Włochy: Śledztwo ws. doniesień o turystach-snajperach w Sarajewie

PAP |

publikacja 13.11.2025 09:28

Sprawa dotyczy czasów wojny w latach 90-tych XX wieku.

W Sarajewie 20 lat po wojnie Roman Koszowski /Foto Gość W Sarajewie 20 lat po wojnie
Zdjęcie archiwalne z 2015 roku. Z cmentarzem...

Prokuratura w Mediolanie wszczęła śledztwo w związku z doniesieniami o tym, że w latach 90. XX wieku, podczas wojny w Bośni i Hercegowinie, organizowano podróże do oblężonego Sarajewa, by ich uczestnicy mogli strzelać do cywilów - podały włoskie media. Sprawę ujawnił były funkcjonariusz bośniackiego wywiadu.

"Wojenni turyści", "turyści-snajperzy" - takie określenia pojawiły się we włoskich mediach, które poinformowały o tym, że "podróże grozy" zaczynały się w Trieście. Do stolicy Bośni i Hercegowiny, pogrążonej wówczas w wojnie, wyjeżdżały osoby różnych narodowości, w tym Włosi, by strzelać tam do cywilów. Ludzie ci mieli płacić za to ogromne sumy.

Były funkcjonariusz bośniackiego wywiadu, cytowany przez włoską prasę i telewizję, powiedział dziennikarzowi i pisarzowi Ezio Gavazzeniemu, że wywiad wojskowy Włoch wiedział o takich wyjazdach od początku 1994 r. i mógł zatrzymać ten proceder. Zrobił to wówczas wywiad bośniacki, zapewniając - jak wspominał rozmówca dziennikarza - że takie praktyki się zakończą.

Według doniesień, o których poinformowała agencja Ansa, prawdopodobnie zachowały się dokumenty pozwalające zidentyfikować "weekendowych snajperów". Jak zaznaczono, nie wiadomo jednak, czy uda się do nich dotrzeć.

Ezio Gavazzeni zawiadomił prokuraturę w Mediolanie o tych podróżach, które nazwał "polowaniem bogatych ludzi". Włoskie organy ścigania wszczęły następnie śledztwo w sprawie morderstw popełnionych na wielu osobach ze szczególnym okrucieństwem - dodała włoska agencja prasowa. Dochodzenie prowadzi prokurator ds. walki z terroryzmem.

Jak dotychczas ustalono, z Triestu wyjechało w tym celu do Sarajewa co najmniej trzech obywateli Włoch.

Z Rzymu Sylwia Wysocka 

Od redakcji Wiara.pl

Sprawę chyba należałoby skomentować, ale brak słów...