Uwaga, rodziny w potrzebie

KAI |

publikacja 03.10.2011 19:20

Mamy w Polsce do rozwiązania niezwykle poważne problemy rodzin. Najbardziej zagrożone ubóstwem są rodziny z trojgiem i więcej dziećmi, w których wychowuje się ok. 1/3 polskich dzieci - mówi KAI Antoni Szymański, socjolog, senator VI kadencji.

Uwaga, rodziny w potrzebie Roman Koszowski/GN Rodzina jest naszą racją stanu - mówi senator Antoni Szymański

W trakcie kampanii wyborczej wszystkie komitety wyborcze deklarują zrozumienie dla rodzin i potrzebę prowadzenia przez państwo polityki rodzinnej. Z tego powodu wszystkie ostatnio walczą o tanie miejsca w przedszkolach, martwią się dramatem demograficznym, obiecują wsparcie dla rodzin. Jak to interpretować?

Antoni Szymański: Deklaracje są ważne, ale o wiele istotniejsza ich realizacja. Jeśli podczas kampanii wyborczej dostrzega się szereg poważnych problemów rodzin, w tym tak podstawowy jak zapaść demograficzna, to powstaje pytanie, dlaczego troska o te problemy nie towarzyszyła wszystkim w całej upływającej kadencji? Przecież załamanie demograficzne to proces postępujący od kilku lat, podobnie jak inne poważne problemy.

Większość państw europejskich realizuje szczegółowe programy, by wyjść z depresji demograficznej. Natomiast my nie mamy nawet całościowego programu polityki rodzinnej, funkcjonują jedynie szczątkowe rozwiązania. Dobrze, że wydłużono urlopy macierzyńskie, ale niestety już urlopy wychowawcze pozostawiono odłogiem. Tymczasem płatne urlopy wychowawcze to zdaniem młodych matek najważniejsze rozwiązanie, pozwalające zapewnić dziecku w wieku do 3 lat opiekę w domu. Niestety urlopy te są na ogół bezpłatne i tylko najbiedniejsze kobiety otrzymują niski zasiłek wychowawczy.

Mamy w Polsce do rozwiązania niezwykle poważne problemy rodzin. Jednym z nich jest poziom ubóstwa, które w skrajnej formie - życia poniżej minimum egzystencji - dotyczy 6% ludności. Najbardziej zagrożone ubóstwem są rodziny z trojgiem i więcej dziećmi, w których wychowuje się ok. 1/3 polskich dzieci. Wśród małżeństw, z co najmniej 4 dzieci na utrzymaniu w 2009 r. ok. 21% żyło w sferze ubóstwa skrajnego! Tymczasem w ostatnich latach z systemu świadczeń rodzinnych zawierających mi. zasiłek rodzinny wypadało ok. 400-500 tyś dzieci rocznie, bo próg uprawniający do tych świadczeń od lat nie ulega podwyższeniu.

Ogromna liczba dzieci (prawie 100 tysięcy) przebywa w opiece zastępczej. Gdy w Polsce rodziło się dwa razy więcej dzieci niż obecnie, liczba ta była znacznie niższa. Mamy też wzrost liczby rozwodów. Polskie sądy udzielają ich w ostatnich latach ponad 60 tys. rocznie. Oczywistym następstwem jest coraz powszechniejsze samotne wychowanie dzieci. Podczas upływającej kadencji w parlamencie o tym problemie nawet nie wspomniano i nie poszukiwano też dróg poprawy sytuacji.

Polskie nakłady na politykę rodzinną stawiają nas w ogonie Unii Europejskiej, a trzeba tu zaznaczyć, że nie wszystkie rozwiązania rodzinne wymagają nakładów finansowych. Niektóre z ustaw przyjętych, jako rozwiązujące problemy rodzin, bez żadnej potrzeby generują ogromne koszty.

Czy może Pan podać przykłady?

- Oczywiście. Na przykład ilustruje to ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Buduje ona nadmierną strukturę administracyjną poświęconą temu problemowi. Ocena przemocy, którą wykonać może jeden specjalista, ewentualnie po konsultacji z drugim, zostaje oddana zespołom roboczym złożonym aż z kilku pracowników różnej specjalności. Przemoc zdefiniowano nadmiernie szeroko, zaliczając do niej nawet krytykowanie czy ośmieszanie. Takimi przypadkami mają zajmować się, niezależnie zresztą od woli osób poszkodowanych, wspomniane zespoły robocze.

To nie jest rozwiązanie profesjonalne i generuje ogromne koszty. Zgodnie natomiast z ustawą o pieczy zastępczej pracownik socjalny, gdy dowie się o trudnościach opiekuńczo-wychowawczych w rodzinie, ma obowiązek wnioskować o przyznanie asystenta rodziny. Ma to mieć miejsce nawet wówczas, gdy trudności z dziećmi są typowe dla wieku dorastania i rodzice sami sobie z nimi radzą lub, gdy rodzinie pomaga już, np. pedagog szkolny lub kurator sądowy. To rozwiązanie jest niepotrzebne i kosztowne. Daje to też podstawy do obaw o nadmierną ingerencję państwa w sprawy rodzin.

Wspomniał Pan o coraz szerszym zjawisku samotnego wychowania dzieci. Jak temu zapobiegać?

- Samotne wychowywanie dzieci to głównie skutek rozwodów i separacji oraz rozpadów związków konkubenckich. Jak podaje GUS w roku 2000 udzielono 42770 rozwodów i 1340 separacji, zaś w 2009 roku 65345 i 3233 separacji. Jeśli w 2000 roku udzielono 11,1 rozwodów na 10 tys. ludności, to w 2009 r. 17.1. Tylko w 2009 roku liczba dzieci rozwiedzionych rodziców wyniosła 56 tys. 304.

W tym obszarze można zrobić naprawdę dużo. Tymczasem nic nie mówi się o tym, jakie są skutki rozpadów związków małżeńskich dla dorosłych i ich dzieci oraz całego społeczeństwa. Nie podkreśla się, że wychowanie przez oboje rodziców jest jednym z podstawowych praw dziecka. W polityce społecznej przyjmuje się szereg rozwiązań faworyzujących samotnie wychowujących dzieci, co zachęca do rozwodów i konkubinatów. Nie mamy dostatecznie rozwiniętego poradnictwa małżeńskiego. Zgodnie z prawem o rozwód można wystąpić już następnego dnia po zawarciu związku małżeńskiego. W 2005 roku bez uzasadnienia z procedury rozwodowej usunięto posiedzenia pojednawcze. Posiedzenia te sprzyjały ponownemu przemyśleniu decyzji o rozwodzie. W ich wyniku wiele małżeństw wycofywało pozwy o rozwód. Planowano, że posiedzenia pojednawcze zostaną zastąpione mediacjami, jednak wykorzystuje się je bardzo rzadko.

Wspomniał Pan o faworyzowaniu osób samotnie wychowujących dzieci, czy może Pan podać, jakieś przykłady?

- Przyjrzyjmy się choćby nowym przepisom w sprawie warunków uzyskiwania kredytu z programu „Rodzina na swoim”. Kredyt ten jest o tyle dogodny, że przez 8 lat do jego oprocentowania dopłaca budżet państwa. Zgodnie z nową ustawą kredytu tego nie dostaną małżonkowie, którzy mają powyżej 35 lat. Warunek ten nie dotyczy jednak samotnie wychowujących dzieci, oni mogą otrzymać taki kredyt także, jeśli są starsi i mają powyżej 35 lat. Kryterium samotnego wychowywania dzieci jest zresztą kompletnie chybione, jeżeli ustawodawca zamierzał chronić najuboższych. Samotnie wychowujący dzieci nie są, bowiem w najtrudniejszej sytuacji materialnej. W o wiele gorszej sytuacji są, np. rodziny wielodzietne.

Jest to kolejne rozwiązanie defaworyzujące małżeństwa. Przypomnę też, że tylko samotnie wychowujący dzieci mają prawo rozliczać podatki razem ze swoimi dziećmi. Mają oni też na ogół pierwszeństwo w przyjmowaniu dzieci do przedszkoli. W ten sposób napędzamy trend do rozwodów i samotnego wychowania dzieci, co jest dla nich wyjątkową krzywdą.


Eksponuje Pan problemy wychowania przez rodziców, ale przecież w wychowaniu coraz większe znaczenie ma kultura masowa…

- To prawda, powszechny dostęp do Internetu niesie dostęp zarówno do treści pozytywnych, ale również do brutalnej przemocy czy pornografii. Inne media też przenoszą różne niedobre treści, czego przykładem jest ostatnio wybitnie antywychowcze działanie TVP zatrudniającej, jako jurora Nergala, znanego powszechnie z publicznego zniszczenia Pisma Świętego i obrażania chrześcijan. Jeśli ktoś taki występuje w roli eksperta i jurora w programie kierowanym szczególnie do młodych, to wpływa destrukcyjnie na proces wychowania młodego człowieka. Wobec takich zagrożeń tym bardziej wzrasta rola i odpowiedzialność rodziców, którzy nie mogą się zwalniać z obowiązku wychowywania swoich dzieci.

Czy nie za wiele oczekujemy od państwa w zakresie pomocy rodzinie?

- Rodzina jest wspólnotą podstawową i państwo powinno szanować jej autonomię, to oczywiste. Są z tym jednak problemy, ponieważ władza nie zawsze liczy się wystarczająco z rodzinami, czego przykładem jest np. ustawa o przemocy w rodzinie, która nadmiernie wkracza w prawa i obowiązki rodziców, czy chęć posłania wszystkich dzieci do szkoły jak najszybciej już wieku 6. lat, pomimo protestów ze strony licznej rzeszy rodziców.

Rodziny powinny chronić swoje prawa. Nie powinny pozwalać na nadmierną ingerencje w swoją integralność. Tym niemniej władza państwowa ma obowiązek tworzenia jak najlepszych warunków rozwoju dla rodzin. Trzeba to podkreślać w każdym czasie, wyborczym i powyborczym, bo dobrze funkcjonujące rodziny to prawdziwa racja stanu dla nas i naszego państwa.

Nie wystarczy więc obiecywać politykę rodzinną przed kolejnymi wyborami, ale należy ją profesjonalnie opracować, skonsultować ze społeczeństwem i systematycznie wdrażać. Oczekiwanie ze strony społeczeństwa jest olbrzymie. Oby nie skończyło się na pustych deklaracjach.