Szukam, więc jestem!

ks. Włodzimierz Lewandowski

Cała radość bycia chrześcijaninem tkwi w nieustannym szukaniu.

Szukam, więc jestem!

W jednej ze swoich książek Tomasz Merton przytacza rozmowę przeora klasztoru amerykańskich trapistów z kandydatem do zakonu. Krótki dialog. Trzy razy to samo pytanie i trzy odpowiedzi. Dlaczego chcesz zostać mnichem? Bo chcę nauczyć się modlić. Bo chcę być doskonały. Bo szukam Boga. Trzy decyzje opata. Modlitwy można nauczyć się w świecie. Doskonałość także można osiągnąć w świecie. Wreszcie ta upragniona i oczekiwana – możesz zostać w klasztorze.

Przypomniałem sobie ten dialog w momencie najbardziej nieoczekiwanym. Podczas radiowej transmisji z benefisu znanego, polskiego aktora, gdy stanął przed nim jego uczeń i mówił o swojej fascynacji mistrzem, podążaniu jego śladami i podpatrywaniu warsztatu. Studenci – dopowiedział artysta – często są przekonani o istnieniu jakiejś pigułki, recepty na sukces. Przychodzą na wykłady i próby w nadziei, że im tę pigułkę dam, zdradzę sekret. Tymczasem moją rolą jest przygotowanie ich na moment, gdy będę mógł im powiedzieć, że artyzm, że sztuka, to nieustanne poszukiwanie formy, środków wyrazu i nowych inspiracji. Gdy to zrozumieją i zaakceptują mają szansę stać się artystami.

Jest tylko szukanie. O wytrwałość w poszukiwaniu błagali Boga mistycy i święci. Ksiądz profesor Józef Tischner pisał o związanej z szukaniem fascynacji. To z niej rodzi się pragnienie pójścia dalej i głębiej. Wszystko przed szukającym. Dla kogoś, kto nie jest zafascynowany, wszystko już się skończyło.

Sukces ostatnich papieży? Jego miarą z pewnością nie są zgromadzone na celebracjach miliony wiernych. Entuzjazm uczestników Światowych Dni Młodych nie wypływał z samego faktu spotkania Benedykta XVI. Był owocem fascynacji Tym, który jest odpowiedzią na nurtujące ich pytania. Rolą papieża było wskazać, zafascynować i w odpowiednim momencie powiedzieć im, że cała radość bycia chrześcijaninem tkwi w nieustannym szukaniu. Wywiązał się z niej znakomicie.

Coraz częściej słychać narzekanie. Na młodzież, przemiany kulturalne i społeczne, wrogiego chrześcijaństwu ducha czasu, brak powołań. Właściwie nie ma potrzeby wyliczania. Przejrzenie serwisów informacyjnych wystarczy. Może nadszedł czas, by zastanowić się nad proporcjami. Jak to narzekanie ma się do mówienia o Bogu? Trudno niekiedy oprzeć się wrażeniu, że On jest tylko w tytule. Reszta niewiele ma z Nim wspólnego.

Aktor od artysty tym się różni – mówił wczoraj jeden z zaproszonych gości – że pierwszy podąża za kamerą, a ta podąża za drugim. Jeśli chrześcijanin będzie tylko aktorem zawsze podąży za kamerą, czyli duchem świata. Odwaga szukania Boga uczyni zeń artystę, a kamera podąży za nim. I to właśnie będzie nowa ewangelizacja. Nie lękająca się przemian, ducha czasu i braku powołań. Bo wiara nie jest zbudowana na lękach, ale na fascynacji Poszukiwanym.