Chcemy zwyciężyć

Andrzej Grajewski

GN 39/2011 |

publikacja 29.09.2011 00:15

O planach i zmianach politycznych po wyborach - rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim

Chcemy zwyciężyć Jarosław Kaczyński, prezes PiS Jakub Szymczuk/GN

Andrzej Grajewski: Panie Prezesie, jeździ Pan ostatnio wiele po kraju. Jaką Polskę Pan spotyka?

Jarosław Kaczyński: – Rozmawiam z ludźmi i muszę przyznać, że dominuje wśród nich nastrój wielkiego zawodu po czterech latach rządów Platformy. Odkryciem tych podróży jest dla mnie powszechne przekonanie, że ludzie Platformy opanowali praktycznie wszystkie struktury w terenie. I nie mówili tego aktywiści PiS-u, ale zwykli ludzie, którzy przychodzili na spotkania ze mną i przekazywali ten nastrój zagrożenia, wywołanego przez wszechobecność rządów jednej partii. Oczywiście mam świadomość, że jest również inna część społeczeństwa, której oceny i nastroje są odmienne, ale z nimi, z natury rzeczy, spotykam się rzadziej. Natomiast nie brakuje także i takich, którzy w poprzednich wyborach głosowali na Platformę, a teraz odczuwają głęboki zawód po czterech latach jej rządzenia. Uważają te lata za stracone i ja całkowicie z tą opinią się zgadzam.

Załóżmy, że PiS wygrywa te wybory. Co będzie dalej?

– Musimy zwyciężyć, by samodzielnie stworzyć rząd.To będzie bardzo trudne.

– Wiem, ale my stawiamy sobie trudne zadania. Chcemy wygrać tak, aby móc rządzić, a nie tylko zająć w tych wyborach pierwsze miejsce. Będę więc mówił o wariancie, w którym przejmujemy władzę.

Zakłada więc Pan, że PiS będzie rządził samodzielnie?

– Samodzielnie lub prawie samodzielnie. Przede wszystkim będziemy musieli podjąć działania doraźne w sprawie finansów publicznych oraz w dłuższej perspektywie czasowej wdrożyć nowy system podatkowy.

Co jest istotą tej propozycji podatkowej?

– To gigantyczne uproszczenie całego systemu podatkowego. Ważną częścią tego mechanizmu podatkowego będzie uwzględnienie kosztów inwestycyjnych przy obliczaniu podstawy do opodatkowania.

A ulgi prorodzinne?

– Będą zachowane w dotychczasowym wymiarze i wzmocnione przez inne ulgi prorodzinne.

A jakie progi podatkowe będą obowiązywać?

– Dotychczasowe pozostają bez zmian, ale inny byłby mechanizm ściągania podatków z wyraźną preferencją proinwestycyjną i dążeniem do maksymalnego uproszczenia całego systemu. Do obniżenia stawek podatkowych obecnie przesłanek nie ma, a więc bylibyśmy nieodpowiedzialni, składając dziś taką deklarację. Oczywiście ten nowy system, uwzględniając obowiązujące w tym zakresie przepisy, mógłby wejść w życie dopiero w 2013 r.

A co zmienić się ma od zaraz?

– Najpierw trzeba ustalić, jaki jest prawdziwy deficyt i stan zadłużenia państwa. Jeśli się okaże, że trzeba będzie szukać nowych źródeł dochodów, to sięgniemy przede wszystkim po pieniądze najbogatszych instytucji, a więc banków czy supermarketów. Jeśli będzie taka konieczność, naprawdę ostateczność, to sięgniemy do „głębokich kieszeni”, a więc zwiększymy obciążenia najbogatszych, a nie najbiedniejszych. Nawet jeśli będą potrzebne, ze względu na kryzys, takie nadzwyczajne rozwiązania podatkowe, będziemy chronili ludzi o najmniejszych dochodach. To jest wymóg sprawiedliwości społecznej, ale także kwestia zachowania popytu. Ludzie o najniższych dochodach tworzą wielką liczbę konsumentów i to przeważnie polskich produktów. Musimy też zorientować się, jak naprawdę wygląda sytuacja w dziedzinie wykorzystania środków europejskich, aby ten projekt uporządkować i zakończyć, rzecz jasna przy rozsądnych cenach. Będziemy także starali się o umieszczenie w kolejnym budżecie unijnym kwoty wyższej aniżeli 300 mld euro. Poza tym trzeba będzie uporządkować takie sprawy bieżące jak opłaty za przedszkola, zlikwidować pomysł wysyłania 6-latków do nieprzygotowanych szkół, przywrócić naukę historii w szkołach czy przystąpić do likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia. Nie jesteśmy zwolennikami reformy dla reformy, ale to, co jest, czyli konsylia lekarskie, które nie zajmują się tym, jak leczyć, ale jak płacić za leczenie, to jest zupełne nieporozumienie. My chcemy wprowadzić pieniądze na służbę zdrowia do budżetu. Istotnym zadaniem będzie ponadto przywrócenie pełnej wolności słowa, co oznacza zniesienie przepisów karnych, ale i cywilnych, umożliwiających skazywanie ludzi za głoszone poglądy. Teraz w praktyce zaś wygląda to tak, że nic nie można powiedzieć o Michniku, za to wszystkie oszczerstwa pod moim adresem są bezkarne. Chciałbym, aby powstał Instytut Wolności Nauki, aby również ci, którzy nie mają poprawnych politycznie poglądów, mogli się habilitować czy doktoryzować. Przede wszystkim natomiast trzeba postawić na wzmocnienie kilku ośrodków akademickich, aby przez koncentrację środków umożliwić im lepszy rozwój i konkurencję z czołówką na świecie. To można zrobić, tylko trzeba chcieć i przełamywać różne korporacyjne mechanizmy. Chcemy prowadzić aktywną politykę proeuropejską i zabiegać o pozyskanie środków z Unii, ale metodą skuteczniejszą, która nie polega na płynięciu z głównym nurtem, lecz na zabieganiu o polskie interesy, co czasem bywa sprzeczne na przykład z niemieckimi interesami.

Nikomu dotąd nie udało się rządzić samodzielnie.

– My będziemy pierwsi.

A jeśli się nie uda?

– Ja nie jestem od tego, aby w kampanii wyborczej demobilizować moją partię. Nasz program jest jasny, chcemy w tych wyborach zwyciężyć. Uda się, jestem pewien.

Sporo emocji w niektórych miejscach wywołuje umieszczenie na wysokich miejscach wskazanych przez Pana kandydatów, tzw. spadochroniarzy. Jak uzasadnia Pan ich obecność na listach?

– Nie ma listy krajowej i ludzie, którzy jako eksperci od spraw społecznych, ekonomicznych, prawnych czy medialnych mają wzmocnić nasz klub, muszą skądś startować. Większość naszych działaczy to rozumie.

Niektórzy mogą się jednak obawiać, że utracą swój mandat.

– Sądzę, że nikt nie straci, gdyż mandatów otrzymamy w tych wyborach więcej.

Do roli opozycji się Pan nie przygotowuje?

– Do tej roli nie trzeba się przygotowywać.

A rządowy gabinet cieni do tych wielkich zmian Pan ma?

– Mamy czasem po kilka osób na jeden resort, ale nie chcę wymieniać ich nazwisk.

Dlaczego?

– O składzie rządu rozmawia się po wyborach. Jedno mogę powiedzieć, jeśli wygramy, ja stanę na czele tego gabinetu.

Co premier Kaczyński zrobi w sprawie śledztwa smoleńskiego?

– Można powiedzieć, że je uruchomię, gdyż do tej pory faktycznie go nie było.

Jest przecież śledztwo prokuratury wojskowej.

– Jego wyników nie znam, więc nie mogę się do niego ustosunkować. Natomiast raport Millera był złagodzoną wersją raportu Anodiny, dostosowaną do polskich potrzeb, ale nie odpowiada na kilka kluczowych pytań, m.in. dlaczego, pomimo fatalnych warunków atmosferycznych, zapadła decyzja, aby ten samolot sprowadzać do wysokości 100 metrów. Z jakiego powodu wydano taką decyzję, choć były wszystkie przesłanki ku temu, aby samolot odesłać na lotnisko zapasowe. Jeden z rosyjskich oficerów mówi, że trzeba samolot odesłać, i wtedy pada rozkaz, aby go sprowadzać. Dlaczego pada taki rozkaz? Powstaje także pytanie, dlaczego samolot spadł i to w taki sposób, że wszyscy uczestnicy lotu zginęli. Raport Millera nie wyjaśnia również, dlaczego pień brzozy, a więc drzewa dość miękkiego, przeciął skrzydło, które musi mieć potężną konstrukcję, skoro ma wytrzymać w powietrzu napór co najmniej 40 ton. Jeśli raport nie odpowiada na podstawowe pytania, to znaczy, że nie jest nic wart. Jest też pytanie, dlaczego rozdzielono obie wizyty, dlaczego przed wizytą tak a nie inaczej zachowywał się ambasador rosyjski, a polskie MSZ na to nie reagowało. Pytań bez odpowiedzi jest ciągle bardzo dużo.

Co w takim razie trzeba zrobić, aby padła na nie odpowiedź?

– Przede wszystkim musi być przeprowadzone energiczne polskie śledztwo. Trzeba także oświadczyć międzynarodowej opinii publicznej, że te problemy są i my je widzimy, i wykorzystać wszelkie istniejące możliwości, aby uruchomić na przykład procedury natowskie w tym względzie. Wiele razy słyszeliśmy w Waszyngtonie, że możliwości są, ale musi o nie wystąpić polski rząd. Mój rząd na pewno z takich możliwości skorzysta. Są także międzynarodowe możliwości procesowe dochodzenia do prawdy o tej katastrofie.

Dopuszcza więc Pan oskarżenie Rosji na forum międzynarodowym w sprawie niewydawania szczątków samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem?

– Oczywiście, że tak. To nie może być tak, że po drugiej stronie każdy robi, co chce, a Polacy nie korzystają nawet z prawnych możliwości, jakie mają w tym względzie.

Jak wyobraża sobie Pan, jako premier, relacje z prezydentem Komorowskim?

– Liczę na to, że prezydent Komorowski potrafi oceniać realistycznie sytuację i zrozumie, że zwycięstwo PiS oznaczać będzie całkowitą zmianę dotychczasowej sytuacji. Odróżniam kwestię stosunków osobistych od relacji politycznych i mam nadzieję, że prezydent także. Wszystko powinno odbywać się w zgodzie z konstytucją oraz innymi ustawami. Sądzę, że prezydent Komorowski, choćby myśląc o ponownej elekcji, będzie się z nowymi realiami politycznymi liczył.

Co Pan będzie robił dzień po wyborach?

– To będzie 10 października, a więc jak co miesiąc wezmę udział rano we Mszy św., a później innych obchodach upamiętniających ofiary katastrofy smoleńskiej.

Czyli jak będzie zwycięstwo, będzie dedykowane śp. Lechowi Kaczyńskiemu?

– Jeśli będzie zwycięstwo, to dla mnie będzie to przede wszystkim zwycięstwo mojego brata. Takie jest moje osobiste odczucie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.