Nie wpadajcie w pułapkę aborcji

Natalia Dueholm/za-zyciem.pl

GOSC.PL |

publikacja 16.08.2011 09:12

Coraz więcej grup społecznych i osób prywatnych zabiera publicznie głos popierając pełną ochronę dzieci nienarodzonych

Nie wpadajcie w pułapkę aborcji

Setki dziennikarek, dziennikarzy, nauczycieli akademickich podpisały w tej sprawie swoje Listy otwarte. Dołączyli do nich również prawnicy i ginekolodzy. Osobny List otwarty napisała dziennikarka- ateistka, Natalia Julia Nowak.

Przed obradami Komisji Zdrowia i Rodziny w Sejmie swoje świadectwo opublikowała położna, która pisze o swoim spotkaniu z aborcją w szpitalu. Wspomina również o dramacie lekarzy, położnych i studentów medycyny znajdujących się niejednokrotnie pod presją uczestniczenia w aborcjach.

List do parlamentarzystów przesłała również ze Stanów Zjednoczonych była dyrektor kliniki aborcyjnej, Abby Johnson. Johnson pisze jako kobieta, która kiedyś wierzyła, że aborcja powinna być legalna. Sama zresztą przeszła dwie aborcje. Wypowiada się również jako dawne lobby aborcyjne. Dziś zwraca się do posłów: „Proszę, nie wpadajcie w tę pułapkę, nie dopuszczajcie, aby kobiety myślały, że aborcja jest w porządku, skoro w niektórych przypadkach jest legalna. Każda kobieta zasługuje na coś lepszego. Polki i ich nienarodzone dzieci zasługują na najwyższy szacunek ze strony każdego lekarza, bez względu na to, czy ich dziecko ma syndrom Downa, czy poczęło się w wyniku gwałtu. Bez względu na to jaka jest sytuacja kobiety, żadne dziecko nie zasługuje na zabójstwo. Każde życie jest darem. Każde życie warte jest ochrony.”

I w końcu swój głos chcieli również wyrazić najmłodsi. 10. letni Mikołaj i 14. letnia Ewa za zgodą swoich rodziców opublikowali swoje Listy otwarte. Najmłodsi piszą: „Aborcja niszczy świat”, „dorośli i dzieci powinni bronić dzieci”, „powstrzymanie się od zabicia nie jest heroizmem”. Czy w czasach, gdy organizowane są Parlamenty Dzieci i Młodzieży ich stanowisko zostanie wysłuchane?
 

Świadectwo młodej położnej

Życie człowieka jest podstawową i najwyższą wartością. Dlaczego zamiast zastanawiać się nad wiadomym i pewnym, że dzieckiem się jest od poczęcia, nie przyjąć, że faktycznie tak jest, i chronić to życie bez jakichkolwiek dylematów i usprawiedliwień? O ile życie byłoby łatwiejsze i piękniejsze dla wszystkich, a przede wszystkim dla lekarzy, położnych i studentów, którzy mogą znaleźć się pod presją uczestniczenia przy zabiegach aborcyjnych, i dla których spotkanie w szpitalu z aborcją to niejednokrotnie prawdziwy dramat.
 
Tak było w moim przypadku. Dostałam pracę w warszawskim szpitalu na oddziale ginekologii. Cieszyłam się, ponieważ to była moja pierwsza praca. Pierwszego dnia dowiedziałam się, że jako położna, mająca chronić i ratować ludzkie życie, mam również uczestniczyć w zabiegach aborcyjnych. Jestem osobą wierzącą i praktykującą, mam swoje wartości i według nich żyję. Byłam po prostu w szoku. Nigdy nie pomyślałam, że mogłoby spotkać mnie coś takiego. Ciężka była moja droga na ten oddział, bo niełatwo znaleźć pracę. Ale wiedziałam jedno - chociaż miałabym ją stracić, moja noga nie przekroczy "gabinetu zabiegowego". Napisałam w cudzysłowie, bo to tylko ładnie brzmi. W rzeczywistości powinno nazywać się gabinetem mordów. Byłam bardzo zdziwiona, że nie otrzymałam nawet prawa wyboru, tylko po prostu zostało mi oznajmione, że na oddziale dokonywane są aborcje i położne w nich uczestniczą, jakby to było coś zupełnie normalnego. Oddziałowa powiedziała: „Pan profesor uważa, że to jest pomoc kobietom". Mnie nie interesowało to, co uważa pan profesor. Ja uważam, że jest to zabójstwo niewinnych dzieci, nieważne czy są zdrowe, czy chore, bo zbrodnia zawsze pozostanie zbrodnią. Mam prawo do własnego zdania oraz do uczciwej pracy, zgodnej ze swoim sumieniem.

Zastanawiałam się - a co będzie, jak pewnego dnia padnie na mnie i będę musiała asystować? Nie wyobrażałam sobie tego kompletnie. Nie chciałam chodzić do pracy w stresie i być jej niewolnikiem. Bardzo szybko zakończyłam pracę w szpitalu, gdyż przełożona oznajmiła, że nie może zrobić dla mnie wyjątku i odsunąć mnie od pracy w "zabiegowym". Podziękowałam więc za tę pracę, ale myślę, że nawet, jeśli byłaby taka możliwość, to i tak prędzej czy później zrezygnowałabym, ponieważ ciężko by mi było pracować, wiedząc, co się dzieje za ścianą.

Doświadczyłam jak to jest być tak blisko zbrodni, o których zawsze tylko słyszałam. Skończyłam piękny kierunek studiów i uważam, że w moim zawodzie podstawą jest chronić i pomagać życiu, a nie uczestniczyć w jego zabijaniu.

Maria Karwińska

Abby Johnson jest byłą pracowniczką sieci klinik aborcyjnych Planned Parenthood. W 2009 roku przeszła na stronę obrońców życia. Wystosowała do polskich prawodawców poniższy list otwarty po tym jak dowiedziała się, że Polska przygotowuje się do wprowadzenia pełnej ochrony życia.
 
Abby Johnson: List otwarty do polskich prawodawców

Nazywam się Abby Johnson. Przez osiem lat pracowałam i byłam wolontariuszką w aborcyjnej klinice Planned Parenthood w Teksasie. Zaczęłam tam pracować, bo wierzyłam, że pomagam kobietom. Każdemu, kto chciał słuchać przytaczałam argumenty na rzecz prawa do aborcji. W 2008 r. zostałam "Pracownikiem Roku" Planned Parenthood. Sama przeszłam dwie aborcje i aktywnie angażowałam się w ustawowy lobbing za "prawem wyboru". Na szczęście dzisiaj bronię nienarodzonych. Zmieniłam się. Mam nadzieję, że niektórych z Was też to spotka.

Pamiętam pewien dzień we wrześniu 2009r., kiedy oglądałam jak 13-tygodniowy płód walczy o życie podczas aborcji. Pamiętam widok ciał abortowanych dzieci, kiedy sprawdzałam czy usunięto wszystkie części: ręce, nogi, głowę. Pamiętam, że potrafiłam odróżnić, czy był to chłopiec, czy dziewczynka. Jak usprawiedliwiałam swoją pracę przez te lata? Chyba naprawdę chciałam wierzyć, że to co robiłam, było słuszne, było dobre dla tych kobiet. Ale co z dziećmi? Co z tymi, których życie pomogłam przerwać? Czy oni się nie liczyli? Czy naprawdę chodziło TYLKO o kobietę i jej prawa?

NIE, nie chodzi tylko o kobietę. Aborcja ma wpływ na wielu ludzi. Tak, dotyczy kobiety; ale dotyczy też mężczyzny, szerszej rodziny i, oczywiście, dziecka rosnącego w łonie kobiety. Patrzyłam na aborcję jak na coś bardzo jednostronnego... teraz widzę, że ona dotyka wielu ludzi. Widziałam tak wiele kobiet, które zrujnowały sobie życie w klinice aborcyjnej. Znam niezliczone świadectwa kobiet po aborcji, które czują żal, ból, załamanie i wstyd. Wiem, że tragiczne konsekwencje aborcji mogą trwać do końca życia.

Wiem, że każda debata ma dwie strony. Przemysł aborcyjny oferuje kobietom "szybkie rozwiązanie", jednocześnie bardzo lukratywne dla aborcjonistów i aktywistów aborcyjnych. Ruch na rzecz obrony życia widzi więcej niż doraźne potrzeby kobiety i ma wzgląd również na życie dziecka i rodzinę kobiety.

Nie wychowałam się w przekonaniu, że aborcja jest dobrym wyborem dla kobiety, ale skoro była legalna, to myślałam, że musi być w porządku. Myślałam, że z pewnością lepiej dla kobiety, żeby dokonała aborcji legalnie niż nielegalnie. Proszę, nie wpadajcie w tę pułapkę, nie dopuszczajcie, aby kobiety myślały, że aborcja jest w porządku, skoro w niektórych przypadkach jest legalna. Każda kobieta zasługuje na coś lepszego. Polki i ich nienarodzone dzieci zasługują na najwyższy szacunek ze strony każdego lekarza, bez względu na to, czy ich dziecko ma syndrom Downa, czy poczęło się w wyniku gwałtu. Bez względu na to jaka jest sytuacja kobiety, żadne dziecko nie zasługuje na zabójstwo. Każde życie jest darem. Każde życie warte jest ochrony.
Abby Johnson,
była dyrektor kliniki aborcyjnej w USA
www.abbyjohnson.org