Nie po ludzku

Joanna Kociszewska

Gorliwość jest społecznie szkodliwa, a odwoływanie do Boga widziane niechętnie. Wśród katolików, nie ateistów.

Nie po ludzku

Kard. Ryłko przypomniał ostatnio trzy prawa nowej ewangelizacji (a właściwie: każdego głoszenia Chrystusa), o których mówił już jedenaście lat temu obecny papież. Trzy prawa, których cechą wspólną jest to, że… odwołują się do Boga, nie ludzkich środków, możliwości i pragnień.

Po pierwsze: chrześcijanin nie posiada prawdy. Nie jest jej właścicielem. Ma być tylko i aż głosem Ojca. A nie można być głosem Boga, jeśli się z Nim nie rozmawia i nie pozwala Mu prowadzić.

Po drugie: nie człowiek daje wzrost. Wielkie rzeczy zaczynają się w pokorze – mówił kard. Ratzinger. Można dodać: a pozornie wielkie – tylko ludzkie - dzieła ponoszą klęskę. Nie warto się zniechęcać, załamywać rąk. Ale też trzeba patrzeć jak i na czym się buduje. W końcu „Jeśli Pan nie wybuduje domu na próżno trudzą się ci, którzy go wznoszą”.

Po trzecie w końcu: świadectwo o Bogu zawsze prowadzi przez krzyż. Ludzką klęskę. Boże zwycięstwo. Ziarno musi obumrzeć, by przynieść owoc.

Ale być może przesadzam. W końcu - jak mówią socjolog religii Irena Borowik – gorliwość jest społecznie szkodliwa, a odwoływanie do Boga widziane niechętnie. Wśród katolików, nie ateistów. Wprawdzie nie sposób nie odnieść wrażenia, że Pani socjolog ma bardzo stereotypowe pojęcie świętości, niemniej zjawisko uchwyciła celnie.

Ewangelizacja jest dziełem Boga, nie ludzi. Na ile widać to w naszych działaniach? Ile w tym, co robimy, świadomości, że jesteśmy sługami, pokory gdy nas nie widzą, pokoju gdy ponosimy klęskę, rezygnując ze środków które nie pasują do celu?

Nie nawołuję do ignorowania współczesnych metod i rezygnowania z wielkich dzieł. Nie chodzi o to, by chrześcijańskie było małe i niepozorne, ale by było Boże. Ale…

Wyobraźmy sobie, każdy z nas, własne środowisko pracy, do którego wkracza człowiek o intensywnej religijności. Co się dzieje? Dla wszystkich jest niewygodny ze względu na swoje odwoływanie się do wiary. W masie chcemy, żeby życie toczyło się gładko, czyli było zbudowane na oczywistościach. Kiedy pojawia się osoba takie oczywistości podważająca – a przecież nic nie jest oczywiste dla człowieka, który żyje tak, jakby miał umrzeć za chwilę – wszystkim komplikuje sprawy. – mówi Irena Borowik. I nie dotyczy to tylko środowisk świeckich…

Ewangelizację oprzeć na czymś tak „niepewnym” jak… Bóg? To zupełnie nie po ludzku!