. Media lewicowo-liberalne chętnie też widziałyby na stanowiskach dyrektorów szkół ludzi "bezobjawowych", którzy w żaden sposób nie przyznają się do wiary albo takich, którzy w otwarty sposób stają do niej w kontrze. Bo dyrektor wierzący będzie "indoktrynował"… Co więcej, media najbardziej aktywne w temacie katechezy zdają się nie zauważać, że zmiany, które próbuje przeforsować minister edukacji dokonują się na bazie rozporządzeń. A przecież na początku lat 90. XX w. "Gazeta Wyborcza" sama pisała artykuły o tym, że rządzenie rozporządzeniami jest wyłamywaniem drabinki legislacyjnej. Teraz więc nikogo to nie razi?
Co więc powinny robić media będące po prawej stronie, także katolickie, by wyjść z mądrą kontrą do tego, co się dzieje po lewej stronie?
Uważam, że problem polega też na tym, że nie piszemy w mediach katolickich (i nie tylko) o pozytywnych akcjach, jakie robią katecheci. Przecież oni towarzyszą dzieciom na rożnych etapach ich życia. Wiem o tym z własnego doświadczenia, bo przez kilka lat byłem katechetą w jednej z krakowskich podstawówek i wiem, w jak wielu sytuacjach dzieci potrzebowały duchowego przewodnika. Z wieloma absolwentami do dziś mam kontakt, chociażby na Messengerze, choć od jakiegoś czasu jestem już dyrektorem Domu Polskiego w Rzymie. O tym, że i dzieci, i rodzice, doceniali to, robiłem, najlepiej świadczy fakt, iż w 2017 r. zostałem zgłoszony do plebiscytu na nauczyciela roku w kategorii nauczycieli klas I-III. Zająłem I miejsce wśród nauczycieli krakowskich, a II miejsce w całej Małopolsce.Takich dobrych katechetów jest więcej, dużo więcej, pokazujmy ich! A katecheza w szkole musi istnieć, bo na innych lekcjach dziecko nie dowie się, co jest dobrem, a co złem. Godzina wychowawcza też tego nie załatwi. W momencie, gdy ze wszystkich stron trwa przemyślana akcja mająca na celu obrzydzenie dzieciom katechezy, promujmy więc dobro i ukazujmy katechezę jako dobro. Katecheza pokazuje, niczym lustro, prawdę o Bogu i człowieku. Walka z nią trwa, bo ludzie nie chcą znać tej prawdy. Ta prawda ich uwiera.