Polityka na trawie

Jan Drzymała

Nadchodzi druga fala kryzysu – ostrzegają ekonomiści. Politycy głowią się, co zrobić, by przygotować się na drugie – być może mocniejsze – uderzenie po kieszeniach. Tymczasem przedstawiciele nowego ugrupowania w polskim Sejmie mają genialne w swej prostocie rozwiązanie – zalegalizować marihuanę.

Polityka na trawie

Tłumaczą, że przecież budżet państwa powinien czerpać zyski z tego procederu. "Sadzić, palić, zalegalizować" – to hasło towarzyszy Ruchowi Poparcia Palikota od początku kampanii. Teraz wziął się za wprowadzanie go w czyn. Portal Money.pl informuje, że kolejną propozycją, jaką złoży Ruch, będzie projekt depenalizacji posiadania marihuany na własny użytek.

Słyszałem kilka dni temu w radiu, jak parlamentarzyści z tego ruchu radośnie przyznawali, że przecież marihuana to nic poważniejszego niż piwo czy papierosy. W dodatku miałaby być dostępna tylko dla osób pełnoletnich.

W dodatku jeden z członków ruchu, zapytany, czy sam korzysta z „dobrodziejstwa”, jakim jest „trawka”, przyznał, że sporadycznie owszem. Jego dzieci natomiast są jeszcze niepełnoletnie i dlatego nie mogą sobie od czasu do czasu przypalić „szluga”. Powiem szczerze, że gdybym był prokuratorem, chętnie przyjrzałbym się dokładniej poczynaniom tego miłośnika ziół. Na jego szczęście - nie jestem.

Dziś przeglądam newsy w internecie i co widzę? Kolejne podobne deklaracje innego posła z ruchu im. Janusza Palikota. Ten już nie przypala, ale z sentymentem wspomina dawne czasy, kiedy mu się zdarzało. Jak zapewnia, chętnie by zalegalizował popularną „maryśkę”. „Ciekawe, co na to jego studenci” – pyta redakcja portalu, który informację o zwierzeniach posła zamieścił. Wszak jest on wykładowcą w instytucie pedagogiki jednej z gdańskich szkół wyższych. Celowo pomijam nazwiska, żeby nie robić tym panom niepotrzebnej reklamy.

Oni już mają swoje pięć minut. Dzięki głosom niemal 10 proc. Polaków dostali się do Sejmu. Teraz będą zdejmować krzyż ze ściany Sejmu i w jego miejsce proponować przypalanie ziela. No cóż, Bob Marley też uważał, że dzięki „gandzi” można nawiązać lepszy kontakt z bóstwem. I chociaż muzykiem był fenomenalnym, skończył dość marnie. Panom, paniom i innym z Ruchu Poparcia Palikota również różowej przyszłości nie wróżę. Martwi mnie tylko, że teraz, kiedy na głowie mamy naprawdę poważne problemy, oni będą siali zamęt w Parlamencie z uporem godnym zdecydowanie lepszej sprawy.