PAP |
publikacja 06.10.2025 08:48
Bo wind w niższych blokach się nie instaluje...
Na osiedlu
Mieszkania na wyższych piętrach dla osób starszych z czasem stają się więzieniami
Jakub Szymczuk /Foto Gość
W Polsce więźniów czwartego piętra może być nawet ok. 1 mln - mówi w "DGP" sekretarz stanu w KPRM, ministra ds. polityki senioralnej Marzena Okła-Drewnowicz. Jak zauważa, szczególnie w miastach powiatowych, w których dominują czteropiętrowe bloki, na wyższych kondygnacjach często mieszkają osoby samotne.
Okła-Drewnowicz w rozmowie z gazetą została zapytana o projekt dotyczący najmu senioralnego oraz analizy wskazujące, ile osób realnie może skorzystać z tego rozwiązania. Jak zaznaczyła, wiedza o tym, że mamy więźniów czwartego piętra, jest powszechna. Dodała, że rząd ma również świadomość, że przy tej dynamice starzenia się społeczeństwa takich osób będzie coraz więcej.
"Natomiast, kiedy zaczęliśmy szukać konkretnych danych o nich, okazało się, że nie są dostępne. Dlatego skorzystaliśmy z międzynarodowych badań Survey of Health, Ageing and Retirement (SHARE). Wynika z nich, że w Polsce więźniów czwartego piętra - ta nazwa jest umowna, bo mówimy też o niższych kondygnacjach w budynkach bez windy - może być nawet ok. 1 mln. Skala jest więc bardzo duża i rosnąca" - zaznaczyła.
Na uwagę, że z danych Krajowego Instytutu Gospodarki Senioralnej wynika wprawdzie, że 60 proc. seniorów jest właścicielami mieszkań, jednak 80 proc. z nich nie jest zainteresowanych zmianą miejsca zamieszkania odparła: "to, że osoby starsze często nie są chętne do zmiany mieszkania - to jest oczywiste".
"Natomiast sytuacja osób starszych kilkadziesiąt czy nawet kilkanaście lat temu zamieszkujących na trzecich, czwartych piętrach była inna niż dziś. Wtedy seniorzy mieli wokół siebie dzieci. Teraz, szczególnie w miastach powiatowych, w których dominują czteropiętrowe bloki, na wyższych kondygnacjach często mieszkają osoby samotne w mieszkaniach dwu-, trzypokojowych, bo tam kiedyś mieszkali z rodzinami" - zauważyła ministra.
Dodała, że te osoby mają w granicach osiemdziesięciu lat, a ich dzieci to pięćdziesięciolatkowie, którzy w latach dziewięćdziesiątych - w dobie wysokiego bezrobocia - wyjechali do dużych miast za pracą.
"Będąc w jednym z programów, byłam zaskoczona, jak wiele osób, podczas ulicznej sondy, mówiło: dziś jeszcze sobie radzę, ale w przyszłości nie wiem, jak będzie i mogłabym skorzystać z takiego rozwiązania. Ostatnio w innym programie dyżurowałam również przy telefonie przez pół godziny i proszę wierzyć, że ludzie dopytywali, czy będą kwalifikować się do najmu senioralnego. Trochę obalamy więc te mity. 80 proc. nie skorzysta z tego rozwiązania, ale te 20 proc. to tysiące osób. Czemu nie dać im tej możliwości" - mówiła Okła-Drewnowicz.