To nie jest błahostka

ks. Artur Stopka

Wpadka z "Youcat" to wręcz wzorcowy przykład tej bylejakości. Bylejakości pewnych mechanizmów.

To nie jest błahostka

"Czy należy modlić się do Maryi?" - czytam pytanie na stronie 92 polskiego wydania "Youcat", czyli "Katechizmu Kościoła Katolickiego dla młodych". "Nie, modlić się można tylko do Boga. Ale Maryję powinniśmy czcić jako Matkę naszego Pana" - pada zamieszczona wytłuszczonymi literami odpowiedź. "Rety, a co z modlitwą 'Zdrowaś Mario'?" - wpadam w panikę. Po czym odkrywam, że w tej samej książce, tylko trochę dalej, zamieszczony jest jej cały tekst.

15 sierpnia br. o. Izydor Matuszewski użył na Jasnej Górze sformułowania: " Dziś gdy Polska idzie ślepo drogami bylejakości...". Nie zdołałem się powstrzymać, by nie skomentować tej wypowiedzi na portalu społecznościowym następującymi słowami: "Obawiam się, że drogami bylejakości ślepo idzie dzisiaj w Polsce duża część Kościoła katolickiego...". Werbalizowałem tę obawę na podstawie licznych obserwacji mojego Kościoła, czynionych nie tylko w czasie wakacyjnej wyprawy...

Wpadka z "Youcat" to wręcz wzorcowy przykład tej bylejakości. Bylejakości pewnych mechanizmów. Bo niestety to nie jest problem jednego tłumacza czy redaktora w wydawnictwie. To jest problem niefunkcjonowania wypracowanych już dawno procedur.

Znalazłem w internecie udzieloną w czerwcu br. wypowiedź tłumacza polskiej wersji "Youcat": "Jeśli chodzi o niebezpieczeństwa, to raczej nie odczuwałem jakiegokolwiek lęku. Po pierwsze, byłem świadom, że bazuję na tekście sprawdzonym, po drugie, wiedziałem, że polskim przekładem zajmą się jeszcze rodzimi specjaliści mający ode mnie większe doświadczenie. Pracowałem w przekonaniu, że robię wszystko co w mojej mocy, by polska wersja była taka, jak należy, a jeśli bym coś przeoczył, nie doprecyzował, opacznie wyraził, można to było jeszcze wychwycić w ramach prac redakcyjnych". Została ona udzielona w kontekście błędów w innych przekładach młodzieżowego katechizmu. I moim zdaniem jest w pełni uprawniona. Tłumacz czuł się bezpiecznie, bo przecież wiedział, że ktoś wynik jego pracy sprawdzi, zanim w druku pojawi się kościelna pieczęć w postaci "Imprimatur" i "Nihil obstat".

Niestety, wielu młodym ludziom Kościół kojarzy się z brakiem profesjonalizmu, nieudacznictwem, bylejakością. Wpadka z "Youcat" jest szczególnie przykra właśnie dlatego, że dotyczy dzieła adresowanego wprost do młodych. Dostali więc do ręki potwierdzenie przekazanych im przez starszych schematów myślowych.

Myślę, że warto przypadek "Youcat" potraktować jako niezwykle poważne ostrzeżenie. Ta wpadka nie jest błahostką. Jest dowodem, że nawet w kwestiach bardzo wielkiej wagi, brakuje nam w Kościele staranności i dbałości o przekaz wiary. Cóż z tego, że Kościół w swej wielowiekowej mądrości wypracował potrzebne mechanizmy i procedury, skoro nie są ona stosowane tam, gdzie tego najbardziej potrzeba?