Niestety, nic nie zrozumiałem z tego przekazu. Może to późna pora, albo jestem już za stary... Może jakaś młoda osoba wypowie się np. na temat "towarzyszenia".
Problemem wszystkich obecnych dyskusji o synodzie i kryzysie jest to, że zdania ogólne mogą mieć zarówno słuszną jak i niesłuszną interpretację. Osoby broniące obecnego kursu nie chcą przyznać, że niebezpieczeństwo niesłusznej interpretacji istnieje.
W pewnym sensie rzeczywiście trzeba bardziej słuchać młodych, wsłuchiwać się w ich pragnienia, lęki, potrzeby. To jasne. Np. gdyby mnie biskup spytał, jak miałem 16 lat (teraz 30), co sądzę o bierzmowaniu, powiedziałbym ,że wyczuwa się sztuczność sytuacji, młodzież nie jest wierząca, są tylko przestawiani przez system opresji, nauczycieli, szkołę, katechezę, rodziców. Stąd ten sakrament pożegnania z Kościołem. Ale nikt by nie posłuchał. Liczą się statystyki.
Z drugiej strony jest oczywiste, że w dzisiejszej sytuacji wszelkie "otwieranie" może oznaczać odejście od doktryny. To tyle :)
Zanosi się rzeczywiście na jakąś rewolucję, może nawet kopernikańską. Dawne katechizmy stanowiły, że Kościół dzieli się na: Kościół nauczający(papież z biskupami) i Kościół słuchający (wszyscy pozostali).Od czasu pontyfikatu Franciszka Kościół zdaje się rezygnować z prerogatywy nauczania i wyjaśniania (przykład: odmowa odpowiedzi na Dubia) , a zarazem wysuwane są koncepcje, by wsłuchiwać się w "zapach owiec", pomysły z ankietami, presynodami, itp. Czemu to wszystko ma służyć? Czy Pan Jezus głosząc Ewangelię przeprowadzał jakieś sondaże opinii publicznej, albo urządzał demokratyczne głosowania i dostosowywał swoją naukę do postulatów większości? Absolutnie nie! . Obawiam się że te wszystkie działania zniszczą autorytet Kościoła Katolickiego i upodobnią go do denominacji protestanckich.
Opowiedź do Tomasz. Kościół słuchając młodzieży słucha i głosi Chrystusa. Pozwolicie do mnie przychodzić dzieciom, ponieważ do takich należy Królestwo Niebieskie. Trzeba słuchać dzieci i Młodzież, ponieważ do takich należy Królestwo niebieskie. Jak to się ma do twojego wpisu? Kościół to ty, każdy jeden ochrzczony człowiek,a nie ktoś oderwany od ciebie, więc to pytanie twoje rozumiem w pierwszej kolejności kierujesz do siebie i do nas świeckich chrześcijan, którzy mają bardzo duży wpływ na stan Kościoła.
" Pozwolicie do mnie przychodzić dzieciom, ponieważ do takich należy Królestwo Niebieskie.". Jezus tak powiedział, ale chodziło o to, żeby dzieci przychodziły do Jezusa i Go słuchały, uczyły się od Niego, a nie żeby Jezus słuchał dzieci. Nie rozumiesz tego? Jezus nigdy z nikim nie szedł na kompromisy i nigdy nikomu nie starał się przypodobać przez łagodzenie czy zmienianie czegoś w Swojej Nauce.
Proszę Babci nie zazdrościć dzieciom i młodzieży. Babcia nie ocenia tego obiektywnie, ze zrozumiałych względów. Proszę przestudiować słowo: słuchanie. Co ono oznacza? Na pewno nie to co Babcia sugeruje, to nie rozkazywanie zrób to zrób tamto. To budowanie wzajemnych relacji, zaufania, zrozumienie każdej ze stron, czym obydwie ze stron żyją, jakie są ich pragnienia, problemy itd. Zdrowa relacja. Nikt nie musi tego rozumieć to moja osobista opinia. Kochający Ojciec pragnie i lubi słuchać co jego dzieci mają mu do powiedzenia, najlepszym tego dowodem jest modlitwa. Modlitwa jest miejscem wzajemnego spotkania i słuchania się, to wystarcza za całą odpowiedź. Szanuję komentarz każdego, proszę tylko o to, aby nie próbować manipulować i błędnie tłumaczyć cytaty czyiś komentarzy.
Ta dziwaczna obsesja na punkcie "nie mówienia" jest dość zaskakująca: o ile dobrze kojarzę, Jezus na tym świecie sporo mówił, a ludzie Go słuchali. Dlaczego Kościół, mistyczne Ciało Chrystusa, zaprzecza swojej misji?
I po co ta elewacja nowomowa "wykładowczyni".... ośmieszacie się i kaleczycie piękny język polski. Biskupi zajęliby się w końcu głoszeniem Ewangelii, wyzwaniem do nawrócenia, tak jak nakazał Pan Jezus, a nie zajmowali światowością. Smutne to i przerażające.
Przekładając z nowomowy kościelnej na normalny język: hierarchia rezygnuje z nauczania wiary i moralności. Teraz ogranicza się do słuchania i towarzyszenia wiernym w ich grzesznym życiu. Nie nawołuje do nawrócenia, ogranicza się do biernego przyglądania się jak katolicy żyją w grzechu.
Niestety nie masz pojęcia co to jest towarzyszenie grzesznikowi, błędnie interpretując, że chodzi towarzyszenie w grzechu. Otóż wyjaśniam, Kościół towarzyszy grzesznikowi w wyciąganiu go z tego grzechu, nie pozostawia go samego z tym grzechem ale właśnie przygarnia go proponując Sakrament Pojednania. To się nazywa towarzyszenie, słowa Jezusa idź i nie grzesz więcej tym właśnie są. Dziś niestety są głosy idź precz z kościoła bo jesteś grzesznik. A Pan Jezus dla kogo przyszedł na ten świat, dla świętych czy dla grzeszników, za co umarł na krzyżu, za nasze grzechy czy za szlachetne czyny sprawiedliwych?
Przeczytaj amoris laetitia. Tam jest wyjaśnione co aktualnie znaczy w kościele słowo "towarzyszenie" i nie jest ono związane z wezwaniem do nawrócenia i do Sakramentu Pokuty.
W pewnym sensie rzeczywiście trzeba bardziej słuchać młodych, wsłuchiwać się w ich pragnienia, lęki, potrzeby. To jasne. Np. gdyby mnie biskup spytał, jak miałem 16 lat (teraz 30), co sądzę o bierzmowaniu, powiedziałbym ,że wyczuwa się sztuczność sytuacji, młodzież nie jest wierząca, są tylko przestawiani przez system opresji, nauczycieli, szkołę, katechezę, rodziców. Stąd ten sakrament pożegnania z Kościołem. Ale nikt by nie posłuchał. Liczą się statystyki.
Z drugiej strony jest oczywiste, że w dzisiejszej sytuacji wszelkie "otwieranie" może oznaczać odejście od doktryny. To tyle :)