Nowy Jork: Zwycięstwo obrońców życia

KAI |

publikacja 17.07.2011 08:59

Działaczom pro-life z Nowego Jorku udało się skutecznie zaskarżyć nowe przepisy miejskie, narzucające dodatkowe wymagania na centra interwencji kryzysowej dla kobiet w ciąży.

Nowy Jork: Zwycięstwo obrońców życia AUTOR / CC 2.0

Sędzia sądu okręgowego wydał wstępny nakaz uchylający restrykcyjne regulacje, które miały w praktyce sparaliżować ich działalność. Miały one wejść w życie 14 lipca. Zgodnie z ustawą, którą 18 marca br. podpisał burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg, centra obrony życia musiałyby wyraźnie informować, że nie dokonują aborcji i nie rozpowszechniają środków antykoncepcyjnych. Obrońcy życia musieliby także wskazać najbliższą placówkę, która świadczy takie usługi.

Sędzia William Pauley przychylił się do wszystkich argumentów adwokatów reprezentujących centra kryzysowe, przyznając, że wprowadzenie zarządzenia w życie wyrządziłoby nieodwracalną krzywdę tym ośrodkom, jeśli chodzi o ich prawa gwarantowane konstytucją USA. Przepisy proaborcyjne, które chcieli egzekwować urzędnicy miejscy, zaskarżyli prawnicy z chrześcijańskiej organizacji Alliance Defense Fund (ADF) oraz Amerykańskiego Centrum Prawa i Sprawiedliwości (ACLJ).

Matt Bowman z ADF wyjaśnił, że miejskie rozporządzenie jest próbą ingerencji w konstytucyjne prawo do wolności słowa. „Centra kryzysowe oferują za darmo nadzieję i pomoc kobietom w ciąży oraz ich dzieciom; nie sprzedają żadnej medycznej procedury, która zastosowana bez zgody byłaby tożsama z fizyczną napaścią” – dodał adwokat.

Niezastosowanie się do przepisów forsowanych przez lobby proaborcyjne groziło karą finansową – 1 tys. dolarów za pierwszy dzień i 2,5 tys. za każdy następny, dopóki ośrodek nie zastosuje się do reguł restrykcyjnych. Placówka, która trzykrotnie w ciągu dwóch lat złamałaby prawo, mogłaby zostać zamknięta, a odpowiedzialni za jej prowadzenie mogliby trafić do więzienia.

W 2009 roku w Nowym Jorku przeprowadzono 87 tys. aborcji. Nadal ich odsetek jest wyższy niż w innych regionach USA, dlatego jest on uważany za amerykańską „stolicę aborcji”. Zabijana przed urodzeniem jest tam niemal połowa dzieci (około 41 proc.).